Ocknęła się w samolocie. Początkowo się przeraziła, jednak widząc brak kajdan na rękach, szampana i kieliszki na stoliczku oraz, co ważniejsze, Lokiego wgapionego w okno, odetchnęła z ulgą. Zwróciła tym na siebie uwagę towarzysza.
- Już wstałaś?
- Tak, nie wiem co się stało
- Zemdlałaś.
- No tyle to sama wywnioskowałam
- Powstrzymywałaś się przed wizjami aż w końcu nie starczyło Ci sił.
- Kim był ten twój znajomy? - zapytała rozglądając się po wnętrzu. Wyglądało to jak pierwsza klasa.
- Był moim dłużnikiem. Pomogłem mu uwolnić się od obowiązków - wzruszył ramionami - Moim portalem przeszedł do Mitgardu, a u niego, no cóż, zapanowało chwilowe bezkrólewie.
- Z którego był świata? - zapytała przypominając sobie szczątkowe informacje z mitologii nordyckiej
- Żadnego z dziewięciu. - powiedział wymijająco. Widać było, że temat go nudzi. Dla Laufeysona były to rzeczy oczywiste jednak chcąc odpowiedzieć konkretnie na zadane pytanie musiał by sporo tłumaczyć dziewczynie, a nie bardzo miał na to ochotę. - Tak czy inaczej załatwił nam transport i dokumenty. Przydadzą się
- Gdzie lecimy - spytała patrząc w okno
- Do Europy - uśmiechnął się po czym skrzywił - Ale nie do Niemiec.
- Złe wspomnienia?
- Raczej nie za dobre. Za cel, obrałem spokojniejsze miejsce. Początkowo myślałem o Polsce, z uwagi na Twoje korzenie i znajomość pojedyńczych słów, lecz nasz cel jest jeszcze bardziej na wschód. To było by zbyt oczywiste.
W końcu wylądowali.
Ojczyzna Natashy przywitała ich lodowatym powiewem.Kiedy wysiedli z samolotu Sorciere przyjżała się obcemu krajobrazowi.
Przynajmniej próbowała. Mrok nocy przysłonił wszystko czego spodziewała się zobaczyć.- Jesteśmy w Moskwie. Mój dłużnik, jak to pięknie brzmiało, zorganizował nam też transport, ale dopiero jak się przejaśni.
- Czyli Moskwa... - Sorciere zadrżała. Dopiero teraz zauważyła że nie ma porządnej kurtki. Jej lekki płaszczyk nijak się nadawał na rosyjską zimę.
- Zapomniałbym... - powiedział po czym podszedł do mężczyzny wypakującego ich bagaże. Laugeyson wziął od niego walizki, a mężczyzna wrócił się na pokład samolotu, by po chwili wrócić z grubą kurtką przewieszoną przez ramię.
Sorciere podziękowała i wzięła ubranie.
- A tobie nie jest zimno? - spytała gdy już szczelnie opatuliła się grubym skórzanym płaszczem.
- Nie. Należę, przynajmniej po części, do lodowych olbrzymów zapomniałaś?
- No tak. Najwyżej zrobisz się niebieski - zaśmiała się
- Bardzo Cię to bawi?
- Tak. Nałóż chociaż iluzję, bo ktoś tak wyletniony, w sercu tak zimnego kraju rzuca się w oczy.
- Jak karzesz Pani - skłonił się teatralnie na co Sorciere wróciła oczyma.
- Dawaj, dawaj Księciuniu - rzuciła nim pojawiła się iluzja ciężkiego płaszcza.
- Czy ty nazwałaś mnie "księciuniem"? - zapytał z lekkim oburzeniem w głosie
- Dokładnie tak. Przecież byłeś księciem Asgardzkim, no chyba że się mylę...- powiedziała wysyłając całusa. - To co Księciuniu. Idziemy na przechadzkę?
CZYTASZ
Tajemnice ||Marvel ||L.L.
FanfictionKażdy z nas ma jakieś tajemnice... Szkoda tylko, że czasami mogą mieć one poważne konsekwencje, nie tylko dla nas, ale dla naszych bliskich. Jak trudno odkrywa się zatajoną prawdę, przekona się Sorciere Quiche. Życie nie raz zaskakuje. Ludzie, kt...