- Co ty tu robisz? - spytała oschle zaciskając nerwowo palce na wciąż trzymanej klamce. Jej postawa zdecydowanie nie wskazywała na to by chciała go u siebie gościć. - Z resztą nie ważne. Jarvis pokaż mu drogę do wyjścia - nakazała
- Tak jest Panno Quiche - powiedział komputerowy głos, a na podłodze pojawiła się czerwona linia biegnąca do windy.
- Sorc...
- Co ja mówiłam o nazywaniu mnie w ten sposób?
- Sorciere, ja chcę tylko porozmawiać.
- Możemy rozmawiać tutaj - wzruszyła ramionami - To ważne. - powiedział, a Quiche wywróciła oczyma.
- Masz pięć minut.- powiedziała, niechętnie robiąc mu miejsce w drzwiach - Dzięki Jarvis - rzuciła jeszcze na korytarz nim zamknęła drzwi. Może wizyta tego idioty to dobry pomysł? Sorciere stwierdziła, że może być to okazja do ćwiczenia umiejętności włamywania się do czyjejś głowy. W tym przypadku w celu odkrycia prawdziwego powodu jego przyjazdu.
Poprowadziła go do pokoju, jednocześnie wskazując na fotel. Nie chciała by siadał na jej łóżku. Czuła wstręt do jego osoby. Czuła wstręt nawet do siebie na myśl, że mogła się spotykać kiedyś z kimś takim.
Mimo, że potrafiła dać szansę komuś kto w przeszłości robił straszne rzeczy, to w przypadku Lucasa nie była w stanie wybaczyć.
Nawet jeśli w jakimś stopniu udałoby mu się ją udobruchać, to i tak nigdy Quiche nie zapomni mu tego co zrobił- Czego chcesz? - niemal warknęła.
- Porozmawiać...
- Mów. Czas ucieka. Cztery minuty i 25 sekund...
- Przepraszam. - Pierwsza próba udobruchania.
- Za co konkretnie? Bo trochę tego było.
- Za wszystko - powiedział wpatrując się w oczy siedzącej naprzeciw dziewczyny.
- Zaufałam Ci...
- No wiem.
- A ty mnie zdradziłeś.
- Nie zdradziłem Ciebie, a Zo... - Zaczął, jednak zaraz zdał sobie sprawę z tego, do czego się przyznał.
- No właśnie. Z iloma kobietami na raz się umawiałeś?
- Trzema ale...
- Nie ma żadnego "ale"!
- Przecież przeprosiłem!
- Co mi po twoich przeprosinach?! Nic się nie zmieniłeś. Jesteś idiotą. Wynoś się! - Wskazała palcem na drzwi - Po prostu się wynoś.
- Ale Sorc... ja chcę do Ciebie wrócić... - Czego jak czego, ale takiego obrotu sprawy się nie spodziewała. On na serio sądził że po czymś takim... Załosne
- Nigdy. Gardzę takimi jak ty. Powiedziałabym, że mi przykro, ale nie będę zbędnie kłamać żebyś mógł poczuć się lepiej.
- Coś się dzieje kochanie? - usłyszeli głos z boku. Oboje odwrócili się w stronę stojącego w drzwiach łazienki, z owiniętym wokół bioder ręcznikiem Laufeysona. Po jego włosach i po torsie spływały krople wody, a z pomieszczenia za nim buchała para świadcząca o wziętym przed chwilą gorącym prysznicu. Sorciere nie słyszała przedtem szumu wody, więc szybko domyśliła się, iż była to zwykła iluzja. Czyżby Psotnik postanowił uratować ją z opresji?
- Niechciany gość słonko - Sorciere podchwyciła temat. Może to wystarczająco odstraszy nachalnego adoratora - pamiętasz co kiedyś Ci opowia... - zaczęła jednak nie dane było jej skończyć.
- Wyjdź!- huknął na Lucasa, ku zaskoczeniu Quiche. Niechciany gość niemal podskoczył. Byli równego wzrostu, jednak Lucas nigdy nie należał do najlepiej zbudowanych. Pomijając fakt, że nawet z niższym od siebie Asgardczykiem nie miałby najmniejszych szans.
- A ty to kto? Wujek? - Zaśmiał się Lucas próbując zatuszować widoczny strach przed Laufeysonem. - To nie twoje mieszkanie z tego co wiem.
- Masz racje. Należy ono do Sorciere, która dała Ci chyba wyraźnie do zrozumienia, że nie życzy sobie tutaj twojej osoby.
- Rzecznik się znalazł - prychnął Lucas
- Nie rzecznik, a narzeczony.- Powiedział obejmując Sorciere w talii. Przez chwilę Quiche zaniemówiła. Głupawo się uśmiechała, pozwalając "narzeczonemu" pozbyć się intruza.
Natomiast niezbyt zadowolony z obrotu spraw Lucas, stanął w drzwiach, wyraźnie dając do zrozumienia, że jeszcze nie skończył. Sorciere wyplątując się z uścisku Lokiego, wypchnęła Lucasa poza framugę drzwi. Na torsie chłopaka, w miejscu gdzie chwile wcześniej była dłoń Quiche, przez chwile zamajaczył symbol czaszki otoczonej czymś na kształt macek. On sam nie zauważył chwilowego tatuażu i mrużąc oczy odwrócił się na pięcie, by wielce oburzony odejść w stronę windy.
- Ty też to widziałeś? - zapytała nieco zaniepokojona.
- Tak. I nie podoba mi się to. Symbol, który widzieliśmy na ramieniu tego... Śmiecia to znak Hydry.
- Czego? - zapytała zatrzaskując drzwi.
- Hydry. Jest to chyba największy wróg Tarczy. Kiedyś proponowali mi dołączenie w swoje szeregi, ale ja nie miałem najmniejszego zamiaru służyć jakiemuś Midgarczykowi. Na dodatek ich celem jest zapanowanie nad światem, a ja władzą nie zamierzam się dzielić.
- Jaką władzą? - zapytała retorycznie i z lekkim sarkazmem w głosie - Z resztą nie ważne...
- Wątpisz we mnie? Moja narzeczona?
- Pozwól, że zostawię to bez zbędnego komentarza. To co z tą Hydrą?
- Nic. - wzruszył ramionami - Najwyraźniej Twój kochaś jest jednym z jej agentów.
- To nie mój "kochaś" - zbulwersowała się.
- No tak, teraz to ja... - zaśmiał się i przeczesał, wciąż mokre przez iluzję, włosy palcami.
- Dobra skończ już z tym. Dziękuję Ci za pomoc przy pozbyciu się Lucasa, ale zaczyna mnie to już denerwować.
- Zrywasz zaręczyny? - droczył się dalej, jednak wrócił do normalnego, jak na niego, wyglądu.
- Nigdy nie byliśmy zaręczeni.
- Jak uważasz - wzruszył ramionami. Doskonale wiedział, że wizyta Lucasa nie wpłynęła pozytywnie na humor Quiche. Chciał w jakiś sposób odciągnąć jej myśli od trudnych tematów, niestety widząc jej, coraz bardziej pochmurną, twarz zdał sobie sprawę z niepowodzenia.
- Myślę o Hydrze - odpowiedziała nim zdążył zapytać - Co jeśli to wszystko było zamierzone? - zapytała patrząc z nadzieją na rozmówce. W głębi duszy liczyła na to, że ją wyśmieje, że powie, że jej podejrzenia są durne i naiwne... Jednak Loki w milczeniu słuchał dalej. Westchnęła. - Skoro moi dziadkowie mieli coś wspólnego z Tarczą, babcia to Asgardka... Co jeśli...
- Jeśli o Tobie wiedzą? O twojej mocy? - dokończył za nią. Quiche przytaknęła. - Nie sądzisz, ze pierwsza dowiedziałaby się Tarcza? Natasha już dawno by się tobą zajęła.
- Tego nie wiesz... - powiedziała - Mam pewien pomysł. Może się udać - rzuciła z ożywieniem i nową nadzieją
- Nie podoba mi się ta mina.
- Muszę ponownie odwiedzić babcię - powiedziała dziwiąc się jak absurdalnie ważne może być takie niepozorne zdanie - Może nie kontaktuje, ale dzięki mojej mocy mogę spróbować dostać się do jej wspomnień.
- Całkiem dobry pomysł. Tylko... będziesz w stanie to zrobić?
- Spróbuję.
CZYTASZ
Tajemnice ||Marvel ||L.L.
FanfictionKażdy z nas ma jakieś tajemnice... Szkoda tylko, że czasami mogą mieć one poważne konsekwencje, nie tylko dla nas, ale dla naszych bliskich. Jak trudno odkrywa się zatajoną prawdę, przekona się Sorciere Quiche. Życie nie raz zaskakuje. Ludzie, kt...