Kiedy Loki tłumaczył Chole całą sytuację i objaśniał, jaka jest wersja oficjalna, Sorciere przebrawszy się udała się do sali konferencyjnej, na piętrze Avengersów, gdzie z pewnością przesłuchiwano mężczyzn. Stanęła w drzwiach sali, a wszystkie spojrzenia skierowały się na nią.
- Sorciere, to nie odpowiedni... - zaczął Tony.
- Wiem. - Urwała zamykając za sobą drzwi. - Witaj Robert. - powiedziała kiwając głową do jednego z policjantów, zdziwionego widokiem Quiche. Wuj odkiwnął jaj głową.
- O co chodzi?- zapytał Steve. W sali był tylko: on, Tony, Natasha, kilku policjantów i czwórka skutych mężczyzn.
- Niech on powie. - mruknęła kiwając brodą na mężczyznę, który ostatnio bliżej zaznajomił się z jej kolanem. Skrzywił się na jej widok
- To ona. - przyznał cicho. - To ją zaatakowaliśmy.
- Sorciere?! - wyrwał się Robert zaskoczony tym co usłyszał. - Chole...
- Tak. - powiedziała decydując się na szczerość - Byłyśmy tam obie.
- Pan zna drugą dziewczynę? - Spytał Steve Roberta.
- To moja córka, kuzynka Sorciere. - powiedział nieźle skołowany. - Ale to nie możliwe, obie były u nas w domu gdy to się stało.
- Wyszłyśmy na spacer. Po całym tym zdarzeniu postanowiłyśmy, że zachowamy je dla siebie.
- Nie dziwię wam się.- mruknęła Natasha.
- Pójdzie Pani z nami. - powiedział inny z policjantów. - potrzebne nam będą zeznania. Robert, twojej córki też.
- Dobrze, ale chcę by przy zeznaniach była obecna agentka Romanoff. - stwierdziła Quiche. - Za pół godziny stawię się na komisariacie.
Policjanci w raz z zmartwionym Robertem wyprowadzili oskarżonych z pomieszczenia a Sorciere została sama z Stevem Natashą i Tonym
- Czemu od razu nam tego nie powiedziałaś?- zapytał nieco nerwowo Steve. -
- A ty byś powiedział coś takiego?- wtrąciła Natasha, która starała się zrozumieć dziewczynę. - Pomyśl Steve. Postaw się w jej sytuacji. Została zaatakowana, a na dodatek po raz kolejny natknęła się na tego psychopate...
- Mogła choć wspomnieć przecież byśmy jej pomogli!
- Nie kłóćcie się. Nie o mnie - odburknęła Quiche żałując, że tu jednak przyszła. Tony chciał coś powiedzieć jednak zamilkł i wpatrywał się za plecy dziewczyny, która szybko podążyła za nim wzrokiem.
W pomieszczeniu stał Loki. Kapitan stanął w bojowej pozie, Natasha celowała w czarnowłosego z pistoletu, a rękę Tonnyego pokryła już metalowa rękawica. Wszyscy prócz Sorciere byli przygotowani na atak. Ona za to była z jednej strony zła, a z drugiej smutna, że ten idiota, dla którego dobra zaryzykowała i którego obecność początkowo zataiła, tak po prostu się pojawił. Czuła jak z powodu zdenerwowania w jej żyłach krew zastępowała energia, magia. A serce pompowało ją do każdej komórki w jej ciele.
- Tak witacie gości? Nie chcę przecież zniszczyć Nowego Jorku. Znowu.- prychnął Loki - To było trzy tygodnie temu. - powiedział siadając na długim stole w niewielkiej odległości od Quiche. Ku zdziwieniu i niejakim przerażeniu obecnych tam Avengersów zaczął zawijać na palce jej czarne kosmyki i kontynuował. - Wiesz Stark, całkiem miło tu macie. Nie mówię oczywiście o tym budynku, bo moim zdaniem wystrój jest okropny...
- Dziękuję? - powiedział Tony nadal celując.- Wystrój swojej celi będziesz mógł zmieniać jak często Ci się będzie podobać Jelonku. - Uśmiechnął się nieszczerze. Nie podobała mu się odległość w jakiej siedział jego nieprzyjaciel od Quiche. Gdyby strzelił mógłby ją przypadkiem trafić.
CZYTASZ
Tajemnice ||Marvel ||L.L.
FanfictionKażdy z nas ma jakieś tajemnice... Szkoda tylko, że czasami mogą mieć one poważne konsekwencje, nie tylko dla nas, ale dla naszych bliskich. Jak trudno odkrywa się zatajoną prawdę, przekona się Sorciere Quiche. Życie nie raz zaskakuje. Ludzie, kt...