XI

563 53 2
                                    

Kiedy Sorciere skończyła ciasto wstała, a Loki zaraz za nią. Po gentlemeńsku otworzył drzwi puszczając ją przodem. W drodze do hotelu Laufeyson zniknął, jednak Quiche nie specjalnie się tym przejęła. Okazało się, że "pokój" wynajęty przez Starka, to tak na prawdę luksusowy apartament w jednym z najlepszych paryskich hoteli- George V four Seasons. Sorciere podeszła do lady w recepcji ciesząc się z elementarnej znajomości francuskiego, która okazała się zbyteczna, gdyż jedna z siedzących tam recepcjonistek płynnie mówiła po angielsku.  Wnętrze budynku było pełne przepychu. Dominowało złoto i biel. Kobieta prowadząca ją do pokoju wskazała drogę na hotelowy basen, spa oraz restauracji 

- Tony przesadził - mruknęła do siebie  idąc w stronę prywatnej windy. Gdy weszła do pokoju tylko utwierdziła się w swoim przekonaniu. Apartament był ogromny. Dominowały biel, złoto i granat.  Wielka sypiania z ogromnym łożem z baldachimem, łazienka w której sufit wygięty w łuk pokryty był ciemnymi płytkami i oświetlony mnóstwem małych lampeczek, przypominając rozgwieżdżone niebo. Na wannie, w której spokojnie zmieściłaby się drużyna koszykówki, stały świece, srebrna taca z kieliszkami i pojemnik z lodem w którym zanurzony był szampan. Sorciere usłyszała pukanie do drzwi, gdy przeszła do części głównej apartamentu, w drzwiach stanęła pokojówka.

- Potrzeba czegoś? Może naszykować kąpiel?- zapytała

- Tak poproszę.- odpowiedziała nieco zmieszana Quiche, a kobieta ruszyła w stronę łazienki. Gdy powróciła spojrzeniem do salonu, na kanapie rozwalony był już bóg kłamstw. - nie za wygodnie? 

- Nie, może być- odpowiedział z zamkniętymi oczyma. Sorciere wywróciła oczyma podchodząc bliżej już chciała złapać go i odesłać w jakieś "miłe miejsce", gdy jej ręka przeszła przez niego na wylot, a on sam rozmył się. 

- Iluzja? Serio?- zapytała siadając na kanapie. Minęła chwila a dziwnie czerwona na twarzy pokojówka wyszła z pokoju. Sorciere poszła do łazienki. Szybko odwróciła wzrok gdy ujrzała, że wannę zajmuje dobrze znany jej osobnik. - Czemu nie uprzedziłeś że tu jesteś?

- A miałem?- zapytał wchodząc do łazienki normalnie (jak na niego) ubrany. Sorciere odwróciła się z powrotem w stronę wanny i z ulgą stwierdziła, że nikogo w niej niema.

- Możesz skończyć z tymi sztuczkami? Dwa razy taka sama akcja pod rząd przestaje być śmieszna.

- Może dla Ciebie. Dla mnie to wciąż jest zabawne. Mina tej kobiety... Patrzyła z uwielbieniem na moje ciało. Tak jak ty na ten kawałek tortu w kawiarni.

- Idź się utop.

- Auć... To nie było miłe. Kobieta nie powinna zachowywać się...

- Skończ z tym mądrowaniem zanim ja skończę z Tobą. Niby jesteś "taki zły", a prawisz mi morały odnośnie zachowania. To normalne?

- Etykieta królewska.- powiedział z dumą

- No cóż, ja żadną księżniczką nie jestem, więc mnie ona nie obowiązuje. Potrafię się zachować, bo jak byś nie zauważył, jestem dorosła. Nawet mogłabym być miła, ale mnie denerwujesz. Dobranoc.- powiedziała przenosząc go gdzieś na sybir. Zanurzyła się w gorącej wodzie, a po kąpieli przywołała z wieży Stark'a swoją pidżamę by chwilę później zasnąć otoczona jedwabną pościelą. 

Rankiem obudził ją chłód. Pod policzkiem czuła przerażające zimno, a wiatr powiewał jej po kostkach. Otworzyła oczy, zmarznięta siadając by rozejrzeć się w okół. Z przerażeniem odkryła, że znajduje się na najbardziej rozpoznawalnej paryskiej budowli. Znajdowała się na ostatniej kondygnacji wieży. Wiatr uderzał ją w twarz zabierając przy tym drobne płatki śniegu z jej włosów. 

Tajemnice ||Marvel ||L.L.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz