IX

691 54 3
                                    

Ranek Sorciere nie był specjalny. Loki'ego też nie widziała. Po jej wczorajszym numerze biedak najwyraźniej zawstydził się. Ostatni raz założył coś, co dostał od brata. Nie spodziewał się, że szarooka będzie zdolna do takiego czynu. Musiał to przemyśleć. W czasie gdy Sorciere nudziła się na pierwszym wykładzie, Loki przeniósł się na himalaje. Ze szczytu jednej z najwyższych gór obserwował świat. Zwrócił uwagę na grupę alpinistów. Głupcy. Zaraz będzie burza. -zaśmiał się w duchu. Przyglądał się im dalej. Dostrzegł dwie kobiety, pięciu rosłych mężczyzn oraz drobniejszą postać wlokącą się z tyłu. Chłopcu najwyraźniej nie podobała się wyprawa. Grupa zatrzymała się by rozbić obozowisko. Jeden z mężczyzn, pewnie ojciec podszedł do chłopca. Chwilę rozmawiali, po czym mężczyzna zaczął szarpać syna. Loki'emu chwilę przez myśl przeszło, że to niezwykle podobne do jego obecnych relacji z "rodziną". Odyn też chciał by był kimś innym. Chciał zaplanować mu życie w cieniu Thora, chciał... Ale na marne. W końcu nie należał do ich rodziny. Był przecież lodowym Olbrzymem...

Loki odpędził od siebie myśli, które zeszły na zdecydowanie zły tor. Przeniósł się koło chłopca.

- Zostaw go - powiedział do mężczyzny, który niemal zszedł na zawał na jego widok. - Nie zmuszaj go do bycia kimś kim nie jest i kim nie chce być. - rzucił

- Dzi-dziękuję - wydukał chłopiec, po którego twarzy leciały łzy. Tak podobny...

- Idziesz ze mną. - powiedział do chłopca.

- C-co? Gdzie?

- Na dół. Wdziałem tam jakiś budynek. Tam się zatrzymaliście? - zapytał a chłopiec pokiwał głową.

- To dzień drogi. Niedługo zacznie zmierzchać - wtrącił ojciec. Loki tylko uśmiechnął się szyderczo i przeniósł chłopca w raz z sobą do pensjonatu u podnóża góry.

- Dziękuję. - powiedział chłopiec zdejmując z głowy wielki kaptur. Chłopak ze zdziwieniem rozglądał się w okół widząc miejsce z którego wyruszyli przed świtem. Laufeyson przyjrzał się dzieciakowi. Był to szatyn, który mógł mieć najwyżej czternaście lat. - Nienawidzę wspinaczki.

- Ojciec chce byś był jak on? -zapytał czarnowłosy bacznym spojrzeniem lustrując postać przed sobą.

- Niestety. Nie jest Panu zimno?- zauważył szatynek. W końcu mężczyzna miał na sobie tylko zbroję. Loki już miał zaprzeczyć, gdy dzieciak znowu się odezwał. - Może chce pan gorącej czekolady? Zapraszam- powiedział kierując się w stronę drzwi. Loki podążył za nim pozwalając się ugościć. Udali się do kawiarenki znajdującej się w budynku. W międzyczasie Laufeyson ku zachwytu chłopca użył iluzji i zamienił zbroję na coś mniej rzucającego się w oczy. 

- Dlaczego z nimi poszedłeś? - zapytał, gdy chłopiec podał mu zadziwiająco smaczny napój.

- Ojciec marzył o rodzinnym zdobyciu szczytu.

- Niespełnione ambicje. Skąd ja to znam...- mruknął Loki - Mów dalej

- W raz z moim starszym bratem od kilku lat się wspinają. To taka rodzinna tradycja, tylko... Ja nie chcę. Jestem od nich inny i przez to zawsze mi dokuczali.- wyznał chłopak- A Pan? Panu też kazali być kimś im Pan nie jest?- zapytał a za oknem rozpętała się burza zwieńczona piorunem. Laufeyson się wzdrygnął. Pioruny kojarzyły mu się tylko z jednym.

- Tak. - przytaknął już otwierając usta by opowiedzieć mu swoją historię kiedy opamiętał się i odpowiedział tylko - Ale to już nie ważne - po czym wstał i opuścił rozmówcę by na powrót udać się na jakieś odludzie. Miał wiele do przemyślenia. Prawie zwierzył się chłopcu ze swoich problemów. Książe Asgardu chciał użalać się jakiemuś dzieciakowi! Zdecydowanie coś się z nim dzieje, a te zmiany zaczęły go niepokoić. I jego własne słowa. Czy on nazwał poczynania Odyna nieważnymi? Nie, to było tylko by sławić chłopca... Tylko...

Tajemnice ||Marvel ||L.L.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz