Rozdział 12

163 32 15
                                    


Kiedy już ułożyłam swoje tłuste dupsko na jego grzbiecie Adrian zaczął biec. Czułam jak błoto wysycha na mojej sierści a lodowaty podmuch wiatru przeszywa moje ciało, z tego co zrozumiałam to zmierzaliśmy do jakiegoś klanu.
Adrian przyśpieszył, wydawało by się, że biega szybciej niż gepard. Ale chwila, zaraz. Zatrzymaliśmy się, przed nami widniały dwie ścieżki, jedna była z piasku a druga z kamieni. Dopiero teraz zauważyłam że las który kiedyś tak często odwiedzałam tak na prawdę skrywa więcej tajemnic niż ja się myłam.
Ciągle staliśmy w miejscu

- Co się stało? Czemu stoisz? Aż tak ciężka chyba nie jestem

- Ciii...

Nie wiedziałam o co mu chodzi ale postanowiłam się go posłuchać. Usłyszałam obok nas cichy szelest, zaczęłam się bać.

- A-Adrian boje się -wyszeptałam

- Kiedy doliczę do 3 masz się szybko gdzieś ukryć jasne? -szepnął tak cicho jak tylko się dało.
Przytaknęłam i czekałam na jego ruch.

-Raz...

Rozglądałam się szybko po lesie gdzie by tu się schować, w pewnym momencie dostrzegłam potężne korzenie dębu. Wyglądał na bardzo stary a korzenie były tak dużo że mogłam spokojnie się między nimi schować.

-Dwa...

Muszę z tą łapą pobiec tak szybko jak tylko umiem, jeszcze nie wiem co on planuje ale lepiej go posłucham.

-Trzy!

Szybko się z niego zsunęłam i zaczęłam koślawo biec do wielkiego dębu. Słyszałam za sobą okropne skomlenie i warczenie. Nie wiedząc co się dzieje zatrzymałam się i spojrzałam za siebie. Widziałam Adriana otoczonego grupką wielkich brudnych czarnych psów.

- Uciekaj!

Usłyszałam krzyk Adriana a jeden potężny pies odwrócił się w moją stronę. Byłam tak przestraszona że nie mogłam się ruszyć, dopiero jak ten brudas zaczął biec w moją stronę to się ruszyłam. Kiedy biegł czułam jak ziemia drży pod moimi łapami. Zaczęłam uciekać do dębu, czułam, że jest tuż za mną. Od dębu dzieliło mnie kilka metrów a każdy krok powodował niemiłosierny ból. W ostatniej chwili wślizgnęłam się między korzenie a za sobą usłyszałam dźwięk zatrzaskującej się potężnej szczęki. Pies był tak duży, że nie był w stanie przedostać się przez korzenie. Krążył wokół drzewa jakieś 10 minut kombinując jakby mnie tu dorwać aż w końcu odpuścił. Poczekałam jeszcze 5 minut, żeby się upewnić że na pewno sobie poszedł. Zaczęłam się czołgać między korzeniami, kiedy się wydostałam w lesie była całkowita pustka. Nie było tam żadnej żywej istoty. Zaczęłam się zastanawiać co się stało z Adrianem i co zrobiły mu te psy. Mam nadzieję, że wszystko z nim w porządku... Było ciemno, nie miałam zegarka ale wiedziałam, że już późna pora więc wróciłam w korzenie, zawinęłam się w kulkę i próbowałam zasnąć. W tych korzeniach czułam się bezpiecznie. Wiedząc, że nie dostanie mnie tu żadne większe zwierze niż ja mogłam spokojnie zasnąć.

*perspektywa Adriana*

- Trzy!

Eliza zsunęła mi się z pleców i pobiegła w stronę starego dębu -dobry wybór -pomyślałem. Nagle znikąd pojawiła się gromada Cieni. To wielkie czarne dzikie dobermany.

[Cień 1] I co teraz zrobisz cwaniaczku?

Nie zwracając na nich uwagi patrzyłem jak radzi sobie Eliza.
Nagle jeden zaczął się demonicznie śmiać. Spojrzałem się na niego -psychopata -pomyślałem i zobaczyłem jak Eliza zwalnia i obraca się w moją stronę.
Bożeee... Co ona robi?!

- Uciekaj!

Wiedziałem że odzywając się pogorszyłem sytuację, jeden z cieni odwrócił się i zaczął biec w jej stronę. Chciałem się na niego rzucić kiedy jego "koledzy" zaczęli mnie gryźć i drapać. Ból był okropny ale zrobię wszystko żeby Eliza była bezpieczna.

- Zależy ci na niej co? -wyrwał jeden z cieni z szyderczym uśmiechem na ryju, pyskiem nie można tego nazwać.

Ten rysunek nie za bardzo mi wyszedł. Pozdrawiam wszystkich fanów paa ;**

Nie tego chciałam [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz