Rozdział.12.

15.4K 844 100
                                    


- Charlotte pomogę ci się teraz wykąpać, dobrze?

Nie wiem co jest tego przyczyną, ale czuję, że mogę jej ufać. Miranda pomaga mi wstać i patrzy znacząco na Luka.

- Luki zostaw nas same.

- Nie ma mowy. Nie zostawię jej.

- Synku obiecuję, że nie ukradnę ci twojej partnerki.- śmieje się żartobliwie

Co takiego? Jakiej partnerki?

- Mamo...

- Lukas wyjdź i zamknij drzwi.

Chłopak wzdycha ciężko ale wykonuje polecenie matki. Kiedy zostajemy same kobieta spogląda na mnie zatroskanym wzrokiem.

- Chodź pomogę ci się wykąpać a potem opatrzymy twoje rany.

Mimo dużego skrępowania zdaję sobie sprawę, że nie dam rady sama tego zrobić. Więc korzystam z jej pomocy. Wchodzę do ciepłej wody i czuję jak moje mięśnie zaczynają się rozluźniać. Miranda bierze gąbkę do rąk, nalewa na nią płyn do kąpieli i zaczyna delikatnie mnie nią myć. Kiedy kończy zabiera się za moje włosy. Płucze je i nalewa sobie na dłonie szampon do włosów. Wmasowuje kosmetyk w moją głowę a ja aż mruczę z zadowolenia. Kiedy kończy zmywa pianę i podnosi ręcznik z póki abym się nim owinęła. Wychodzę z zimnej już wody i otulam się puszystym materiałem. Kobieta patrzy na mnie przez chwilę jakby nad czymś się zastanawiała.

- Wszystko w porządku?- pyta i w miedzę czasie sięga po drugi ręcznik, którym wyciera moje włosy

- Nic nie jest w porządku.- mówię zrezygnowana- Proszę pomóż mi się stąd wydostać.

- Posłuchaj Lotti. Przyjdzie taki czas, że zrozumiesz dlaczego tu jesteś. Powiem ci nawet coś więcej. Pokochasz życie tutaj.- wzdycha głęboko- Wiem, że to wszystko jest dla ciebie nowe, że boisz się ale to minie.

- Chyba Panią źle zrozumiałam.- patrzę na nią jak na totalną wariatkę- Pani syn mnie porwał, przetrzymuje mnie w tym domu wbrew mojej woli co się już zalicza jako przestępstwo. I ja mam być spokojna.

Miranda patrzy na mnie z szokiem wymalowanym na twarzy. Chyba przesadziłam. Podnosi rękę i jestem pewna, że chce mnie uderzyć. Zaciskam mocno oczy i czekam na cios. Kiedy jednak nie nadchodzi otwieram oczy zaskoczona. Kobieta patrzy na mnie wielkimi oczami.

- Myślałaś, że cię uderzę?- pyta z udręką w głosie

- Ja...ja...

Nie mogłam nic powiedzieć. Zbyt wiele osób mnie skrzywdziło. I naprawdę myślałam, że mnie spoliczkuje. Miranda porywa mnie w ramiona czym bardzo mnie zaskakuje.

- Nie skrzywdzę cię Lotti.- odsuwa się nieznacznie i głaszcze mój policzek- Nie obawiaj się mnie.

- Przepraszam.- szepcze- Ja po prostu boję się.

- Nie mówmy już o tym.- spogląda na moje nadgarstki- Trzeba to opatrzyć.

Siadam na blacie i czekam aż kobieta zajmie się moimi zranieniami. Bierze do ręki środek antybakteryjny i polewa go na obie ręce. Syczę cicho przez piekącą substancję. Matka Luka szuka czegoś w apteczce i po chwili wyciąga opatrunek jednorazowy. Starannie nakłada jeden i drugi.

- Gotowe.- mówi i uśmiecha się do mnie łagodnie- Gdybyś czegoś potrzebowała to poprosi Luka aby mnie powiadomił.

- Zostawiasz mnie?- w przypływie paniki łapie ją za rękę

- Tak kochanie, ale niedługo znów przyjdę.

Nim zdążę zaprotestować kobieta znika z pola mojego widzenia. Czy moje życie nie może być normalne? Czy nie mogę żyć szczęśliwe? Patrzę tępo w swoje odbicie. Po moim policzku spływa łza bezradność. Muszę być silna. Ucieknę stąd. Dam radę. Moje rozmyślenia przerywa czyjaś dłoni wędrująca wzdłuż moich pleców. Odwracam się gwałtownie w stronę intruza. Luke patrzy na mnie ciepłym wzrokiem. Jego zielone oczy iskrzą się na wszystkie strony.

- Proszę.- podaje mi wielką koszulkę, i koronkowe majtki- Ubierz się w to.

Postanawiam, że aby mój plan wypalił muszę minimalnie zacząć się go słychać i udawać miłą.

- Możesz wyjść?- pytam nieśmiało

- Nie ma takiej potrzeby. To ciało i tak jest już moje.

Przechodzi przeze mnie dreszcz obrzydzenia. Ktoś już kiedyś mi to powiedział. I wcale tej osoby dobrze nie wspominam.

- Proszę.- nalegam

- Masz 2 minuty.

Kiwam głową na zgodę i czekam aż wyjdzie. W trybie expresowym ubieram się i niepewnie wychodzę z łazienki.

- Cudownie wyglądasz w mojej koszulce.- komentuje- Chodź tutaj.

Pokazuje na tacę czekającą na łóżku. Pochodzę i siadam na krawędzi mebla. Patrzę podejrzliwie to na jedzenie to na chłopaka.

- Nie martw się, nie otrułem tego.

Na dowód swoich słów bierze do ręki jednego tosta i wgryza się w niego. Kiedy dostrzegam, że nic mu nie jest. Biorę drugi kawałek i pochłaniam go ze smakiem.

- Zjedz jeszcze.

- Nie chcę.

- Lotti...

- Nie jestem już głodna.- tłumaczę

- No dobrze dzisiaj ci odpuszczę.- wyciąga z kieszeni pudełko z lekami i podaje mi je- To ci pomoże zmniejszyć ból głowy.

- Dziękuję.- uśmiecham się do niego sztucznie- Mogę cię o coś spytać?

- Oczywiście.

No to czas zadać najważniejsze pytanie?

- Dlaczego mnie ugryzłeś?

W pogoni za szczęściemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz