Rozdział.25.

13.6K 767 62
                                    

  

      Charlotte

Siedzieliśmy na tej podłodze dobrą godzinę. Moje nogi stały się jak z waty. Próbuję wstać, lecz przed tym powstrzymują mnie ramiona Luka.

- Gdzie się wybierasz?- mruczy w moją szyję i liże swoje ugryzienie

- Chciałabym wstać. Nogi mi zdrętwiały.

- Już, już.- podnosi się ze mną na rękach

- Miałam na myśli to iż chcę stanąć na własnych nogach.

- Jesteś moją mate i będę cię rozpieszczał na wszelkie sposoby.

Lukas niesie mnie do sypialni i kładzie na łóżko. Muszę z nim porozmawiać na temat mojego powrotu do domu. Wreszcie mamy na to czas.

- Musimy porozmawiać.- biorę głęboki wdech

- O czym tylko zechcesz.- uśmiecha się i siada obok mnie kładąc rękę na moim udzie

- Bo ja...- zacinam się- Zastanawiam się kiedy będę mogła wreszcie wrócić do domu?- mówię na jednym wdechu

Luka sztywnieje i zaciska dłoni na moim udzie wywołując nie mały ból. Jednak nie daje po sobie tego poznać.

- O czym ty mówisz Charlotte?- pyta i nie czeka na odpowiedź- Nigdzie się nie wybierasz.- warczy- Zostajesz tutaj.

- Nie.- macham głową na boki- Muszę wrócić do domu. Mojego domu.

- Tu jest twój dom.

- Luka...- zaczynam, lecz on od razu mi przerywa

- Nie możesz odejść. Nie pozwalam ci.

Uścisk na moim udzie staje się nie do wytrzymania. Syczę z bólu i próbuję zabrać dłoni Luka. Jednak on wydaje się niewzruszony.

- Nie masz prawa mnie zostawić. Jesteś moja.

- Luka błagam cię przestań.

Czuję jak moje oczy robią się wilgotne od łez.

- Proszę.

To chyba na niego działa, bo momentalnie mnie puszcza i odskakuje na drugi koniec łóżka.

- Ja przepraszam.- chłopak zaczyna ciągnąć za końcówki swoich włosów- Nie chciałem. Ale ty chcesz mnie zostawić. A ja nie mogę być znowu sam. Nie mogę.

Patrzę na swoją nogę. Widnieje już na niej duża sina plama. Po mimo bólu wstaję i podchodzę do chłopaka. Dotykam delikatnie jego policzka.

- Ja nie odchodzę.- gładzę szorstką skórę od zarostu- Coś mnie do ciebie ciągnie Luka ale ja chyba nie jestem jeszcze gotowa na taki krok jak przeprowadzka. Potrzebuje przestrzeń. Możemy przecież spotykać się nawet kiedy będę mieszkała u siebie.

Lukas przygarnia mnie do swojego ciała i owija rękoma niczym winorośl. Nie sprzeciwiam się temu. Wiem, że to nie ma sensu.

- Nie wypuszczę cię stąd. Nie ma takiej opcji.

- Ale...

- Nie ma żadnego "ale". Zrobię wszystko abyś była szczęśliwa, prócz odejścia ode mnie.

- Nie chcę siedzieć zamknięta tutaj w czterech ścianach.

- Na razie nie mogę cię wypuścić.

- Dlaczego?

- Bo boję się, że jak tylko dam ci trochę swobody to ty uciekniesz od mnie!- jego krzyk rani moje uszy.

Zaczynam się wyrywać, lecz bez większego skutku. 

- Nie będę twoją niewolnicą.- nie wiem skąd u mnie ta odwaga na wypowiedzenie tych słów

- Coś ty powiedziała?!

- Powiedziałam, że nie będę twoją niewolnicą. Nie dam się tu zamknąć.

Lukas zrywa się z łóżka i nim jestem zdolna zarejestrować co się dzieje, zostaję przyciśnięta do ściany. Jego dłoni zaciska się wokół mojej szyi w stalowym uścisku.
Dostrzegam jak tęczówki chłopaka stają się czarne.

- Nie masz prawa tak mówić.- odciąga mnie trochę od ściany aby po chwili uderzyć moim ciałem o nią

- Mogę wszystko.- chrypie ledwo słyszalnie- Jestem wolnym człowiekiem.

- Jesteś moja do cholery! Tylko moja!

- Nie jestem rzeczą.

Lukas rzucił mnie na drugą ścianę. Uderzyłam w nią z ogromną siłą. Zaczęłam łapać życiodajny tlen. Moja płuca palą żywym ogniem a kręgosłup nieprzyjemnie promieniuje.

- Nigdy stąd nie wyjdziesz.

Warknął mijając mnie po drodze. Wyszedł z sypialni nawet na mnie nie patrząc. Słyszę szczęk przekręcanego zamka.

A było tak pięknie.

W pogoni za szczęściemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz