Charlotte
- A wtedy Luki skoczył z mostu do wody.
Miranda kończy opowieść a wszyscy łącznie ze mną zanoszą się śmiechem. Nawet Lukas, uśmiecha się pod nosem.
- Mamo czy musisz mnie kompromitować przy Lotti?- Luki udaje zdenerwowanego
Muszę mu przyznać rację w tym, że jest to dość kompromitująca opowieść. Miranda opowiedziała mi jak jej najstarszy syn do 10 roku życia miał swojego ukochanego misia i gdy byli nad jeziorem latem malec upuścił do wody misia stojąc na moście. Lukas tak kochał misia, że po mimo iż w tamtym miejscu było ponad 4 metry głębokość to chłopak wskoczył ratować pluszaka. Oczywiście nie umiał pływać i już po kilku sekundach zaczął się topić. Na szczęście Aron był w wodzie i w porę zainterweniował. Jednak najśmieszniejsze było to, że rodzice musieli na chama trzymać chłopca bo ten wyrywał się z zamiarem ponownego ratowania misia.
- Wiesz co Lotti, jeżeli wasze dzieci będą z charakteru takie jak Lukas to ci szczerze współczuje.- momentalnie przestałam się uśmiechać- Kocham mojego syna, ale charakter ma paskudny.
Poczułam nieprzyjemne ukłucie w sercu. Ja nie będę miała malutkiej kopi Lukasa. Nie będę mogła dać mu tego czego pragnie. Odsuwam się od stołu i wstaję niezgrabnie.
- Przepraszam muszę wyjść.- ruszam do wyjścia
- Źle się czujesz skarbie?
Słyszę za sobą pytanie Mirandy, lecz nie odpowiadam na nie. Szybkim krokiem przemierzam korytarz. Widzę drzwi prowadzące do ogrody. Nie myśląc zbyt wiele otwieram je i dosłownie wybiegam na świeże powietrze. Oddycham głęboko i zaciskam mocno zęby. Powstrzymuje łzy, które chcą wypłynąć. Nie mogę się rozkleić. Za dużo w ostatnim czasie płaczę. To musi się zmienić. Nie mogę pozwolić aby uczucia zawładnęły mną. Muszę być silna. Nagle czuje ciepłe ręce, które oplatają mnie niczym winorośl i już po chwili jestem przygnieciona do ciepłego torsu Luki. Wtulam się w niego czując ukojenie dla moich zszarganych nerwów.
- Moja matka nie powinna wspominać o dzieciach przy tobie.- szepcze w moje włosy- Przeprasza.
- Nie masz za co.- wzdycham- To normalne, że pragnie kolejnego wnuka.
- Ale przekaże jej aby nie rozmawiał na ten temat przy tobie.
- Nie.- odwracam się do niego gwałtownie- Proszę nie. Nie chcę aby traktowała mnie jak niedorajdę.
- Jesteś pewna?
- Tak.
Uśmiecham się do niego delikatnie i całuje go w usta. Słyszę za nami gwizdy i śmiech. Otwieram oczy i dostrzegam pełno łudzi, którzy stoją i klaszczą. Rumienię się zawstydzona i wciskam się jeszcze bardziej w tors Luka.
- Co to za ludzie?- szepcze mu na ucho
- To nasze stado skarbie.- całuje mój czerwony policzek
Rozglądam się dookoła. Ludzie się zbierają wokół nas i zaczynają wiwatować.
- Dlaczego się cieszą?- pytam szczerze zainteresowana
- Jesteś moją mate czyli przyszłą Luną tego stada, a jednocześnie matką dla wszystkich jego członków. Cieszą się, że cię odnalazłem.
Wszyscy cieszą się i radują. Dzieci piszczą i biegają dookoła nas, a dorośli głośno klaszczą. Czuję radość, która rozpiera mnie od środka.
Nieznajomy
- Przygotowałaś wszystko?- pytam po raz setny
- Czyżbyś we mnie wątpił?- pyta z przekąsem
- Wolę się upewnić, że wszystko jest dopracowane.- tłumaczę
- Spokojnie wszystko działa według planu.
- Lucy.- łapię ją za rękę- Pamiętaj, że mamy tylko jedną szansę.
CZYTASZ
W pogoni za szczęściem
WerewolfCharlotte po przykrych przeżyciach postanawia wyjechać ze swojego rodzinnego miasta. Wyrusza do Nowego Jorku aby zacząć życie od nowa. Aby pozbyć się demonów przeszłość. Czy aby na pewno zazna spokój a może będzie odwrotnie? Czy uda jej się pokonać...