Lukas
- Cholera!- słyszę jak lekarz przeklina
- Co się dzieje?- pytam zaniepokojony
- Uszkodziłem nerw kulszowy.-odpowiada wymijająco- Lukas zawołaj Diego i Marka.
- Po co?
- Nie dam rady sam.- warczy- No już! Biegnij!
Wychodzę z pomieszczenia i biegnę wzdłuż korytarza. Wpadam do gabinetu Diego i zastaję dwóch stojących mężczyzn, którzy patrzą na mnie z zaskoczeniem wymalowanym na twarzy.
- Coś się stało Luke?- pyta Mark
- Vincent was potrzebuje. Uszkodził jakiś nerw dla Charlotte.
- Co takiego?!- Diego wypluwa pitą kawę i razem z Markiem rzucają się w stronę drzwi.
Podążam za nimi i kiedy tylko wchodzę z powrotem do gabinetu Vincenta widzę jak Lotti jest nienaturalnie blada.
- Vincent.- Diego podchodzi do niego a Mark zaczyna badać parametry życiowe mojej kruszynki
- Musimy nastawić kość i...
Przestałem go słuchać. Skupiłem się na mojej laleczce. Uwierzcie mi kiedy wiecie, że twoje szczęście teraz leży na tym stole i walczy o życie jesteście kłębkiem nerwów. Boję się pomyśleć co będzie jak jej nie uratują. Zapewne wtedy rozszarpię każdą osobę, która stanie mi na drodze. Lekarze biegają wokół niej. Majstrują coś przy jej nodze a ja zaraz tu zwariuję. Po godzinie wszyscy trzej patrzą na mnie dziwnym wzrokiem.
- O co chodzi?- pytam zaniepokojony
- Uszkodziłem bardzo ważny nerw.- zaczyna Vincent- Charlotte albo przestanie chodzić albo będzie to robić o kulach.
Podchodzę do niego i wymierzam mu cios prosto w szczękę. Słyszę jak jego kość pękają a szczęka się przesuwa do tyłu. Nie jest mi go szkoda. Zasłużył.
- Coś ty narobił?!- krzyczę
- Luke da się to naprawić- wtrąca się Diego- Ona znów może normalnie funkcjonować. Tylko to zależy od ciebie.
- Co mam zrobić?
- Musisz ją ponownie ugryźć tylko tym razem mocniej.
- Jaki to ma cel?
- Zawarte w naszych kłach substancje działają leczniczo. Dzięki temu kość Charlotte zrośnie się w ciągu 24h i nie powinno być żadnych powikłań.
- Dobrze.- wzdycham
- Tylko Luke pamiętaj.- zatrzymuje mnie Mark- Nie możesz przestać dopóki nie poczujesz, oporu w krwiobiegu.
Kiwam głową na znak zgody. Pochodzę do mojego kwiatuszka i odgarniam włosy z jej lewego ramienia. Całuję ją delikatnie w czoło i przybliżam się do znamienia na obojczyku. Wysuwam kły i zatapiam się w jej ramieniu do połowy. Czuję smak jej krwi. Jest taka słodka. Wsuwam do konica kły docierając w głąb jej ciała. Nagle Charlotte zaczyna się rzucać i po chwili otwiera oczy, a z jej ust wydobywa się szloch. Chcę przestać, lecz słowa lekarza mnie przed tym powstrzymują.
- To normalne Lukas. Nie przerywaj.- zapewnia mnie Diego
Kiedy czuję opór wysuwam kły i liżę kilka razy ranę, która od razu się goi. Moja maleńka patrzy na mnie zamglonym wzrokiem. Przytulam ją mocno chcąc pokazać jej, że jest przy mnie bezpieczna. Najdziwniejsze jest to, że się nie wyrywa. Po paru minutach płaczu jej oddech staje się równomierny, a ona zapada w sen.
- Możesz ją zabrać do siebie Luke.- Mark kładzie dłoń na ramieniu- Gdyby coś się działo to od razu nas powiadom.
Wstaję i ruszam do drzwi. Udaję się do windy i wciska guzik, który zawiezie nas do naszego pokoju. Czekając aż blaszana puszka się zatrzyma przyglądam się Lotti. Mały zgrabny nosek, blond włosy, które pięknie falują na jej ramionach i te oczy... Oczy, które sprawiły, że utonąłem w nich całkowicie i nieodwracalnie.
- Jesteś moja maleńka.- szepczę- Nikomu cię nie oddam.
CZYTASZ
W pogoni za szczęściem
WerwolfCharlotte po przykrych przeżyciach postanawia wyjechać ze swojego rodzinnego miasta. Wyrusza do Nowego Jorku aby zacząć życie od nowa. Aby pozbyć się demonów przeszłość. Czy aby na pewno zazna spokój a może będzie odwrotnie? Czy uda jej się pokonać...