Rozdział.27.

12.3K 744 36
                                    


Budzę się kiedy na zewnątrz zaczyna świtać. Jestem niewyspana i obolała. Nie tylko przez wczorajsze zajście, ale również przez spanie na parapecie. Przeciągam się na moim posłaniu i odwracam głowę w stronę łóżka. Leżący na nim Lukas patrzy na mnie nieobecnym wzrokiem. Ma sine wory pod oczami co świadczy o tym, że nie spał tej nocy. Wygląda dość upiornie wpatrując się tak we mnie. Czując nieprzyjemne ukłucie w sercu odwracam szybko wzrok. Nie podoba mi się poczucie winy, które teraz odczuwam. Staram się to zignorować i zaciskam dłonie w pięści. Nie mogę czuć się winna. To nie moja sprawa co się z nim dzieje.

- Lotti.- słyszę głos Luka- Błagam odezwij się skarbie.- słyszę jak podnosi się z łóżka, jednak ja nie ruszam się nawet o milimetr- Krzycz, bij mnie, wyzywaj i rzucaj rzeczami, ale błagam przestań milczeć. Nie mogę znieść twojej ignorancji wobec mnie.

Nie odzywam się tylko wtulam się mocniej w szybę. Nie mogę zmięknąć. Nie teraz. Wstaję z parapetu i nie patrząc nawet na chłopaka ruszam do łazienki. Załatwiam swoje potrzeby fizjologiczne i staję przed lustrem. Myję dokładnie ręce i przemywam twarz. Nie patrzę w lustro. Nie chcę wiedzieć jak wyglądam. Siadam sobie na płytkach i opieram się o ścianę bokiem. Po jakiś 15 minutach rozlega się pukanie do drzwi.

- Lotti wiem, że już skończyłaś. Wyjdź.

- Nie.

- Kochanie przepraszam wybacz mi, ale to wszystko przez to co powiedziałaś.

Nagle po moim ciele rozchodzi się dobrze znane uczucie gniewu. Jak on śmie obwiniać mnie o to co się stało. Skończony dupek. Prawie mnie zabił i teraz składa na mnie całą winę. Podnoszę się niezgrabnie z podłogi i rzucam się w stronę drzwi. Otwieram je z impetem prawie uderzając tego kretyna w twarz.

- Jak śmiesz zwalać to wszystko na mnie!- zaczynam swoją tyradę- To ty mnie porwałeś. To ty zabrałeś mi wolność. To ty prawie mnie zabiłeś. To wszystko co się dzieje jest tylko i wyłącznie z twojej winy. Nienawidzę cię! Jesteś dupkiem, który patrzy tylko na swoje potrzeby nie licząc się z uczuciami innych!

Nie wiem co się ze mną dzieje. Podchodzę do chłopaka i uderzam go z otwartej ręki w twarz. Kiedy jego wzrok wciąż jest pełen troski i zmartwienia a postawa nie zmienia się nie wytrzymuję i rzucam się na niego z łapami waląc na oślep. Lukas łapie mnie w pasie i przytula tak mocno, że jedyne co mogę robić to tłuc go po plecach. Chłopaka cierpliwie znoś moje zachowanie. Nie przerywa mi co irytuje mnie jeszcze bardziej. W końcu wycieńczona zaprzestaje katowania Luka. Próbuje się jedynie wydostać z jego ramion co przychodzi mi z nie małym trudem.

- Lotti...

- Nie chcę ciebie słuchać.- powstrzymuje go przed dalszym gadaniem- Chcę abyś zostawił mnie samą.

- Nie ma mowy.- warknął

Wkurwiona do granic możliwość odwróciłam się tyłem do niego i zdjęłam koszulkę. Odwiązałam bandaż i pozwoliłam opaść mu na podłogę. Za sobą usłyszałam odgłos wciąganego gwałtownie powietrza co utwierdziło mnie w przekonaniu, że moje plecy nadal wyglądają tragicznie.

- Wystarczająco mnie wczoraj pobiłeś.- zaczęłam podniesionym głosem- Możesz już stąd wyjść.

- KURWA!

Krzyknął i wybiegł z pokoju. Westchnęłam głęboko. Czułam nieprzyjemne kłucie w sercu. Z jednej strony chciałam aby cierpiał, lecz ja cierpiałam razem z nim. Po prostu uczucie, którym darzyłam Lukasa było zbyt silne aby pozostać mu obojętnym. To co się ze mną dzieje jest złe. Nie powinnam w ogóle coś do niego czuć, a tym czasem zakochuję się w nim.


W pogoni za szczęściemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz