Rozdział.38.

9.6K 577 58
                                    


- Miło mi.

Uśmiecham się delikatnie i wyciągam dłoni w stronę dziewczyny. Jednak ta przyciąga mnie w swoją stronę i przytula mnie mocno. Po chwili odrywamy się od siebie. Podchodzę do Lukasa i wtulam się w jego bok. Czuję się niezręcznie przy tej kobiecie. Przyglądam się jej dokładnie i mogłabym przysiąc, że w tej chwili zabija mnie wzrokiem. Patrzy na mnie jakbym zabiła jej matkę. Wzdrygam się przez co zwracam całą uwagę Lukiego na siebie.

- Zimno ci?- pyta z troską wymalowaną na twarzy

- Troszeczkę.- kłamię

- Przyniosę ci coś.- zanim zdążę zareagować już go nie ma

Uśmiecham się od ucha do ucha. Jest taki nadopiekuńczy. Jednak moja radość nie trwa zbyt długo bo z mojej bańki szczęścia wyrywa mnie piskliwy głos tej laski.

- Co ty sobie wyobrażasz kurwa?!- prawie że krzyczy

- Nie rozumiem o co ci chodzi.

- Nie rozumiesz czy nie chcesz zrozumieć?- syczy w moją stronę- Zajęłaś moje miejsce przy Lukasie. On był, jest i będzie mój.

- Luki jest moim mate i jesteśmy sobie przeznaczeni.- tłumaczę

- Śmieszna jesteś.- rechoczę na całe gardło- Jest z tobą z litość. Bo mu przedstawiłaś smutną wersję jak to niby zostałaś zgwałcona.

Zasysam gwałtownie powietrze. Skąd ona o tym wszystkim wie? Kto jej powiedział?

- Może przestałabyś wreszcie grać niewinne, skrzywdzone dziecko i odbierać ludziom ich należne miejsce.

- Ja...ja...

Przerywa mi wejście Margaret do pomieszczenia.

- Cześć Lotti.- wita się ze mną promiennie i całuję w policzek

- Hej.- odpowiadam i udaję, że nic się przed chwilą nie wydarzyło

- A ja?- w rozmowę wtyka się Lucy- Nie przywitasz się z przyszłą szwagierką?

- Witaj Lucy- odpowiada chłodno- Z tego co mi wiadomo to Charlotte zostanie moją szwagierką.- docina jej- Na całe szczęście, bo takiej szelmy w rodzinie jak ty bym sobie nie wybaczyła.

- Wyszczekana jak zawsze. Tylko pamiętaj, że jak zostanę Luną tego stada to mi będziesz oddawać pokłon a nie tej wywłoce.

Odwraca się napięcie i wychodzi dostojnym krokiem z pomieszczenia. Wypuszczam gwałtownie powietrze i dopiero teraz zdaję sobie sprawę, że cały czas je wstrzymywałam.

- Wszystko w porządku skarbie?- pyta zmartwiona

- Tak, tak.- uśmiecham się blado

- Nie przejmuj się tą lafiryndą mój brat nigdy nie zostawi ciebie dla tego ścierwa.

- Ja chyba pójdę na górę i się położę.

- Zaprowadzić cię?- widać, że martwi się o mnie

- Dziękuję ale nie trzeba. Poradzę sobie.

Wracam do windy i wciska guzik z najwyższym piętrem. Drzwi się zamykają a ja patrzę na swoje odbicie. Nie mam nic co byłoby lepsze od tej dziewczyny. Więc dlaczego miałby wybrać mnie a nie ją? Kręcę głową na boki i biorę uspokajający oddech.

- Wszystko będzie dobrze Lotti.- mówię sama do siebie

Drzwi się otwierają a mnie oblewa poczucie, że coś jest nie tak. Na drżących nogach idę w stronę naszej sypialni. Drzwi są uchylone. Pcham je delikatnie i dosłownie tracę grunt pod nogami. Widzę Lukasa, który stoi na środku pokoju. Jednak nie to mnie zamurowało. Zdziwiło mnie to, że do jego twarzy jest przyssana ta szmata. W tym momencie moje serce pękło na milion małych kawałeczków. Czując coraz mniej życiodajnego tlenu odwracam się i rzucam w stronę windy. Drzwi otwierają się niemal natychmiast. Wskakuję do niej i wciskam guzik na parter. Muszę się stąd wydostać i to jak najszybciej. Jak mógł mi to zrobić? Dlaczego? Co ja takiego zrobiłam, że świat wciąż mści się na mnie? Kiedy drzwi się otwierają wybiegam ze środka jakby gonił mnie sam diabeł. Ruszam w kierunku drzwi balkonowych. Otwieram je i wychodzę na zewnątrz. Wbiegam do lasu nie oglądając się za siebie. Nie pozwolę skrzywdzić siebie jeszcze bardziej. Czując ból w klatce piersiowej przyśpieszam. Nie przebiegam nawet pełnego kilometra a moje ciało zostaje brutalnie przyszpilone do drzewa. Czuję nieprzyjemny dreszcze przechodzący po moim ciele.

- Już myślałem, że nigdy cię nie odzyskam.- szepcze mi do ucha

- Eric.- szepczę przez łzy

Chłopak wstrzykuje mi coś w szyję tak szybko, że nawet nie jestem w stanie zareagować. Czuje jak nieznana substancja dostaje się do mojego krwiobiegu. Szyja zaczyna nieprzyjemnie piec a oczy same zamykać. Staram się ruszyć ręką ale nie mogę. Co do cholery? Czy on mnie naćpał? Chcę coś powiedzieć. Nawet wykrzyczeć ale nie mogę, bo czarna dziura zasłania mi widoczność i zabiera w wir zapomnienia.

W pogoni za szczęściemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz