Rozdział.39

9.3K 548 39
                                    

       *Lukas*

Przeglądam ubrania Lotti w poszukiwaniu jakiegoś swetra, który nie miałby za dużego dekoltu. Nagle słyszę chrząknięcie za sobą. Odwracam się szybko myśląc, że to Lotti. Moje rozczarowanie jest jednak ogromne kiedy okazuje się, że to tylko Lucy.

- Czegoś potrzebujesz Lucy?- pytam i mijam ją w drzwiach

- Co tak ostro kocie?- pyta żartobliwie

Patrzę na nią wzrokiem typu "Nie pozwalaj sobie na zbyt wiele".

- No nie patrz tak na mnie. Oboje wiemy, że kiedy już tu przyjechałam to możemy być razem.

- Ja już mam partnerkę.- zauważam

- Oj Lulu nie bądź śmieszny ona nigdy mnie nie zastąpi.

- Już zastąpiła.- przerywam jej bezsensowny potok słów- Nic nie sprawi, że do ciebie wrócę.

- Tak ci się tylko zdaje.- chichoczę pod nosem

- Co masz na myśli?- pytam podejrzliwie

Znam na tyle Lucy, że wiem jaka podła potrafi być.

- Właśnie to.

Mówi i rzuca się na mnie. Nim zdążę jakkolwiek zareagować jej poklejone błyszczykiem usta zderzają się z moimi. Stoję jak kołek nie wiedząc co się dzieję. Z chwilowego odrętwienia wyrywa mnie słodki zapach cynamonu i jagód, a to może oznaczać tylko jedno. Lotti tu jest. Przerażony odpycham od siebie Lucy i patrzę na nią wściekły.

- Jakim kurwa prawem mnie dotykasz?- warczę w jej stronę

- No tylko mi nie mów, że ci się nie podobało.- jej pisk zaczyna mnie drażnić

W błyskawicznym tempie znalazłem się blisko niej. Złapałem ją za szyję i uniosłem nad podłogę.

- Zapamiętaj sobie, że przy moim boku jest tylko i wyłącznie miejsce Lotti. To ona i tylko ona ma prawo mnie całować.

Dziewczyna nieudolnie próbowała się uwolnić, lecz bezskutecznie. W końcu znudzony rzuciłem jej ciałem o podłogę. Odwróciłem się napięcie i ruszyłem w pogoń za moim skarbem. Postanowiłem, że zbiegnę schodami. Po mimo tego, że ten dom jest 80-dziesięcio piętrowy to zbiegnięcie po nich jako wilkołak zajmie mi mniej niż 30 sekund.

Kiedy docieram na dół zapach Lotti jest słaby i niewyraźny. Idę za resztką jej zapachu. Wychodzę przez drzwi balkonowe i ruszam do lasu. Jednak wkrótce zapach się urywa a ja tracę trop. Wyję przeciągle i wracam jak najszybciej do domu. Wpadam do środka jak burza. Nie wiele brakuje a stratowałby maleńką Amy.

- Uwaziaj!- krzyczy zbulwersowana

W normalnych okolicznościach by się zaśmiał z jej władczego tonu ale teraz nie mam do tego głowy.

- Zejdź mała nie mam teraz czasu.

Ominąłem ją i pognałem do kuchni bo to stamtąd słychać śmiechy i chichoty. Wchodzę do pomieszczenie i kiedy widzę stojącą na środku Lucy coś we mnie pęka. Bądź co bądź to jej wina, że Lotti gdzieś zniknęła. Podchodzę szybkim krokiem w kierunku swej ofiary i wymierza jej siarczysty policzek. Dziewczyna upada z łoskotem na ziemie.

- Lukas!- drze się moja matka, a ojciec jej wtóruje

- Co ty wyprawiasz?- pojękuję Lucy

- Przez ciebie Charlotte uciekła.- zarzucam jej

Widzę jak Margaret zaciska dłonie w pięść i zaczyna uderzać stopą o podłogę. Zawsze tak robi jak coś wie.

- Margaret.- zwracam się do siostry

- Dzisiaj byłam świadkiem jak ta szmata groziła Charlotte.

- I dlaczego mi tego nie powiedziałaś?!- krzyczę

Nagle Lucy zaczyna się śmiać. Zachowuje się jak chora na umyśle.

- Co cię bawi?

- To, że i tak jej nie odzyskasz. On jej nie odda.

- O czym ty mówisz?

- On nie oddaje swoich rzeczy.- rechocze

Nie wytrzymuje i zaczynam ją dusić. Dziewczyna próbuje za wszelką cenę się wydostać, lecz bez skutecznie. Jest po prostu słabym ścierwem.

- Powiedz mi wszystko co wiesz inaczej cię zabiję.- grożę jej

Lucy chyba zauważa, że mówię całkiem poważnie. Macha głową na znak zgody. Puszczam ją i czekam na wyjaśniania.

- Lotti ci opowiadała o chłopaku sprzed kilku lat, prawda?

- Tak.- warczę

- Zawarłam z nim układ. Ja odbiję ciebie a on zabierze ją. To wszystko było ukartowane.

- Ty szmato.

Nie mam sił już powstrzymywać się. Łapię w odpowiedniej pozycji Lucy i skręcam jej kark. Słychać charakterystyczny trzask a po chwili na kuchenne płytki spada martwe ciało dziewczyny. Spoglądam w górę i widzę, że każdy patrzy na mnie z przerażeniem w oczach.

- Simon zwołaj ludzi, mają zacząć przeszukiwać teren.

Wydałem rozkaz i wyszedłem z pomieszczenia. Teraz ważne jest tylko odnalezienie mojej perełki.

W pogoni za szczęściemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz