Rozdział.7.

17K 866 47
                                    

     

        Lukas

Jestem trochę poddenerwowany. Dziewczyna, którą dziś spotkałem w lesie była niezwykła. Nie wiem co się tam wydarzyło. Nie potrafiłem zidentyfikować co się dzieje, a kiedy mój wilk przejął kontrolę jej już nie było. Chodzę z Margaret po markecie już godzinę. Rodzice poprosili mnie aby zrobiła zakupy co było dla mnie nie małym szokiem. No bo od tego mamy przecież omegi. To one są od zajmowania się takimi sprawami. Postanowiłem, że zabiorę ze sobą Margaret. Moja młodsza siostrzyczka nie wychodziła z domu odkąd urodziła się Amy. Poświęciła się całkowicie macierzyństwu. Amy i Simon to jej cały świat. Czasami zazdroszczę jej tego. Zna swojego mate od zawsze. Ma obecnie 20 lat i jest szczęśliwą matką i partnerką. Rodzice nic nie mówią ale wiem, że już by chcieli abym znalazł swoją wybrankę i jednocześnie przyszłą Lunę stada. Jestem najstarszy z mojego rodzeństwa i to mnie przypadnie pałeczka Alfy. Tak szczerze powiedziawszy to wątpię abym w ogóle kiedykolwiek spotkał swoją partnerkę. Dlaczego? Otóż mam już 24 lata a u wilkokrwistych mate odnajduje się od 16 do 20. roku życia. Szansa na to, że ją teraz znajdę to jeden na milion.

- Luke.

- Tak?- patrzę w stronę Margaret

- Znowu się zawiesiłeś. 

- Nie praw...- przerywa mi mój telefon, patrzę na wyświetlacz i uśmiecham się- Twój mąż nie może bez ciebie wytrzymać.

- Dzwoni?

- Tak

- To na co czekasz. Odbierz. Może coś się stało Amy.

O Boże  znowu to samo. Jest wspaniałą matką, ale straszna z niej histeryczka. Wykonuję jej rozkaz i odbieram telefon.

- Słucham.

- Jezu stary czemu tak długo nie odbierałeś? Stało się coś? Margaret nic nie jest? Gdzie jesteście?

- Ej, spokojnie. Jesteśmy jeszcze w sklepie, zaraz będziemy wracać.

- No dobrze, tylko Luke proszę uważaj na nią.

- Jakżeby inaczej.

Śmieje się i rozłączam.

- I co?

- Wracajmy. Simom martwi się o ciebie.

Ruszamy z wózkami w kierunku Vana. Pakujemy wszystko i wskakujemy do samochodu. Kiedy tylko wyjeżdżam na drogę przyciskam pedał gazu.

- Lukas zwolnij. Zabijesz nas.- panikuje Margaret

Spoglądam na deskę rozdzielczą. 180km/h. Hamuję gwałtownie.

- Przepraszam Mar. Przyzwyczaiłem się do szybkiej jazdy.

- Ze mną masz jeździć normalnie.

- Dobrze.

Po 40 minutach jesteśmy na miejscu. Wjeżdżam przez otwartą bramkę i wyskakuję z auta. Otwieram bagażnik i kiedy mam zamiar wziąć torby, do moich nozdrzy dostaje się najpiękniejszy zapach na świcie. Zapach cynamonu i jagód. Kierowany instynktem ruszam za zapachem. Wkraczam do domu i dostrzegam drobną blondyneczkę, którą obecnie przytula Amy. Mój ojciec coś do niej mówi, lecz kiedy dotyka jej ręki krew mnie zalewa. Z moje gardła wydobywa się ostrzegawcze warczenie.

- Moja.- krzyczę

Dziewczyna odwraca się gwałtownie a ja doznaje szoku. To jest dziewczyna z lasu.

~ To nasz mate.- jęczy mój wilk

~ Jesteś pewny?

~ Tak kurwa. Ona jest nasza.

Dziewczyna zaczyna się trząść a ja ruszam w jej stronę żwawym krokiem. Moje maleństwo odsuwa się ode mnie a ja warczę przeciągle i jednym płynnym ruchem podnoszę ją do góry aby przyszpilić do pobliskiej ściany. Jest stanowczo za lekka. Moja księżniczka rzuca się na wszystkie strony, lecz ja nie mam zamiaru jej nigdzie puszczać.

- Nie kręć się laleczko.- szepcze do jej ucha, a po jej ciele przechodzi dreszcz, mimowolnie uśmiecham się pod nosem

- Puść mnie!- zaczyna krzyczeć

- Przestań.- karcę ją spojrzeniem

- Puść mnie.- powtarza tym razem bardziej opanowanym głosem

- Nie!- wrzeszczę, nie wytrzymując- Nigdy się ode mnie nie uwolnisz!

- Lukas przestań.- słyszę wściekły głos matki

- Mamo to jest moja mate. Nie mogę pozwolić jej odejść.- tłumaczę jej

Spoglądam z powrotem na mojego aniołka i przybliżam swoją twarz aby ją pocałować. Jednak ona robi coś czego zupełnie się nie spodziewam. Uderza mnie z całej siły w moje klejnoty a ja poluzowuje uścisk. Wykorzystuję moją dezorientacje i wyrywa mi się. Rzuca się biegiem do wyjścia. Nim zdążę ją złapać ona jest już na jezdni i tylko widzę jak auto uderza w moją miłość. Chcę podbiec do niej jednak jestem mocno trzymany przez ojca i mojego młodszego brata Viktora. Widzę, że moja kruszynka ledwo wstaje i patrzy na mnie. Kiedy nasze spojrzenia się krzyżują strach w jej oczach paraliżuje mnie. Ledwo przytomna ucieka do swojego domu. Rzucam się jak opętany.

- Puszczajcie mnie do cholery!- drę się

- Lukas uspokój się.- upomina mnie ojciec i razem z bratem wciągają mnie do wnętrza domu

- Jak mam się uspokoić?! To jest moja mate i prawie zginęła sekundę temu na drodze.

- Luki ja pójdę z Vincentem do niej i sprawdzę czy wszystko w porządku.- mówi mama

- Ale...

- Vincent ją zbada i sprawdzi czy nie doznała większych urazów.

- Dobrze.

Mówię zrezygnowany i zjeżdżam plecami po ścianie.


W pogoni za szczęściemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz