Rozdział.14.

15K 817 86
                                    

Charlotte

Budzę się wypoczęta. Otwieram leniwie oczy i rozglądam się dookoła. Na dworze jest już ciemno. Dziwne. W pokoju nikogo nie ma. Nasłuchuję aby mieć pewność, że jestem sama. Słyszę szum wody w łazience. Czyli Luke bierze prysznic. Dobrze. Mam teraz szansę na ucieczkę. Wstaję pośpiesznie z łóżka prawie się przewracając i dopadam do drzwi. Zamknięte.

- Cholera.- klnę pod nosem

Rozglądam się gorączkowe po pokoju szukając upragnionego przedmiotu. Mój wzrok zatrzymuje się na szafce nocnej. Tam właśnie jest mój skarb. Luke ty idioto. Śmieję się z niego w myślach. Podchodzę cicho do mojej zdobyczy i delikatnie ją podnoszę. Wracam na palcach do drzwi. Wkładam ostrożnie klucz do dziurki i przekręcam go w prawą stronę. Naciskam delikatnie klamkę i otwieram drzwi. Postanawiam, że będę miała większe szanse jak go zamknę. Tak więc robię. Cała w skowronkach ruszam przed siebie. Widzę schody a obok windę. Wiem jak duży jest ten budynek. Zanim bym zeszła po tych schodach to zielonooki zdążyłby się wydostać. Wchodzę do windy i wciskam guzik z napisem "PARTER". Czekam aż to pudło się otworzy a ja będę wreszcie mogła stąd uciec. Kiedy maszyna się otwiera wychodzę z niej szczęśliwa. Jednak moja radość natychmiast ulatuje kiedy dostrzegam trzy postacie patrzące na mnie z niedowierzeniem. No pięknie. Przed mną stoją właśnie rodzice Luka i jakiś chłopak.

- Charlotte co ty tu robisz?- pyta mnie spokojnie Miranda chodzi w jej oczach błąka się niepokój

- Jak to co?- rzucam z kpiną- Próbuje się stąd wydostać.

- Gdzie jest Luke?- tym razem pytanie zadaje Aron

- Jest zamknięty w swoim pokoju.- staram się robić wrażenie spokojnej

- Charlotte może lepiej jak wrócisz.- proponuje Miranda a w jej oczach widzę strach

- Nie ma takiej opcji. Nie jestem zabawką. Wracam do mojego mieszkania. Spakuje się i wrócę z powrotem do Londynu.

Staram się udawać twardą chodzi w środku krzyczę jak mała dziewczynka. Ruszam szybkim krokiem w stronę drzwi, jednak powstrzymuje mnie przed tym czyjaś silna dłoni. Spoglądam na osobę, która powstrzymuje mnie przed zrobieniem kolejnego kroku. Chłopak, który cały czas przyglądał nam się w milczeniu teraz piorunuje mnie spojrzeniem.

- Posłuchaj Charlotte wiem, że mój brat jest trudny ale nie możesz go zostawić. Nie masz takiego prawa.

- Czy w ogóle jesteście świadomi, że porwanie i przetrzymywanie drugiej osoby jest karalne?- pytam z kpiną i nie czekam na odpowiedź- Posłuchaj mnie uważnie.- kieruję swój wzrok prosto ma twarz tego chłopaka- Nie jest przedmiotem, który można postawić na szafce i ma tam stać. Jestem człowiekiem i należą mi się moje prawa. A jedyne prawo jakiego pragnę w tej chwili to wolność.

- Charlotte proszę cię wróci na górę i nie przysparzaj nam jak i sobie kłopotów.- widzę udrękę na jego twarzy

- Przykro mi ale ja nie dam się zamknąć jak niewolnica.

- Ja ci nie pozwolę stąd wyjść.

Chłopak podchodzi do drzwi frontowych i staje przy nich z założonymi rękami. A już po chwili dołączają do niego Aron i Miranda. Kurwa. Przecież ja ich nie pokonam sama. Rozglądam się gorączkowo i dostrzegam drzwi balkonowe.

- Są zamknięte.- zza pleców dochodzi do mnie głos Arona

Co ja mam zrobić? Do Luka na pewno nie wrócę. Nie rozumiem tych ludzi. Ich syn mnie porwał a oni to pochwalają. Moje rozmyślenia przerywa ogłuszający ryk i straszny huk dochodzący z góry.

- On tu idzie.- słyszę przerażony głos Mirandy

Na te słowa oblewa mnie panika. Przestaje racjonalnie myśleć. W tym momencie ważne jest tylko wydostanie się stąd. Nie myśląc za wiele biorę rozpęd i uderzam z całej siły w drzwi balkonowe. Szyba nie wytrzymuje pod tak dużym uderzeniem i przechodzę przez szkło. Upadam na betonową posadzkę czując ogromny ból rozchodzący się po całym ciele. Czuję jak szkło mocno poraniło moje ciało. Obolała wstaję i kierowana adrenaliną w moich żyłach rzucam się biegiem w stronę lasu.

Ucieczka. Tylko ona się teraz liczy.


W pogoni za szczęściemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz