Rozdział 20

4.1K 258 845
                                    

"(...) zawsze trzeźwy musi płacić za grzechy pijącego."
Khaled Hosseini
"Tysiąc wspaniałych słońc"


W mieście aniołów starszy chciał pokazać mu wszystko, przeszli się aleją gwiazd, obserwowali ludzi występujących na ulicach, chodzili ze sobą, trzymając splecione dłonie, ignorowali ludzi, którym to nie pasowało, wydawali się naprawdę szczęśliwi. Styles cieszył się, gdy słyszał dźwięczny i wspaniały śmiech swojego chłopaka, gdy błagał go o zdjęcie z Myszką Micky czy jadł bananową watę cukrową. Byli na drewnianym, ogromnym molo, z którego było widać park rozrywki i swoimi oczami młodszy po raz kolejny przekonał go, że muszą tam pójść. Bawili się świetnie, uśmiechy nie schodziły z ich twarzy, a gdy Harry zobaczył z daleka wielki napis Hollywood i właśnie wtedy wpadł mu do głowy pomysł na świetną randkę. Dobra, nie przygotował się do tego w ogóle, nie miał ze sobą nic, co mogłoby się przydać, dlatego gdy zmierzali w górę wzgórza, z najlepszymi na świecie lodami w rękach, młodszy schylił się, zerwał rosnący kwiatek i wsadził go szatynowi za ucho śmiejąc się głośno, ponieważ ten widok był po prostu strasznie uroczy. Cały dzisiejszy dzień mógł uznać za randkę, naprawdę tak się zachowywali, a on nawet do końca nie był pewien, czy oni są razem. Dobrze, całowali się, trzymali za rękę, cieszyli się sobą, ale to nie było równoznaczne z tym, że są w związku. A on chciał by szatyn był z powrotem jego, żeby to, co jest między nimi było określone i jasne. Nie sądził, że droga pod górkę będzie tak męcząca i długa, ale na szczęście był już wieczór, było o wiele chłodniej niż za dnia, a on nie miał na sobie jego codziennych, długich ubrań. Gdy w końcu doszli do celu, uśmiech bruneta zrobił się jeszcze większy, a gdy wdrapywali się na wielką literkę L, nie mógł powstrzymać szybciej bijącego serca. Patrzył na miasto z góry, światła paliły się w domach, sklepach, na ulicach, to wszystko było niesamowicie pięknie jednak on w pewnym momencie nie potrafił odwrócić wzroku od ich złączonych dłoni. Wszystko wychodziło tak dobrze, było idealnie i nie wyobrażał sobie, że teraz cokolwiek mogłoby to zepsuć. Byli pogrążeni w rozmowie ich uśmiechy się nie zmniejszyły nawet na chwile, a w momencie, w którym skończyli się sprzeczać o najlepszego na świecie aktora, Harry spojrzał w jego oczy, w których kochał każdy najmniejszy detal.

- Chciałbyś może zostać moim chłopakiem? – spytał, ponieważ co mu szkodziło? Powinni być razem, powinni czuć, że są tylko dla siebie.

Louis spojrzał w zielone oczy chłopaka szukając tam, chociaż cienia żartu. Jednak go nie zobaczył, nie było tam chociażby błysku, który by mógł na to wskazywać. Otworzył i zamknął kilka razy buzię, zastanawiając się, co powinien powiedzieć. On serio tego chce, serio chce z nim być i prosi go właśnie o to na jebanym napisie Hollywood. Uśmiechnął się szeroko, natychmiast zbliżając swoją twarz do jego i łącząc ich usta, na początku bardzo delikatnie, ale potem nieco bardziej pożądliwie. To było aż niemożliwe, żeby wszystko tak dobrze się ułożyło. Zjebał, tak strasznie spierdolił sprawę, a brunet mimo wszystko wciąż chce mieć go jako chłopaka, a w dodatku zachowuje się tak jakby nigdy go nie zranił. Czy to dobrze? Chowa urazę? Szatyn miał cichą nadzieję, że nie i teraz wraz z nim będzie mógł spróbować czegoś nowego, tym razem nie grając. W sumie z czystym sumieniem może zwrócić tamtego Oscara, nie jest mu do niczego dłużej potrzebny.

- Tak, chciałbym być twoim chłopakiem - powiedział, gdy delikatnie się od niego odsunął, wciąż nie będąc w stanie powstrzymać formującego się na jego ustach szerokiego uśmiechu. To było tak strasznie i nienaturalnie dziwne, ale chyba pierwszy raz to uczucie mu się podobało. Bo było mu ciepło, gdzieś tam po lewej stronie w klatce piersiowej czuł cholernie cudowny gorąc. Może być dziwakiem, jeżeli będzie z Harrym. Cholera, przecież to było takie do niego niepodobne. Może ktoś mu zrobił jakieś pranie mózgu w między czasie, przecież go nie było normalne. On nie czuł i to było świetne; imprezował, pił, pieprzył się, był jakimś pieprzonym królem. A teraz nagle grunt mu się nieco osunął pod nogami i poczuł się jakby coś tracił, ale na rzecz czegoś innego. Ale chciał spróbować, bo może było warto. Złapał bruneta za dłoń, łącząc ją ze swoją i jeżdżąc kciukiem po poszczególnych palcach. - Jak śmiesznie to zabrzmi, że jesteś moim pierwszym chłopakiem? - parsknął śmiechem, bo Harry rzeczywiście był jedyną osobą, z którą był w związku. Wcześniej tylko się pieprzył, bez zobowiązań, bez czegokolwiek, co miałoby znaczenie. Ale chyba mu się znudziło.

Can't Pretend / L.T x H.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz