Rozdział 29

2.1K 236 502
                                    


"Zdarzają się w życiu momenty, w których świat się zatrzymuje. Wszystko w jednej chwili cichnie i jedyne, co możesz usłyszeć to twoje własne pękające na pół serce."
Justyna Luszyńska
"Będę czekać całą noc"


Louis stał tak, tępo wpatrując się w drzwi, którymi przed chwilą trzasnął brunet. Miał wrażenie, że jak jeszcze chwilę temu jego serce zdawało się wypadać z klatki piersiowej to teraz zatrzymało się, po prostu zaprzestało pracy i sam nie wiedział jakim cudem jeszcze oddychał, stał i żył, skoro najważniejszy organ przestał u niego funkcjonować. Przecież to nie mogło się wydarzyć, Harry wcale tego nie powiedział, wcale nie wyszedł pozostawiając go samego z jego deklaracją, z uczuciami i z tym całym gównem. To wszystko wcale się tak nie skończyło.

Miał ochotę krzyczeć, ale wiedział, że nie będzie w stanie wydobyć z siebie żadnego dźwięku. I nigdy wcześniej nie czuł się aż tak źle. Nie chciał się zakochiwać, nigdy o to nie prosił, bo dobrze wiedział jak to się może skończyć. A mimo wszystko to zrobił i zniszczył wszystko jedną głupią zachcianką. Alkohol zniszczył jedyną rzecz, na której w tej chwili tak cholernie mu zależało, i kurwa, pech chciał, że ta sama trucizna, ten sam trunek był jedynym lekarstwem jakie w tym momencie mógł sobie zagwarantować. Podszedł do barku, ledwo sunąc nogami po ziemi i chwycił za szklankę i nową butelkę wódki, drżącymi rękoma otwierając ją i starając się wlać do szkła, jednak o wiele więcej wylewał na blat.

- Kurwa - warknął, ale brzmiało to raczej żałośnie i ścisnął mocniej kieliszek tak, że przy kolejnym rozlaniu po prostu pękł mu w rękach. - Ja pierdolę - ból od powbijanego w dłoń szkła promieniował aż do przedramienia i wiedział, że powinien odkazić ranę, ale nie miał na to siły, ani głowy, więc po prostu chwycił za alkohol zdrową ręką i przyłożył do ust, ignorując fakt, że podczas picia duszkiem małe strumyczki zaczęły cieknąć mu wzdłuż szyi i skapywać pod bluzę.

Było mu źle z myślami, z bolącym sercem i ze wszystkimi cholernymi uczuciami, których nie powinien był nigdy doświadczyć i miał po prostu ochotę utopić to całe gówno w alkoholu, który w sumie doprowadził do takiego stanu rzeczy. Pił i pił, aż sam nie wiedział w którym momencie urwał mu się film, bo rano obudził się na ziemi, z pustą butelką obok i do tego jeszcze mocno szczypiącą i całą zakrwawioną ręką.

– Cholera - jęknął, nie mając pojęcia która jest godzina i nie chcąc nawet wybierać się dziś do szkoły. Wiedział jednak, że powinien to zrobić, chociażby po to, by spróbować porozmawiać z Harrym przez głupią chwilę, żeby jeszcze raz mu to wytłumaczyć, a może nawet dopytać się Zayna o sytuację na imprezie. Chciał zrobić wszystko, żeby to co miał wróciło i chciał, żeby było dobrze, bo teraz sytuacja była bardzo daleka od tego.

Podniósł się z ziemi i powędrował do kuchni, żeby zabandażować sobie poranioną rękę, z którą możliwe nawet, że powinien pójść do lekarza, bo szkło mogło mu utkwić pod skórą, jednak wiedział, że tego nie zrobi. Ma to szczerze w dupie co mu się stanie, równie dobrze mogą mu ją nawet amputować, po prostu ma to gdzieś.

Ogarnął szybko sprawę, niechlujnie obwiązując rękę elastycznym bandażem, który pewnie niedługo znowu będzie zakrwawiony i poleciał jeszcze na górę, żeby zmienić bluzę na inną. Będzie mu ciepło, pewnie nawet cholernie ciepło, ale nie ma zamiaru chodzić z tymi malinkami na wierzchu jak skończony idiota. Nie będzie się tym chwalił. Dotarł do szkoły dopiero na trzecią lekcję, a właściwie na przerwę po trzeciej lekcji i był cholernie nieżywy i niewyspany, a do tego topił się w ciepłym ubraniu, ale jego celem było teraz znalezienie Harry'ego i powiedzenie mu wszystkiego co zaplanował sobie podczas wycieńczającej drogi. Zobaczył chłopaka na stołówce, przy automacie z kawą, więc wziął kilka oddechów i podszedł do niego, zdeterminowany jak chyba nigdy wcześniej. I tak samo niepewny.

Can't Pretend / L.T x H.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz