Rozdział XXII

517 30 8
                                    

Alex szedł w stronę domu Ryana zastanawiając się, w jaki sposób go przeprosić. Nigdy nie spodziewał się, że będzie w takiej sytuacji z własnej winy. Był idiotą, że pozwolił swojej ciekawości go kontrolować. Nie powinien przeszukiwać jego rzeczy, niezależnie od tego, co by się działo. "No chyba, że umarłby" - pomyślał i wzdrygnął się. W takiej sytuacji nie myślałby o jego prywatności, ale o tym, jak do niego dołączyć.

Przez jego myśli przemykało także spotkanie z Natalie. Nie wiedział, co o tym sądzić. Nie był pewny, co do prawdziwości jej słów. Wiedział, że Peter nigdy nie uderzyłby żadnej dziewczyny, miał po prostu taką regułę, której bezwzględnie zawsze przestrzegał. Jednak ostatnie słowa dziewczyny, które usłyszał, zanim wyszedł dały mu sporo do myślenia. To prawda, że Peter z zazdrości byłby w stanie zrobić wszystko, ale przecież wtedy się nawet nie znali. Więc nie, ni wierzył w jej słowa.

Było już ciemno, kiedy nareszcie dotarł do domu chłopaka. Co go zdziwiło to to, że w żadnym z okien nie paliło się światło. Czyżby już spał? A może nie było go w domu? Zapukał lekko do drzwi mając złe przeczucia. Nie wiedział, skąd się brały, ale po prostu były. Chwilę później otworzył mu chłopak, którego nigdy wcześniej nie widział. Na dodatek był bez koszulki! I trzeba było przyznać, że miał się czym pochwalić.

- Tak? - zapytał głębokim głosem odgarniając z czoła czarne kosmyki.

- Jest Ryan? - zapytał przełykając ślinę i mając w głowie same czarne scenariusze. Tamten natomiast otworzył szerzej drzwi i zaprosił go do środka.

Wszedł czując się nieco niepewnie. Nie znał tego chłopaka, a on zachowywał się, jakby był u siebie w domu.

- Ty jesteś Alex jak się domyślam? - zapytał, ale tak, jakby nie potrzebował usłyszeć potwierdzenia.

- Znasz mnie? - mimo to odpowiedział zdziwiony. Nie miał nawet pomysłu, kim ten ktoś mógł być.

- Ryan o tobie dużo opowiadał. Podobno się nim dobrze zaopiekowałeś, że aż prawie o mnie zapomniał - zaśmiał się, chociaż Alex nie widział w tym nic śmiesznego.

- To tak właściwie... - zaczął. - kim ty jesteś?

- Alan - wyciągnął do niego rękę, a tamten odwzajemnił ten gest. Moment później nagle go olśniło.

- Ty jesteś ten od zakładu. Miło go potraktowałeś, wiesz? - zdenerwował się. Tylko co on tu robił?

- Zanim coś jeszcze powiesz. Dzięki temu się poznaliśmy i zakochaliśmy. Przeżyliśmy razem dużo. I naprawdę go kocham, nie obchodzi mnie, co ty o tym myślisz i wolałbym, żebyś mi nie przeszkadzał - uśmiechnął się co całkowicie przeczyło tonowi jego głosu.

- A ja wolałbym, żeby to on o tym decydował - odparł na to Alex patrząc mu prosto w oczy, stojąc przy nim tak blisko, że prawie stykali się ciałami. Alan uśmiechał się podnosząc do góry tylko jeden kącik ust i mierzył go spojrzeniem. Chwilę potem słysząc kroki na schodach, odsunął się od niego i zaczął się śmiać. Alex patrzył na niego zaskoczony. Nie rozumiał jego zachowania.

- O Alex, cześć! - zawołał wesoło Ryan podchodząc do niego i obejmując go. - Zastanawiałem się, czy przyjdziesz. Przepraszam, że tak się zdenerwowałem dzisiaj. Powinienem wcześniej powiedzieć o tym wszystkim.

- Nie, to ja przepraszam. Nie szanowałem twojej prywatności, nie powinienem tego czytać.

Ryan uśmiechnął się do niego słodko i lekko musnął go ustami. Alex zadowolony przelotnie spojrzał na Alana, którego twarz ściągnięta była w smutku i cierpieniu. Może on faktycznie go kochał? "Coś mi się wydaje, że wiem, kogo wybrał Ryan" - pomyślał i poszedł za chłopakiem, który ruszył w stronę swojego pokoju. Alan sunął za nimi.

Odrzucony (YAOI) [W TRAKCIE POPRAWIANIA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz