Dwudziesta śmierć

76 12 1
                                    

Z Natanielem i starszą panią wsiedliśmy do samochodu. Chłopak stwierdził że chcę usiąść ze mną na tylnych siedzeniach. Po co skoro jedno przednie jest wolne? Czasem na prawdę go nie rozumiem. Z pendrive rozlegała się muzyka klasyczna. Widać że dla Nataniela był to istny raj na ziemi by móc kolejny raz usłyszeć ten styl muzyki. Zamknął oczy i oparł głowę o szybę w samochodzie. Pojazdem kierowała nasza zbawicielka. Ja tylko przyglądałam się całej sytuacji. Nikt nie odzywał się przez pierwsze pięć minut drogi. W końcu białowłosy przerwał nie zręczną ciszę. 
- Gdzie jedziemy?
Zapytał nie otwierając oczu ani nie zmieniając pozycji. 
- Do jednej z moich sióstr. Ta która nie wyda policji. 

- Do tej Lekarki?

- Tak. Mówiła że nie ma nic przeciwko byście zostali u niej na chwilkę. 
Znowu ta nie zręczna cisza. Jak tak na to wszystko patrze... Jest już grudzień (choć po pogodzie tego nie widać). Moje życie przez te trzy miesiące obróciło się o 180 stopni. Zostałam seryjną zabójczynią uciekającą krok w krok przed policją. Moja własna matka mnie wydziedziczyła... Mam kolorowe włosy! (stara ja nigdy by się na to nie zgodziła). Całowałam się z chłopakiem... Ygyhhh... Ktoś jest tu specjalistą od wymazywania pamięci? Dlaczego musiał być nim Nataniel? Nie że coś do niego mam... Ale my to tylko przyjaciele... Wtedy to promile wzięły nade mną kontrole. Mimo wszystko pamiętam co się tam działo. Nataniel chyba już dawno o tym zapomniał. Zgadnę że ta  przystojna twarz a w tym pusta głowa, ma za sobą tyle związków że matematyk by nie zliczył. 
Jechaliśmy w ciszy. Muzyka klasyczna dalej gościła w moich uszach. Zerkałam ukradkiem na Nataniela. Z zamkniętymi oczami i opartą o szybę głową wsłuchiwał się w grającą radio melodie. Zauważył że się mu przyglądam. Otworzył delikatnie jedno oko. Gwałtownie odwróciłam wzrok. On tylko uśmiechnął się pod nosem. 

Po dziesięciu minutach drogi usłyszałam krzyk w głowie. Później śmiech. Krzyk. Śmiech. Krzyk. Śmiech. Krzyk. Śmiech. Znowu mam jakieś schizy?! Kompletnie tego nie rozumiem. Głosy robiły się głośniejsze. - Wysiadka. Dojechaliśmy. 
Ledwo co usłyszałam jak przyjaciółka Nataniela poinformowała nas że możemy wysiadać. Te okropne głosy wszystko zagłuszały. 
- Ren, śliczny rysunek. Powieszę na lodówce. Powinnaś zostać malarką! 
Przed oczami widziałam moją świętej pamięci babcie. Widziałam tą scenkę. J.. Ja... Byłam w aucie! Co się dzieje?! 
Poczułam ten zapach pierników. Jej głos. Jej dotyk. Widziałam rysunek który jej narysowałam. Zawsze zostawałam u niej jak byłam mała, ponieważ mama musiała chodzić do pracy. 
- Moim skromnym zdaniem powinnaś zostać malarką albo prawnikiem! Ponieważ masz okrooopnie gadane. No ale to masz już chyba po mnie! 
- Babciu, Babciu! Auto! Uważaj!

Chwila! Byłam z nią w kuchni! A teraz przypomina mi się scena wypadku... Co się dzieje... 
- Babciu! Babciu! Auto! Uważaj! 
Znowu słyszałam ten krzyk. 
- Babciu Babciu! Auto! Uważaj!  

Błagam nie przypominajcie mi tego!
- Babciu! Babciu! Auto! Uważaj! 
Błagam... Błagam... 
- Babciu! Babciu! Auto! Uważaj! 
Błagam! Błagam! Błagam! Błagam! 
- Babciu! Babciu! Auto! Uważaj! 
Błagam Babciu! Błagam! Błagam! Nie przypominajcie mi tego! Błagam! Błagam! Błagam! Błagam! Błagam! Błagam! Błagam!

- Ren! Spokojnie! Jestem tutaj! Ren! Halo! Spokojnie!
Poczułam ciepło wokół mnie. Popatrzałam wokół siebie. Przede mną stało szary bus którym jechaliśmy a koło mnie wielki dom przypominający zamczysko. Czułam że ktoś mnie przytula. Popatrzałam w górę. Ujrzałam Nataniela. Siedzieliśmy przytuleni na trawie. 

- N..Nataniel... Co się wydarzyło? 
- Krzyczałaś coś w stylu ,,Błagam! babciu!" Nie wiem co to było. Przestraszyłaś mnie. Martwiłem się o ciebie. 
Przytulił się do mnie mocniej. Poczułam że lekko się rumienie a moje serce bije szybciej. Wtuliłam się w niego. Kocham to robić. Jest dobrze zbudowany i gdy tylko się w niego wtulam, czuję się jakbym wtulała się w ciepły koc albo kołdrę. Po chwili przybiegła do nas pani Dorocia oraz jakaś kobieta w białym kitlu i czarnych okularach. Jej włosy były do ramion. Miały kolor mlecznej czekolady. 

- To tu! Ren zaczęła nam panikować. Nie wiedzieliśmy co zrobić. Ale jak widzę, już się uspokoiła. 
Powiedziała pani Dorocia. Kobieta w kitlu uklęknęła na przeciwko mnie. 

- Jesteś Ren, prawda?
Uśmiechnęła się lekko.
- Yym... Tak... Coś się stało?
- Podobno zaczęłaś panikować. Wszystko w porządku? 
- Yy.. Tak. Znaczy.. Chyba.. 
- Chodźcie do domu. 

                                                                                       ***

Kobieta zadawała mi różne pytania w stylu ,,czy wcześniej zdarzyło ci się coś takiego" ,,Czy tęsknisz bardzo za jakąś osobą" Na wszystkie pytania odpowiadałam stanowcze nie. Czasem tylko tęsknie za Natanielem. Ale to wtedy gdy nie ma go w pobliżu. Pobierała mi też krew i puszczała ze słuchawek do mojego umysłu różne odgłosy i jednocześnie mierzyła ciśnienie. Robiła też inne badania. Po chwili wyprosiła mnie ze swojego ,,domowego gabinetu" i zaprosiła Nataniela. Pani Dorocia powiedziała że zostanie ze mną. Po około pół godziny z gabinetu wyszedł z zapłakanym wzrokiem Nataniel. 

- Ren... Musimy porozmawiać... 
Powiedział i wskazał ręką gabinet. 

^&^&^&^&^&^&^&^&^&^&^&^&^&^&^&^&^&^&^&^

Mam nadzieję że rozdział się wam spodobał ^^ Chciałam was też bardzo serdecznie zaprosić na moje nowe opowiadanie pt. ,, I do not like boys" Jest to yuri! Od razu ostrzegam! 

Wydział mangozjebstwaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz