Dziesiąta Śmierć

128 15 7
                                    

- Yy.. Hej.. Bo.. Czy ty... Nie boisz się mnie?
- Niby dlaczego miałabym?
- Może dlatego że jestem seryjnym zabójcą?
- Hmm.. W sumie.. No tak... Powinnam się ciebie bać.. A może to ty mnie powinnaś się niepokoić?
- Yy.. Nie rozumiem..
- Nie? To cię olśnie.. 
Podeszła do mnie - Odsuń się.
Zrobiłam to o co zarządała. Stałam koło okna. Podeszła do parapetu. Był dość niski. Schyliła się po czym od dołu parapetu odkleiła przyczepiony taśmą klejącą śreni wielkości nóż.  - Dlatego powinnaś się bać jako iż wszędzie gdzie się tylko da mam broń. 
- Po co ci ona?
- Nie interesuj się. Ja mam za to pewne pytanie.. Co cię tu sprowadza?

- Nie pytałaś już o to przypadkiem?
- Niee.. Nie przypominam sobie

Uśmiechała się szyderczo.
- Nie mam za bardzo gdzie się podziać. Wszędzie szuka mnie policja..
- Jak myślisz jak by zaeagowała gdyby dowiedziała się że przebywasz teraz u mnie?
- Nie masz prawa mnie wydać! Uratowałam ci życie!
- Ktoś cię o to prosił? Z resztą i tak nie nadajesz się na morderce.. Masz za miękknie serduszko.
Podeszła i tykneła mnie palcem w miejsce gdzie znajduje się serce.
- C.. co?! To nie prawda! 
- Nie kłuć się ze mną bo i tak twój sposób mówienia mówi o wszystkim.
- Nie myślisz że to zdanie nie było trochę nie logiczne?

- Hmm.. Nic co mówie nie ma w sobie odrobiny logiki.
- Z resztą co ty wiesz o zabijaniu?
- Więcej niż możesz sobie wyobrazić.
Pogłaskała mnie po podbrudku idąc w strone kuchni - Zobaczymy czy jesteś prawdziwą zabójczynią. 
Powiedziała grzebiąc i szukając czegoś w górnych kuchelnych szufladach.
- Nie muszę ci tego udowadniać, ważne ża ja o tym wiem. 
- Ale jak chcesz zostać tu na dłużej będziesz musiała wziąść to.
Weszla do pokoju po czym rzuciła jakieś opakowanie w którym jak zauważyłam znajdowały się narkotyki.
- C..co?! Nigdy! To jest nie legalne i w dodatku nie mam zamiaru popaść w narkomanie!
- Oo.. twoje serduszko się tak kruuuszy 

Powiedziała dzecinnym głosem uśmiechając się złośliwie.
- Nie  namówisz mnie!
- Hmm.. Wiesz co? Duża ilość ludzi.. Hmm.. Zabójców można nazwać ludzimi? Nie ważne. Każdy taki jak ty ucieka do lasu. Brak policji  oraz  kamer. Idealne i beztroskie życie.. Nie pierwszy raz goszcze w mych skromnych progach zabójcę. Jak zamieszkasz ze mną nie będziesz musiała przejmować się policją. Lecz to jest warunek. Jak nie to wypierdalaj, droga wolna. Tylko przypomne że jesteś poszukiwana w całym kraju. Będziesz miała dostęp do ciepłej wody, posiadam też ocieplenie. To jak? Przyjmujesz propozycje?
Hmm.. przyjąć jej propozycje? Pożywienie, ciepła woda.. Hmm... W sumie.. To wezme te prochy tylko i jedyny raz. Powiedziała że mam wziąść to, ale nie powiedziała ile. Raz wciągne to cholerstwo i to koniec.

- Przyjmuję propozycje.

Powiedziałam wstając. 
- Już dobrze dobrze.. Nie będe kazała ci tego brać pojebało cie? Hah

Zaczeła się śmiać
- Yhh.. Możesz przestać?

Płakała ze śmiechu. 
- Dobrze już dobrze.

Ledwo co powiedziała ocierając łzy. 
- Yy.. to jaki jest  warunek bym mogła tu zostać?
- Żaden. 
Podeszła do jakiejś półki z której sięgneła po książke z twardą okładką z której wystawała karta kredytowa. 
- Co robisz?
Zaciekawiona zapytałam
- Hmm.. A jak ci się wydaje?
Powiedziała wysypując biały proch na książke. 
- Nie bierz tego! 

Stanowczo krzyknełam
- Dziewczynko.. Myślisz że biore to pierwszy raz? Twoje starania się na nic nie zdadzą..
- Aale..
Chciałam ją jak kolwiek namówić słowami by tego nie brała jednak zdążyła już wciagnąć to cholerstwo. Nie ma co ukrywać. Uzależnionego nie oduzależnisz jak to on tego nie chce. 
- Yy.. To.. mogę tu zostać?
Zapytałam niebieskowłosej.
- Oczywiście! Ile zechcesz! Rozgość się.
- Yy.. A dlaczego mi pomagasz?
- Heh.. Powiedzmy że to moja mała tajemnica.. Ej, A może chciałabyś wyjść gdzieś z tej nory na miasto? 
Oderwała się od prochów.
- Taak, i jeszcze by złapała mnie policja?
- Ależ dziewczyynko.. Jesteś zabójczynią czy nie? Mam pare karabinów..  Nie mamy się czego obawiać.
Uśmiechneła się.
- No niee wiem...
- A co? Wolisz siedzieć sama w domu? Przynajmniej się zabawimy.
- Yy.. No dobra. Namówiłaś mnie.  

Podążyłyśmy więc w strone miasta. Szłyśmy bardzo długo jako iż dzieczyna mieszka na totalnym bezludziu. Przez około dwadzieścia minut podążałyśmy w ciszy. Przysłuchując się ćwierkającym ptaką oraz muskającemu mąją twarz wietrze moja towarzyszka odezwała się. 
- Palisz?
Zapalała papierosa.
- Yy.. Nie.. 
- A chcesz spróbować?
- Nie dzięki, osłabi moją kondycje.
- Jak chcesz.. Ym.. Skoro masz 17 lat to zapewnie chodzisz jeszcze do liceum?
- Zgadza sie. 
- Jak postrzegali cię inni uczniowie? 
- Hmm.. Szczerze... To każdy wiedział że można mi zaufać. Byłam przewodniczącą.. Najwyższa średnia w szkole...
- Czyli miałaś w miare poukładane życie..
- Miałam.
Powiedziałam ze smutkiem i jednocześnie złością w głosie. 
- Nie jest tak źle. Wtedy byśmy się nie poznały. 
Szturchneła mnie lekko i uśmiechneła sie.
- Pewnie tak. 
Odwzajemniłam uśmiech.
- Miałaś jakieś plany na przyszłość?
- Chciałam studiować prawo. Teraz to raczej nie wykonalne.
Zaśmialam się cichutko.
- Hmm.. Ja chciałam studiować psychologie. Ale raczej z wykrztałceniem gimnazjalnym tego nie dokonam. 

Zaśmiala się.
- Jakieś pasje?
Zapytałam sie.
- Malowanie. Kochałam to. W sumie to kocham do dzisiaj. 

Szłyśmy jeszcze chwilę. Po chwili zawiał mocniejszy wiatr a o moje nogi zaczebiła się poranna gazeta. Znaczy.. Jedna ze stron porannej gazety. Zatrzymałam się na chwile i zdjełam ją z nóg. Ujżałam sensacje która rozpisana była na całą strone. Stwierdziłam że przeczytam tylko kawałek i wyrzuce. Popatrzałam więc. 


Wczoraj wieczorem obudziła się nastoletnia Yui, czyli ofiara tutejszego seryjnego zabójcy. Królowej lalek. Dziewczyna jest aktualnie w coraz lepszym stanie i możliwe że za dwa tygodnie będzie mogła opuścić szpital. Niestety nie udało uratować się jej młodszego brata który tak samo został zaatakowany. Doszło do wylewu krwi do mózgu oraz bardzo poważnego uszkodzenia czaszki. Chłopiec nie miał szans na przeżycie. 


Nie mogłam uwierzyć. Yui przeżyła?! A jej brat nie?! To miało być na odwrór! Przez cały czas przyglądałam sie niedowierzanie. 

- To twoja ofiara, prawda?
Zapytała.

- Tak.. Z kąd wiesz?

- Czytałam tą gazete. Ee tamm.. Zabiłaś tak dużą ilość osób. Gdybyś miała się tak każdym przejmować..

- Tylko że..  To miało być na odwrót..

- Jak na odwrót?

- To dziewczyna miała zginąć.. Chłopcowi chciałam tylko wykasować pamięć uderzając w jego glowe.. Nie wiedziałam że zrobiłam to tak mocno.. 

- Haha.. Niezłe nie powiem
Śmiała się.

- Z czego się cieszysz?

- Bawi mnie to jak bardzo spiepszyłaś sprawę
Padała ze śmiechu na ziemie.

- Yhh.. Wstawaj bo to irytujące..

- Już, już chwila tylko się uspokoję. 

- Yhh..

Po chwili wstała i razem gdy zaszło słońce doszłyśmy do miasta. Zaprowadziła mnie do jakiegoś Klubu. Kulubu? Raczej do jakiegoś burdelu z głośną muzyką. Rozejżałam sie jeszcze trochę. Niee.. To chyba jakaś impreza.. A może.. CO TO W OGÓLE JEST?! Przez to jak każdemu i wszystkiemu się przyglądałam  zgubiłam gdzieś Kinuko. Szukałam jej przez chwile ale było ciemno oraz wszędzie wpychali się ludzie. Ich też było dużo. Ale co się dziwić? To była w końcu impreza. Szczerze?  To pierwszy raz jestem na takim melanżu. Każdy miał gdzieś że w pomieszczeniu jest seryjny zabójca z bronią i z pełnym magazynkiem. Po prostu zerkali na mnie. Każdy był tak nawalony w trzy dupy że nikt mnie nie poznał. W końcu straciłam nadzieje że ją znajde. Podeszłam do lady w której można było zamówić alkochol. Stwierdziłam że skoro wszyscy się bawią to  ja też. Poprosiłam drinka. Drugiego.. Trzeciego.. Czwatrego.. Piątego.. Przy piątym byłam tak zpita że nie potrafiłam nawet policzyć ile wypiłam później. Wiem na pewno że piąty to nie był mój ostatni.. Pierwszy raz tak okropnie się upiłam.. Zaczełam tańczyć z innymi i nieznanymi mi mężczyznami.. Poszłam po kolejną dawke alkocholu. Później już niczego nie pamiętam..





Wydział mangozjebstwaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz