Jedenasta Śmierć

132 14 8
                                    

Poczułam jak ktoś szturcha mnie za ramię. Okropnie bolała mnie glowa. Otworzyłam oczy i ujżałam Kinuko. 
- Hej wstajemy! 
Powiedziała machając mi ręką przed twarzą. Rozejżałam się lekko. Dalej byłyśmy na tej imprezie jako iż oprócz mnie Kinuko i kilkoro spitych śpiących gości nikogo nie ujżałam. Był ranek. Wstałam z wyskiego taboretu i mało co nie spadlam. Złapała mnie stojaca nademną dziewczyna. Okropnie kręciło mi się w głowie.
- Hej, najebałaś się wczoraj i to mocno. Pamiętasz coś jeszcze?
- Yy.. Pamiętam tyle że.. Piłam.. Tańczyłam z kimś a później odleciałam.. 
- Dobra zbieraj sie. Jeszcze jak któryś z nich wstanie to go olśni że tańcował z seryjnym zabójcą.
Uśmiechneła się.
Wyszłyśmy z miejsca imprezy. Było okropnie jasno a słońce raziło moje biedne oczy. Wracając zwymiotowałam kilka razy w krzaki ale nic pozatym. Gdy weszłam do domu automatycznie wypukałam buzie i położyłam się zmęczona na łóżku. Kinuko podała mi szklankę wody.
- Masz najlepsze na kaca
Uśmiechneła się ponownie. 
- Dzieki.. Napiłam sie trochę po czym położyłam sie spać...

Otworzyłam oczy i ujżałam białe pomieszczenie.. [Nie była u Nataniela jak cos xd]
Nie wiedziałam do końca gdzie się znajduje. Byłam przywiązana do krzesła łańcuchami. Widziałam dużą ilość blatów a trzy metry przedemną strzykawki oraz tabletki. Okropnie się przestraszyłam.  Nie widziałam dużo. Miałam w połowie rozmazany obraz. Czułam sie jakbym połkneła całe opakowanie tabletek albo innego świństwa. Byłam osłabiona i ledwo co mogłam poruszyć palcami. Nagle usłyszalam kroki. Ktoś sięgnął delikatnie za klamkę poczym gwałtownie kopnął w drzwi. Ujżałam znajomą mi twarz. To była Kinuko. 
- Kinuko! Szybko rozwiąż mnie!
Krzyczałam cicho.
- Idiotka.
- C..Co?!
Podniosłam głowe do góry.
- Myślisz że kto cie związał? 
- To..Ty?! To nie jest twój dom!
- To moja piwnica złotko. 
- C..Co?! W..Wy..Wpuść mnie!
- Tak szybko? Ale zabawa sie dopiero zaczyna.. 
Sięgneła po strzykawke.
- T..Ty jesteś szalona! Wypuść mnie!
- Cii.. Cichuuutko
Napełniala jakimś płynem strzykawkę. Na sam widok zaczeło mnie mdlić. Podeszła do mnie. I sięgneła po moją ręke.
- Zostaw mnie!
Zakryła moją buzię ręką. I zaczeła śpiewać kołysanke wbyijjąc igłe w moją ręke.


  Już księżyc zgasł, zapadła noc.
Sen zmorzył mą laleczkę.
Więc oczka zmruż, i zaśnij już,
Opowiem Ci bajeczkę. 
Był sobie król, był sobie paź,
i była też królewna.
Żyli wśród róż, nie znali burz,
Rzecz najzupełniej pewna.
żyli wśród róż, nie znali burz,
Rzecz najzupełniej pewna.  


W tej chwili zasnełam. Obudziłam się osłabiona jeszcze bardziej niż wtedy. Czułam ból. Jagby ktoś nacinał moją skurę w okolicach nadgarstków. Tym stawałam się bardziej przytomna tym bardziej bolało. Czułam spływającą krew. Słyszalam jak jej krople skapywały na podłogę. Otworzyłam oczy. Znowu ją ujżałam. Wycinała mi ten sam wzór na rękach. Przyjżałam sie wzorowi dokładniej. To było serce. Na jednej ręce miałam ich z sześć a na drugiej dziewczyna wycinała piąte Z bólu łzy napłyneły mi do oczu. Płakałam mocniej. 
- Przestań.. Proszę..
Wyszeptałam. Dziewczyna zaczeła śpiewać dalej.

  Kochał ją król, kochał ją paź,
królewską te dziewoje.
Królewna też kochała ich,
kochali się we troje  

- Przestań..
Dalej szeptałam ale dziewczyna nie przestawala.

  Tragiczny los, okrutna śmierć
w udziale im przypadła.
Króla zjadł kot, pazia zjadł pies,
królewnę myszka zjadła.
Króla zjadł kot, pazia zjadł pies,
królewnę myszka zjadła. 

- Proszę...

  Lecz żeby Ci, nie było żal,
dziecino ma kochana.
Z cukru był król, z piernika paź,
królewna z marcepana.
Z cukru był król, z piernika paź,
królewna z marcepana.  

- Przestań!
Krzyknełam resztkami sił.

- Hmm... Nie ładnie!
Krzykneła wykręcając mi małego palca u lewej ręki.

- Ty dziwko! Zostaw mnie! 
Wykręciła środkowego a między małym a środkowym  złamała. U drugiej wykręciła wzkazującego.
Krzyczałam i płakałam z bólu. Stwierdziłam jednak że nie będe jej prosić o litość. Mam swoją godność.  
- Jeszcze ci mało gówniaro?!
- Zostaw mnie suko!
Ze złości sięgneła po rozgrzany do czerwoności  metalowy drut. 
- Skoro ty mi wypalałaś rany go teraz ja sie pobawie. Tylko że... Hmm.. szkoda mi tych pięknych serduszek... 
Przyłożyła mi drut do miejsca gdzie nie mam żadnej rany. Do ramion. Trzymała chyba z sześć sekund. Płakałam i krzyczałam. To tak okropnie bolało... Zrobiła tak jeszcze raz na drugim. Później powturzyła to kilka razy. Modliłam się by zemdleć z bólu. Jednak tak się nie stało. 

- Ty suko! Ja ci uratowałam życie rozumiesz! Jesteś zwykłą suką! N..Nienawidze cie ty potworze! 
Tym bardziej ją obrażałam tym dziewczyna bardziej sie denerwowała. 
- I co ja mam z tobą zrobić? Wiem! Zajebać! Tylko czym... Może pistoletem? Niee... Nie ma wtedy takiej zabawy.. Wiem! Tasaczkiem! 
Uśmiechała się. Ja tylko się jej przyglądałam. Wiedziałam że i tak umrę.  Czekałam cierpliwie na śmierć. 

- Możesz szybciej?

Wydział mangozjebstwaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz