Piąta Śmierć

173 15 14
                                    

Tą samą drogą. W zimnie. Ręce mi zamarzają. O której ja tak w ogóle miałam tam być? Wyjdzie na to że będe tam chyba o tej samej porze. Nie wiem czy ta godzina będzie poprawna. Oby. Nie mam zamiaru długo czekać. Albo będzie, albo nie. Szłam w zimnie a z mych bladych od zimna ust wylatywała para. Po chwili zmarźnięta doszłam na miejsce. 
Odrazu jak weszłam w powojenną uliczke zobaczyłam Nataniela. Leżał sobie plecami na złączonych bokami kontenerach wypuszczając dym z papierosa. Szłam w Jego stronę. Nawet się na mnie nie spojżał. Tylko powiedział

- Ren? To ty?

- Yy.. tak, to ja.
Chłopak odwrócił głowę w moją stronę i wstał z kontenerów. Siedział na nim a jego nogi zwisały i nie dosięgały ziemi ponieważ kontenery były bardzo wysokie. Chłopak patrzył na ziemie przez zaspane oczy drapiąc się ze zmęczeniem po głowie i ziewnął.

- A ty co, na kontenerach spałeś?
Zaśmiałam się.


- Niestety
Odparł rozciągając się.

- Serio?

- No widzisz.


- Oszalałeś? Jest środek października!

- Może.

- Yghyhh... I że to ja jestem dzieckiem...

- Aa... Za tobą leży mój plecak. Tam masz to co chciałaś.
Plecak był biały oparty o brudną, ceglaną ściane. Podeszłam do niego i odpiełam. Ujżałam zawartość którą była przecudowna biało-pudrowo różowa sukienka oraz prześliczne baletki które były dołączone razem do sukienki. - Podoba się?. Zarzucił z obojętnością.


- Yy... tak, są prześliczne, dziękuje.


- Przymierz bo nie wiem czy dobre. Nie będe podglądał.
Powiedział odwracając się do ściany ponownie kładąc się na kontenery. Podeszłam do niego i udeżyłam go baletkami w głowę. 

- Zboczeniec. Odparłam. - Wzięłeś dobry rozmiar, nie będę mierzyć. 

- No widzisz. W takim razie mam szczęście.

Powiedział wstając i wyrywając mi z ręki jego plecak. Wyjął dwa energetyki. - Chcesz?

- Yy...

Byłam mało zdecydowana. Nigdy wcześniej nie piłam niczego takiego.

- No juuż weź cnotko zasrana.

Sięgnełam po energetyk. Otwierając specjalnie wylałam połowę zawartości na jego białą koszulkę.


- Ups.
Popatrzył na mnie tylko. Grzebał chwilę w plecaku wyjmując identycznie wyglądającą białą bluzkę. Zdjął tą którą pobrudziłam. Yhhh... był bez koszulki. Patrzyłam tylko na niego dopijając energetyk.

- Co, już się podnieciłaś? 

- Nie, ale  skoro tak ci się nie podoba jak dziewczyna spogląda na ciebie kiedy się przebierasz to pewnie jesteś gejem, zgadłam?

- Nie jestem.

- Tjaa...

- Żałosne...

Mężczyzna podszedł za kontenery próbując dosięgnąć czegoś ręką, jednocześnie zapytał.

- Skoro kiedy cię poznałem miałaś na sobie mundurek, to pewnie chodzisz jeszcze do szkoły, tak? 

- Zgadłeś.

- Czyli... Mósisz być w liceum tak?

- Zgadza się.

- A w której klasie?

- Yhh... A co się tak interesujesz?


- Po prostu chce wiedzieć.


- A na ile ci wyglądam?

- No nie wiem... z 2,3?

- Trzecia.

- Hmm... 17 lat?

- Tak, a ty?

- Ile ja mam nie jest istotne.

Podszedł do mnie i podał dwa łuki wspinaczkowe. - Trzymaj.

- Po co mi to?

- Naucze cię wspinać się po budynkach. Przyda ci się.

- Raczej  nie sądze.

Wydział mangozjebstwaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz