Szósta Śmierć

168 17 3
                                    

-Chodzi o to... Że dokładnie trzy lata temu zaczołem nałogowo palić. Ogółem to pale już do sześciu lat. Ale wtedy była to max pczka dziennie. Gdy wpadłem w naług taki już poważny naług potrafiłem wypalić  nawet cztery paczki dziennie. Po jakimś czasie zaczeło brakować mi pieniędzy. Papierosy są okropnie drogie, uwierz. Zaczołem pożyczać od Ojca. Lecz gdy zorientował się że wydaje te pieniądze na papierosy odpowiedział że już nigdy więcej nie da mi żadnych pieniędzy. W wieku dziewiętnastu lat wyprowadziłem się z domu. Później wyprowadziłem się do londynu i wiesz co później się działo. Gdy wróciłem do kaju w wieku 21 lat wprowadziłem się tutaj. Nie miałem od kogo pożyczać pieniędzy, tylo on mi pożyczał. Byłem okropnie uzależniony. Później to już chodziło mi o to że brakowało mi na jedzenie, picie czy ubrania. Odcieli mi prąd i wode. Nie mam też gazu ani ogrzewania. Po prostu nie mam pracy to i nie mam pieniędzy. Bo na drzewach nie rosną, nie?. Nie chciałem się przyznawać. Po co robić ci problemy. Przepraszam.


- Dobrze... To... Ile ty masz tak właściwie lat?


- Yhh... nie pytaj tylko zastanawiaj się co zrobić z truposzem. 

- Może zakopiemy gdzieś na jakiejś łące? 

- Dobra, ja się nim zajmę. 


-Z...zimno...

- Wiem. Mówiłem że odcieli mi ogrzewanie...

Poczułam że ziewnełam ze zmęcznia. Co się dziwić. Zegarek wzkazywał 22:46.


- Jesteś senna?

- Trochę...

- Ile masz z tąd do domu?


Z kilometr piechotą do autobusu, później jakoś pięć minut piechotą z autobusu do domu.

- Dobra, Ułóż się wygodnie bo dziś śpisz u mnie.


- Nie będe sprawiać problemu?

- Nie puszczę cię w nocy samą nie? Chociaż w sumie to byś sobie pewnie poradziła ale nie będe ryzykować. 

- Oo, miły jesteś. Chyba pierwszy raz.

- Szkoda mi tych pieniędzy wydanych na te maski i ogólnie kupe kasy wydałem i czasu by cię odnaleść więc ta trochę szkoda.


- Śmieszne, wiesz

* NATANIEL *

Mamruczała coś pod nosem. Nie usłyszałem do końca co. Yhh... Uratowała mi życie... Powinienem podziękować?  Chyba... Eh...

- Eh, Ren...

- Hm?

- D..D.. Dziękuje ci. Gdby nie ty.. Ten gość by mnie zabił, dziękuje....

- Tja... A wiesz co było najśmieszniejsze? To jak krzyczałeś ,,Pomocy Ren" ,,Zostaw mnie" ,,Ratunku" 

Yhh śmieje się... 

- Nie śmiej się...

- Ale jak jak to było takie zabawne?


- Nie dla mnie

- Oj niee sraj... Hej, Masz może jakieś dresy na zbyciu? Bo wiesz... Ta sukienka do wygodnych piżam nie należy...

- Yy.. Tak, tak... Czekaj...Zaraz coś wykombinuję...
 Podeszłem do szafy i dałem jej jakieś mniejsze dresy oraz koszulkę. Białą, bo innej nie miałem...
- Proszę. 

Dałem jej ubrania.

- Dzięki.

*REN*

Dostałam od Nataniela dresy i podążyłam do łazienki. Biała. Powiem tyle. Po chwili zmyłam lekki makijaż który miałam na sobie po czym wyszłam. 

- No no... Jak patrze na ciebie to jestem mokry mówię ci.

- Kto by nie był
Zaśmiałam sie hamsko.

- No dobra, Teraz wskakuj bo też jestem śpiący a chciałbym zgasić światło. Truposz pewnie też
Zaśmiał się.

- Na pewno.
Sprawnie weszłam na materac po czym położyłam się spać. Była tylko jedna kołda i musieliśmy się nią podzielić co do łatwych nie należało. Byłam okropnie snenna. Poczułam że ktoś obejmuje mnie od tyłu. Wiedziałam że to Nataniel bo czułam miękkość jego włosów. Miałam ochote się od niego wyrwać ale był taki ciepły. Dosłownie jak grzejnik. Poklepałam go na ślepo po głowie by sprawdzić czy ma gorączke jednak nic nie wyczułam. Po chwili usłyszałam jak Nataniel mruczy coś pod nosemm

- Zoostaw
Tyle co z tego usłyszałam.  Postaowiłam że się zapytam.

- Nataniel?

- Hmmm?

- Jesteś ciepły, masz gorączkę?

- Niee... Śpij... 

- Ale jesteś tak ciepły jak grzejnik!

- Yhh.. Zawsze tak mam gdy z kimś śpię... Nie przejmuj się i idź spać...


Ranek

Obudziło mnie światło które spływało po mojej twarzy. Było okropnie jasno. Byłam nie w moim domu. Obejżałam się naookoło siebie. Po chwili doszło do mnie że zasnęłam u Nataniela. A tak w ogóle... Gdzie on jest? 

- Brrr... zimno...
Powiedziałam sama  do siebie. Wstałam i podeszłam do blatu na którym dostrzegłam kartęczkę. Od podłogi ciągnęło okropne zimno. Jeszcze idiota nie domknął okna. Popatrzyłam na kartkę i zaczełam czytać.

Ren 

Poszłem zrobić porządek ze zwłokami tego dziada. Obok listu zostawiłem ci pieniądze byś mogła pójść do sklepu i zrobić sobie jakieś śniadanie jak będziesz głodna. Wróce za niedługo. Jak coś to tu masz mój numer [Numer jakiś tam, nie chce mi sie wymyślać]

Nataniel

No dobra, to czyli że patafian rozkazuje ruszyć mi się z domu. Ehh... I tak nie mam wyboru...
Poszłam do łazienki i ubrałam mundurek w którym przyszłam do Nataniela dzień temu. Wziełam pieniądze oraz zapasowe klucze po czym wyszłam. 
By dojechać do centrum miasta musiałam pojechać autobusem zapełnionym kupą ludzi. Było tam tak gorąco... Myślałam że się udusze. Po 15 minutowej męczarni dojechałam na miejsce. Przeszukiwałam pułki sklepowe w poszukiwaniu wyznaczonego produktu. Przechodziłam już koło ostatniej alejki w której chciałam kupić masło. Lecz to co zauważyłam nie doprowadziło mnie do zawału. Zobaczyłam ją. Moją matke. Schowałam się za jedną z półek, dalej uważnie jej się przyglądając. Dzwoniła do kogoś. Po chwili usłyszałam że ktoś zdyszany biegnie w stronę mamy. Był to mąż siostry mamy. Pytał się co się stało. Ona zaczeła opowiadać że w nocy nie przyszłam do domu. Wtedy właśnie przypomniałam sobie że o niczym nie powiedziałam matce. Nagle wójek odpowiedział

- Ale ja widziałem ją za szafkami, o tam
Zaczoł pokazywać palcem w moją stronę. Zauważył mnie. Ehh... Po chwili matka z wójkiem zaczeli biec w moją ,,Kryjówkę". Musiałam uciekać. Nie obchodziło mnie już czy mnie zauważą czy nie. Schowałam się chwile za jakiś regał i w pośpiechu zadzwoniłam do Nataniela by po mnie przyjechał. 

*Dźwięk oczekiwania na połączenie*

- Hej Ren, Coś się stało?

- Nataniel przyjeżdżaj! Teraz!

- Yy, co?! Gdzie?!

- Jestem w sklepie [Nazwa sklepu], Zobaczyłam moją matkę! Szybko! Nie wie gdzie jestem i chyba zauważyła mnie. Biega po całym sklepie i mnie szuka.

- Dobra, jestem nie daleko zaraz będę!

Usłyszałam jej leciutkie kroki. Szła w stronę Alejki w której się chowałam. Nie mam wyboru. Muszę zostać zauważona. Inaczej się nie prześlizgnę. Wybiegłam z uliczki. Stałam twarzą w twarz z matką. 

- Ren!
Pobiegła do mnie. Uciekłam. Biegłam w stronę wyjścia. Wujek gdy mnie zobaczył złapał mnie tylko za rękaw lecz zdążyłam uciec. Pod same drzwi supermarketu podjechał Nataniel swoim białym samochodem. Sprawnie wsiadłam do niego i gwałtownie odjechaliśmy. W całym hałasie słyszałam tylko jak moja mama krzyczy ,,Pomocy! on porwał moje dziecko!" Mimo tego iż widziała że sama z własnej woli weszłam do tego auta. Pusta baba.

- Zapnij pasy! Twój wujek chce się chyba pobawić z nami w berka...

- Gdzie jedziemy? 

- Tam gdzie będziemy bezpieczni. 

- Mianowicie?

- Nie wiem... Eh... Gdzieś na osiedle by móc wspiąć się po budynkach. Dlaczego tak w ogóle nie powiedziałaś mi że twoja matka nie wie że zostajesz u kogoś na noc hm?!

- A widziałeś żebym do kogoś dzwoniła?!

W tym miejscu urwał mi się film. Poczułam że gdzieś spadamy. W jakiś rów. Czułam też mocne uderzenie i poduszkę powietrzną. Później zasnęłam. Po prostu zasnęłam.



Wydział mangozjebstwaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz