~First Insecurity~

344 100 27
                                    

-Yooo~ skarbie, odprowadzisz mnie?

Youngjae odwrócił się dosłownie chwilę przed tym, jak Soohyun rzuciła się na jego ramię, gniotąc je w uścisku.

-No jasne, Soo - powiedział ze słabym uśmiechem, ignorując nazwanie go ,,skarbem". Gdy dziewczyna zwracała się do niego w ten sposób czuł, że jeszcze bardziej ją okłamuje.

Ruszyli przez szkolny korytarz, a łyżwiarz starał się zachować równowagę - było to trochę trudne, gdy siostra Daehyuna się na nim wieszała.

-Soo unnie!

Do pary podbiegła fioletowowłosa Azjatka, chodząca na kółko fotograficzne razem z Soohyun. Młodsza dziewczyna poprawiła wiszącą na ramieniu torbę, głośno oddychając.

-Cześć, Jisun. Coś się stało? - Zapytała brązowłosa, patrząc na zmęczoną koleżankę i puszczając ramię Youngjae, co chłopak skomentował westchnieniem ulgi.

-Unni, zapomniałaś, że mamy kółko?

Brązowowłosa spojrzała na nią z zaskoczeniem, by nagle rozszerzyć usta i oczy w geście objawienia.

-Racja! Faktycznie, Boże, dziękuję ci, Jisun! Już i tak opuściłam ze trzy zajęcia. - Spojrzała niepewnie na swojego chłopaka, który z obojętnym wyrazem twarzy patrzył to na nią, to na młodszą Azjatkę. - Skarbie, przykro mi, ale będę musiała jeszcze trochę zostać...

-Co? Ach, jasne, nie ma problemu! - Zapewnił ją chłopak, machając ręką. - To ja może już pójdę...

-Czekaj, Yoo! Mieliśmy się później u mnie spotkać z Himchanem i JongUpem, więc może po prostu pójdziesz do mojego domu i tam poczekasz? Zaczekaj, dam ci klucze. - Dziewczyna zaczęła przetrząsać tobrę, szukając wcześniej wspomnianego przedmiotu.

-Soohyun, to nie jest konieczne...

-Wyluzuj. Będziesz sam, brat nadal nie wrócił. Tylko nie wchodź na górne piętro, bo jest tam ogromny syf. - Wcisnęła mu metal w dłonie i żegnając się krótko ruszyła razem z Jisun korytarzem, zostawiając oniemiałego YoungJae z kluczami w dłoni.

Aha... no okej.

Po ogarnięciu wszystkich szkolnych obowiązków czarnowłosy wyszedł ze szkoły, a śnieg pod jego stopami wydawał charakterystyczny dźwięk skrzypienia.

Łyżwiarz skierował się w stronę domu dziewczyny, zakładając na uszy słuchawki i mrucząc pod nosem do rytmu.

Dom rodziny Jung był niedaleko uczelni, więc Youngjae dotarł do niego w niecałe dziesięć minut. Stanął pod drzwiami, niepewnie wsuwając klucz do zamka i go otwierajac.

Wszedł do holu i zdjął kurtkę oraz buty. Nadal czuł się niepewnie, jednak ruszył do salonu, gdzie pierwszą rzeczą, do której się dobrał był magnetofon.

Chłopak włączył urządzenie, jednak szybka, ostra muzyka, której słuchali podczas Sylwestra cztery dni temu nie przypadła mu do gustu, więc je wyłączył. Z westchnieniem usiadł na miękkiej kanapie, bawiąc się palcami.

Kurde, co ja mam robić przez tę godzinę? W dodatku dziwnie się czuję będąc sam w domu swojej dziewczyny... zaraz. Czy naprawdę jestem tu sam...?

A co z Daehyunem...?

Czarnowłosy podniósł wzrok na sufit, jakby ten miał mu powiedzieć, czy starszy Azjata także znajduje się w tym budynku. Nie wyczytawszy z niego odpowiedzi, podniósł się z kanapy i ruszył w stronę schodów, by samemu to sprawdzić. Bo w końcu czemu nie? Może i jego znajomość z brązowowłosym była sekretem, jednak Soohyun tutaj nie było, więc nie mogła się o tym dowiedzieć. A Yoo naprawdę podziwiał umiejętności starszego chłopaka i chciał znowu usłyszeć jego grę.

Sam nie wiedział dlaczego, ale z jakiegoś powodu strasznie mu zależało na tym, by ponownie spotkać pianistę.
 
 

 
~★~

 
 

 
Na ustach Himchana pojawił się delikatny uśmiech, gdy chłopak zauważył odległą, znajomą sylwetkę przyjaciela.

JongUp opierał się biodrem o bramę szkoły i czekał na starszego chłopaka. Miał uniesioną głowę i melancholijnie wpatrywał się w różowe niebo, przez co wydał się Himchanowi jeszcze przystojniejszy, niż zawsze.

Ale to wcale nie tak, że policzki starszego stały się zaróżowione z tego powodu. Po prostu... to przez mróz.

Kim zauważył wychodzącą z budynku grupę dziewczyn, które zaczęły cicho szeptać na widok skąpanego w ostatnich promieniach słońca Azjaty. Chwilę później jednak odczuł niesamowitą satysfakcję, gdy Moon oderwał wzrok od zachodu słońca i spojrzał na niego z lekkim uśmiechem. Na niego, nie chichoczące uczennice.

Himchan wziął głęboki oddech, by się uspokoić i ruszył na spotkanie z przyjacielem trochę bardziej podenerwowany, niż powinien. W końcu tylko wbijają do domu Soohyun, co w tym złego? Normalne przyjacielskie spotkanie... co z tego, że prawdopodobnie będą siedzieć na tej kanapie? Co z tego, że pewnie znowu JongUp weźmie go na kolana, bo będzie mało miejsca na wąskim meblu? Przecież to normalka.

-Hyung! - zawołał młodszy chłopak, więc Kim przyspieszył, starając się udawać wyluzowanego.

To nic takiego. To tylko Upie. Kochany Upie, z którym cztery dni temu pieprzyłeś się na kanapie w salonie dziewczyny swojego kumpla. No i Moon nawet o tym nie pamięta, bo byliście schlani w cztery dupy. O, i jeszcze dodajmy do tego, że to ty ciągle podawałeś mu drinki, a on nie miał serca ci odmówić, więc tak jakby to ty go schlałeś, Kim Himchan, ty idioto roku.

Gadam do siebie. Chyba moja głupota sięgnęła zenitu... albo dziwność Youngjae rzuciła mi się na mózg. Z kim ja się w ogóle przyjaciółkuję?

-Cześć, Up. Idziemy? - spytał starszy chłopak, podchodząc do Koreańczyka i starając się wyglądać na wyluzowanego. Starał się, bo nie wyglądał. Jego dłonie lekko drżały, a wargi były boleśnie przygryzane, przez co Moon od razu posłał przyjacielowi pytające spojrzenie.

-Co tak patrzysz? Wszystko jest dobrze. Chodźmy - mruknął czarnowłosy, ruszając przed siebie i nie oglądając się, czy młodszy Azjata za nim idzie.

-Himchan, zaczekaj. Przecież widzę, że coś się dzieje - powiedział spokojnie Jongup, łapiąc jedną ze ściśniętych w pięci dłoni przyjaciela. Starszy chłopak zatrzymał się, a Moon wykorzystał to, by odwrócić go w swoją stronę.

-Zostaw mnie, Up. Mam kiepski dzień...

-Uśmiechałeś się, a teraz spotykasz mnie i nagle masz kiepski dzień? - Młodszy złapał Kima za ramiona i przytrzymał go, gdy ten chciał się cofnąć. - Himchan, zrobiłem coś nie tak? Od czasu Sylwestra się do mnie nie odzywasz...

-Nic nie zrobiłeś, Up. Ostatnio po prostu mam huśtawki nastrojów... czy coś. - Wyjaśnił. - Ale nie, nie jestem w ciąży! - Zachichotał nerwowo, jednak poczuł, że jeszcze bardzej się denerwuje.

Taką mam nadzieję. Nie chciałbym ci się tłumaczyć, dlaczego nagle zostałeś tatusiem.

-Hyung, to oczywiste, że nie jesteś w ciąży - zauważył Moon, lekko się uśmiechając. - Przepraszam za moją dociekliwość. Po prostu się martwiłem. Nie lubię, jak chodzisz zdenerwowany.

Martwił się...

Himchan kiwnął głową i z lekkimi wypiekami odwrócił się od przyjaciela by ruszyć w stronę mieszkania rodziny Jung.

Jego policzki stały się jeszcze gorętsze, gdy poczuł dotyk ciepłej dłoni młodszego Koreańczyka, który postanowił chwycić go za rękę.

 

 
~★~

 

 
Chcieliście HimUpy, macie HimUpy xD

ROZWIEWAM WĄTPLIWOŚCI: Nie, Him nie jest w ciąży xD to nie ten typ opowiadania c":

~UV

PS. Komy i gwiazdki mega motywują~

First || DaeJaeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz