Auto zatrzymało się przed dość dużym budynkiem. Na pierwszy rzut oka przypominał Daehyunowi magazyn, więc chłopak zmierzył Youngjae dziwnym spojrzeniem.
-Jesteś pewien...
-Tak. Wejście jest z drugiej strony - wyjaśnił Yoo, zapinając kurtkę, którą rozpiął na czas podróży.
-To jak? Poczekać na was? - spytał kierowca, odwracając się przez ramię.
-Gdyby pan mógł - poprosił Yoo. - Raczej nie zejdzie nam się długo.
-No dobra. Nie spieszcie się za bardzo, spokojnie na was zaczekam. Dzięki temu to inni zajmą się odwożeniem do domu pijanych dzieciaków. - Rozgadał się Chińczyk, sprawdzając godzinę na telefonie. - Nie uwierzycie, ale w zeszłym tygodniu taki jeden puścił mi pawia na tapicerkę. Musiałem się przez dwie godziny tłumaczyć przełożonemu! Dobrze, że dali mi inne autko.
Dwójka chłopaków uśmiechnęła się do przyjaznego kierowcy.
-Szczerze mówiąc to cieszę się, że ma pan inny samochód - odpowiedział grzecznie Daehyun.
-No. I dobrze, że my nie jesteśmy aż tak pijani. Prawda, Daeeee? - Yoo przeciągnął imię starszego, opierając się o jego ramię.
-Ty chyba jesteś - zaśmiał się fortepianista.
-Eee tam, woziłem bardziej spite dzieciaki - stwierdził kierowca. - No, to wysiadajcie. Ja się stąd nie ruszam i czekam na was.
Po krótkim podziękowaniu gadatliwemu mężczyźnie, Youngjae i Jung wyszli z taksówki, ruszając w stronę budynku. Ich oddechy zmieniały się w obłoczki pary, a buty cicho chrzęściły na zamarniętym śniegu, pokrywającym parking. Było dość ciemno; na granicy padającego z budynku światła tworzyły się drgające cienie.
-Youngjae, co to za miejsce? - spytał Daehyun, starając się utrzymać równowagę na śliskim podłożu.
-Zaraz zobaczyyysz...! - obiecał czarnowłosy śpiewnym tonem.
Nagle chłopak trafił na oblodzony fragment parkingu i się poślizgnął. Widząc to, muzyk szybko rzucił się, łapiąc go za ramię i pomagając odzyskać równowagę.
-Youngjae-ah, mógłbyś na siebie troszkę uważać! - ochrzanił go.
-Po co, skoro mam ciebie? - zachichotał Yoo, delikatnie wtulając się w materiał płaszcza czarnowłosego.
Starszy westchnął. Chociaż poważnie martwił się o drugiego Azjatę, to przez jego słowa w sercu brązowowłosego rozlało się przyjemne ciepło. Niewiele myśląc lekko objął Youngjae, czując, jak kącik jego ust minimalnie wędruje w górę.
-Nie zawsze będę obok - zauważył, chociaż sam miał nadzieję, że się myli.
-Czemu? - Yoo spojrzał na niego błyszczącymi w półmroku oczami. Jego czarne włosy były lekko roztrzepane, a policzki zarumienione od mrozu i alkoholu. - Chciałbym, abyś zawsze przy mnie był.
Jung poczuł przechodzący po plecach dreszcz, a jego myśli same jakoś powoli zaczęły zmierzać w zbyt śmiałym kierunku. Chłopak przełknął ślinę, odsuwając od siebie Yoo. Chociaż nie miał nic przeciwko bliskości czarnowłosego, to obawiał się, że chłopak usłyszy jego trochę zbyt szybkie bicie serca.
-Może już chodźmy. Jest trochę zimno - powiedział Jung, chociaż wcale aż tak bardzo nie odczuwał tego, że temperatura spadła poniżej zera. Nie kiedy przed chwilą trzymał w swoich ramionach Youngjae.
-W porządku. - Zgodził się młodszy. Na jego ustach wciąż widniał szczęśliwy, niewinny uśmiech, a oczy dziwnie błyszczały.
Najwyraźniej alkohol dodaje mu nie tylko odwagi, ale i beztroski - pomyślał Daehyun, tak na wszelki wypadek chwytając dłoń Yoo, gdyby ten znowu miał stracić równowagę.
CZYTASZ
First || DaeJae
Fanfic" Daehyun i Youngjae poznali się dzięki komuś, kto równocześnie ich rozdzielał. Stali się sobie bliscy, chociaż wyglądało na to, że łączyły ich tylko wspólne pasje. Czy ich przeznaczenie było zapisane na pierwszych płatkach styczniowego śniegu, czy...