~First Day~

213 55 58
                                    

Youngjae nie wiedział, co go obudziło, ale nie spodobał mu się ten stan rzeczy. Starał się znowu zasnąć, jednak sen, z którego przed chwilą się wybudził szybko zaczął się zacierać, aż wreszcie zupełnie wyblakł. Wtedy już nie miał wyboru, musiał podnieść powieki i wrócić do rzeczywistości.

Całkiem przyjemnej rzeczywistości, którą były oplatające go w pasie ramiona Daehyuna i spokojny oddech brązowowłosego na jego karku.

Yoo poczuł, jak jeden z kącików jego ust dobrowolnie wędruje w górę. Było mu ciepło i przejemnie. Jedyne co, to żałował, że leży tyłem do Azjaty; wolałby patrzeć na jego spokojną twarz, niż białą ścianę. Ostrożnie, by nie obudzić fortepianisty, obrócił się na drugi bok.

Ta chwila była chyba jednym z najprzyjemniejszych momentów w jego życiu.

Patrząc na spokojną i śpiącą twarz Daehyuna nie mógł się powstrzymać od podziwiania tych ciemnych rzęs, które tak bardzo mu się rzuciły w oczy gdy spotkał go po raz pierwszy. Nie mógł nie zwrócić uwagi na jego miękką i nieskazitelną cerę, o którą Jung tak dbał. Gdy spojrzenie studenta padło na prawy policzek chłopaka, przypomniały mu się jego urodziny w klubie. To, jak razem śpiewali i jak na oczach tłumu wyciągnął dłoń, by dotknąć tej gładkiej skóry. Pod wpływem tego wspomnienia Yoo powtórzył tę czynność, przesuwając wierzchem dłoni po policzku muzyka.

Wreszcie jego spojrzenie zjechało niżej, aż do cudownych ust Junga. Youngjae nie mógł oprzeć się wrażeniu, że wyglądały, jakby były stworzone tylko po to, by mógł je łączyć ze swoimi. Może i jego myśli były samolubne, ale nie wyobrażał sobie, by ktoś inny oprócz niego mógł zakosztować ich ideału.

Przed nim leżał prawdziwy anioł i łyżwiarz doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Wiedział, że spotkało go prawdziwe szczęście, że to właśnie Daehyun wziął jego życie pod swoje skrzydła.

-Youngjae?

Yoo uśmiechnął się, widząc że muzyk wreszcie się obudził.

-Cześć, kochanie - powiedział słodko czarnowłosy, obserwując uśmiech, który pojawił się na ustach fortepianisty.

Yoo podniósł się lekko, opierając podbródek na dłoni. Naprawdę, mógł szczerze powiedzieć, że był to chyba jeden z najprzyjemniejszych poranków w jego życiu.

-Masz ochotę na śniadanie? - spytał łyżwiarz, obserwując, jak brat Soohyun uroczo ziewa, zasłaniając usta dłonią.

-Jeśli byłbyś taki kochany... - odpowiedział z lekko nieprzytomnym uśmiechem Daehyun.

Student tylko się zaśmiał, cmokając brązowowłosego w czubek głowy. Później wstał i wysunął się spod nagrzanej od ciepła ich ciał kołdry. Poprawił materiał, który przez to zsunął się z ramienia Junga, tak, by zimne powietrze nie docierało do jego odsłoniętej skóry i udał się do kuchni.

Czuł się naprawdę dobrze. Po raz pierwszy od spania na niezbyt wygodnej kanapie nie bolały go plecy i nie obudził się zmarznięty. Jedno z okien w salonie było nieszczelne, więc w zimie w jego mieszkaniu potrafiło być naprawdę chłodno. Jednak teraz dzięki pewnej osobie ta noc była wyjątkowo ciepła.

Najwyraźniej Himchan mówił prawdę. Żadna kołdra nie da ci tyle ciepła, ile druga osoba obok.

W połowie przygotowywania śniadania, do kuchni wczłapał na bosaka Daehyun, przecierając dłonią oczy.

-Pomogę ci - powiedział, łapiąc czajnik, by wstawić wodę na herbatę. Yoo podziękował mu uśmiechem. Gdy posiłek był gotowy, czarnowłosy zamiast iść do stołu po prostu usiadł na blacie, a muzyk oparł się biodrem o jedną z szafek, zaczynając jeść. Musieli się zadowolić herbatą i zwykłymi kanapkami, ponieważ lodówka studenta świeciła pustkami i nie mieli zbyt dużego wyboru. Jednak żadnemu z nich to nie przeszkadzało; tego ranka wszystko wydawało się piękniejsze i nawet to ubogie śniadanie było bardzo przyjemne.

First || DaeJaeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz