Rozdział 27

2.6K 49 2
                                    


Gdy zadałam pytanie, zauważyłam, że jego spojrzenie zmienia się. W jego oczach pojawiła się surowa determinacja, a usta stężały w napiętej linii. Bez słowa wziął kieliszek wina i wypił łyk, nie spuszczając ze mnie wzroku. "To nie jest miejsce dla ciebie", oznajmił, odkładając kieliszek na stół i wstając z miejsca.

"Uważasz, że to koniec rozmowy?" zapytałam, zatrzymując go, gdy kierował się w stronę wyjścia z kuchni.

Obrócił się powoli, wsunął dłonie do kieszeni. "Ten temat jest zamknięty", odpowiedział chłodno, zimny ton jego głosu drażnił mnie.

Wstałam od stołu, czując wściekłość wzbierającą we mnie. "Tak ma to teraz wszystko wyglądać?" krzyknęłam, czując, jak gniew buzuje we mnie coraz silniej. "Straciłam przez ciebie wszystko! Rozumiesz!? Straciłam wolność, życie towarzyskie, a co najważniejsze, dziecko!" dodałam, z trudem powstrzymując łzy, które napływały mi do oczu. W końcu, wściekła, rzuciłam w niego kieliszkiem. W ostatniej chwili odsunął się, a kieliszek z hukiem uderzył w ścianę, rozpryskując się na drobne kawałki.

"Co tu wyprawiasz?!" krzyknął, widząc moją reakcję. Podszedł do mnie, jego twarz była czerwona z gniewu, ale zarazem wyglądał na zaniepokojonego i chwycił mnie mocno za rękę.

Gdy ścisnął mocno moją dłoń, poczułam, jak ból przeszywa mnie od środka. "To boli", szepnęłam, patrząc mu prosto w oczy. Wyglądał przez chwilę, jakby obudził się z transu. Puścił mnie, odsuwając się niepewnie.

Spojrzał na mnie ostatni raz, a potem bez słowa wyszedł, zostawiając mnie samą, bezsilną. Siadłam na krześle, czując, jak cała moja siła opuszcza ciało.

Przetarłam mokre policzki i wpatrywałam się w zastawiony stół. Zabrałam się za sprzątanie, próbując zapomnieć o tym incydencie. Wrzuciłam wszystko do zmywarki i wycierałam ostatni kieliszek, gdy do domu wrócił Anthony. Stanął w progu kuchni, spoglądając na mnie.

"Widzę, że się nie zabiliście", powiedział rozbawiony, ale w jego głosie było coś, co sugerowało, że wie, że coś się wydarzyło. Prychnęłam na jego słowa i wstawiłam kieliszki do szafki.

"Nie przesadzaj", odpowiedziałam obojętnie. Chciałam, żeby zrozumiał, że to nie jest temat do żartów. "Chcesz pogadać?" zapytał już poważniej. Spojrzałam na niego, zastanawiając się nad propozycją.

"Chodź." Powiedział, łapiąc mnie za dłoń i prowadząc do salonu. Usiadłam na kanapie, gdy on nalewał nam whisky do szklanek. Usiadł  obok mnie i podał jedną z nich.

"Przyda ci się coś mocniejszego", stwierdził. Uśmiechnęłam się wdzięcznie i wzięłam łyk. Wtedy on złapał mnie za rękę, muskając palcem siniaka, który pojawił się po mocnym uścisku Marcela.

"Kto ci to zrobił?" zapytał poważnie. Wzruszyłam ramionami.

"Twój brat", odpowiedziałam, wypijając kolejny łyk alkoholu.

"Porozmawiam z nim na ten temat", zapewnił, lecz ja milczałam obojętnie na jego zapewnienia, które i tak nie zmieniały mojego życia.

"Chciałbym, żebyś wiedziała, że naprawdę jesteś dla niego ważna i.." zaczął mówić, ale przerwałam mu, wybuchając śmiechem.

"Nie, Anthony, nie chcę tego słuchać. Nie musisz go usprawiedliwiać", powiedziałam, odkładając szklankę na stolik i wstając pospiesznie z kanapy, ruszając na górę.

Anthony pozostał w salonie, a ja udałam się na górę. Potrzebowałam chwili dla siebie. Siedząc na łóżku, wsłuchiwałam się w dźwięki dochodzące z dołu. Nie chciałam słuchać tłumaczeń ani zapewnień. To, co zaszło, było jasne.

Jesteś mojaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz