Rozdział 28

715 11 1
                                    

Następne kilka dni przyniosło nam większą bliskość. Marcel zaczął wracać wcześniej do domu, a wieczory spędzaliśmy razem na kanapie, oglądając filmy. Starałam się jak najbardziej okazać swoje uczucia wobec niego, chociaż głęboko wiedziałam, że to dla mnie ogromne wyzwanie. Bałam się, że znowu zatracę się w nim, jak wcześniej, ponieważ znowu był tym samym mężczyzną, który zdobył moje serce.

Leżałam rankiem w łóżku, przyglądając się sufitowi, gdy Marcel przygotowywał się do pracy. Stał w progu garderoby, ubrany w eleganckie czarne spodnie i białą koszulę.

"Nagle przyszedł mi taki pomysł. A może chcesz dziś wrócić do pracy w firmie?" zapytał niespodziewanie.

Zaskoczona podniosłam się natychmiast z łóżka, podekscytowana.

Uśmiech pojawił się na mojej twarzy, gdy wyszłam z łóżka i skoczyłam w ramiona Marcela. Chwycił mnie, a ja poczułam jego ciepło i bliskość.

"Rozumiem, że to oznacza tak," powiedział, a ja kiwnęłam głową, przytulając się mocniej do niego.

"Pójdę się przygotować," powiedziałam wreszcie, kiedy puścił mnie i ruszyłam do łazienki.

Wskoczyłam pod prysznic z uśmiechem na twarzy. Wreszcie będę mogła wyjść z domu bez niego i przemyśleć mój plan ucieczki. Wyszłam odświeżona, zrobiłam delikatny makijaż i układałam swoje włosy w niski, elegancki kok. Z garderoby wybrałam długą sukienkę z miękkiego, przyjemnego materiału z golfem. Przeglądając się w lustrze, upewniłam się, że wszystko jest w porządku, po czym założyłam buty i ruszyłam do kuchni. Postawiłam torbę na krześle i przygotowałam sobie kawę, czując się podekscytowana nadchodzącym dniem.

Kiedy ruszyłam do pracy, zaczęłam obmyślać plan ucieczki. Nie było to łatwe, ponieważ nadal towarzyszyli mi ochroniarze. Nagle wpadł mi do głowy pewien pomysł. Ochroniarze nie wchodzili ze mną do budynku firmy, jednak czekali pod wejściem. Dlatego też, jeśli udałoby mi się znaleźć wyjście z drugiej strony budynku, miałabym już jakieś szanse.

Dotarłam do pracy i usiadłam za swoim biurkiem. Postanowiłam, że w trakcie przerwy na lunch zajmę się tym dalej. W głowie miałam już plan, teraz musiałam go tylko wdrożyć w życie.

Skupiona na wypełnianiu dokumentów, spojrzałam na zegarek i zauważyłam, że minęły już trzy godziny. Odłożyłam papiery na biurko i sięgnęłam po moją torbę, postanawiając skorzystać z przerwy na lunch. Zeszłam na dół, ubrana w płaszcz, i skoczyłam po kawę na wynos do kawiarni obok. Na szczęście była tam mała kolejka, więc po dziesięciu minutach wróciłam do budynku firmy, trzymając w dłoni kubek kawy.

Ochroniarze odprowadzili mnie do wejścia, a gdy zostałam sama, rozejrzałam się po głównym holu. Zauważyłam długi korytarz, który prowadził w lewo. Postanowiłam go przejść, zwracając uwagę na kilka par drzwi po bokach. Spróbowałam otworzyć każde z nich, ale wszystkie były zamknięte.

Zdezorientowana i lekko zaniepokojona, złapałam za ostatnią klamkę. Drzwi uchyliły się, ukazując wyjście z budynku. Zamarłam na chwilę, czując przypływ adrenaliny. To było moje okno na wolność.

Szczęśliwa wyszłam na zewnątrz, z kubkiem kawy w dłoni, aby rozejrzeć się, gdzie prowadzi to wyjście. Znalazłam się na małym dziedzińcu, otoczonym wysokimi budynkami. Po drugiej stronie dziedzińca dostrzegłam bramę prowadzącą na ulicę. Zdecydowanym krokiem ruszyłam w tamtym kierunku, gotowa na kolejny etap mojej ucieczki.

Stojąc na zewnątrz budynku, napięcie w moim ciele rosło wraz z każdą minutą. Ekscytacja mieszała się z niepokojem, a serce biło mi jak młot. Wiedziałam, że teraz albo nigdy.

Jesteś mojaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz