Rozdział 3

15.6K 543 18
                                    


Następnego ranka budziłam się wypoczęta, a promienie słońca przywitały mnie przez okno, obiecując piękny dzień. Bez zbędnych zwłok wstałam z łóżka, poczuwszy od razu energię i chęć do działania. Szybko udałam się pod prysznic, by orzeźwić ciało, a potem ubrałam się w wygodny szlafrok. Podczas porannej pielęgnacji i przygotowywania kawy, włączyłam telewizor, chcąc być na bieżąco z wiadomościami. Po kilku łykach gorącego napoju, czułam się gotowa do wyjścia, więc upiększyłam się i przygotowałam do pracy.

Po dotarciu do biura przywitałam się z recepcjonistką i udałam się do swojego biurka, gotowa na kolejny dzień pracy. Gdy zajęłam się swoimi obowiązkami, nagle drzwi się otworzyły, a Emily pojawiła się z bukietem kwiatów w ręku.

"Mam coś dla ciebie," powiedziała, podając mi piękne kwiaty. Przyjęłam je z uśmiechem, ale kiedy zorientowałam się, że nie ma żadnej karteczki z dedykacją, zaczęłam się zastanawiać, kto mógł je przesłać.

"Kto je przyniósł?" zapytałam Emily, chcąc poznać źródło tego prezentu. "Kurier, ale nie wiem od kogo," odpowiedziała dziewczyna, a ja czułam się trochę zawiedziona brakiem informacji. Pożegnałam się z nią, a potem zostałam sama z bukietem kwiatów, zastanawiając się, czy to Marcel mógł je wysłać. Jednakże, nie mogłam sobie przypomnieć, bym miała jakiegokolwiek adoratora, więc pozostawała tajemnica.

Zbierając się do końca pracy, czułam narastający stres związany z wieczorną randką. Postanowiłam zabrać kwiaty ze sobą, po czym wyruszyłam w drogę do domu. Gdy dotarłam do mieszkania, założyłam coś wygodnego i nalałam sobie kieliszek wina, by zrelaksować się przed spotkaniem. Gdy patrzyłam na siebie w lustrze, decydując się na czerwoną sukienkę, czułam się pewna siebie, gotowa na wieczór.

Nagle telefon zadzwonił, a kiedy odebrałam, usłyszałam znajomy głos: "Czekam na dole." Po chwili poprawiłam fryzurę i wyszłam z mieszkania. Marcel już czekał w samochodzie, otwierając mi drzwi z uśmiechem.

"Pięknie wyglądasz," powiedział, gdy wsiadłam do środka. Uśmiechnęłam się na jego widok, a podróż do nieznanej jeszcze lokalizacji rozpoczęła się. Wpatrywałam się w krajobraz za oknem, a gdy poczułam jego spojrzenie, szybko odwróciłam wzrok, rumieniąc się nieco. "Dokąd jedziemy?" zapytałam, próbując oderwać myśli od swojej zakłopotanej reakcji.

Kiedy zatrzymaliśmy się przy wybrzeżu, Marcel spojrzał na mnie z uśmiechem pod nosem. "Mówiłaś, że lubisz wodę," rzekł, wskazując ręką na piękną linię brzegową. Podekscytowana szybko wysiadłam z samochodu, a on chwycił moją dłoń, prowadząc mnie wzdłuż plaży. Zachwyciłam się widokiem fal uderzających o brzeg, gdy nagle zatrzymaliśmy się w miejscu, a on wskazał na łódź, a ja spojrzałam na niego z szerokim uśmiechem.

"Zabierasz mnie na wycieczkę?" zapytałam, a on wzruszył tylko ramionami, popchnął mnie w stronę wejścia, wciąż uśmiechając się. Po wejściu na pokład, gdy Marcel na chwilę zniknął, ruszyłam dalej, dostrzegając na końcu jachtu stolik z przygotowaną kolacją przy świecach. Podeszłam bliżej, a potem poczułam dłonie Marcela sunące po moich ramionach.

"Podoba ci się?" szepnął do mojego ucha, co wywołało u mnie ciarki na plecach. "Sam to przygotowałeś?" zapytałam, odwracając się w jego stronę. "Miałem cię zainteresować. No i jak?" zapytał, a ja tylko lekko skinęłam głową, uśmiechając się z zachwytu. Siadając do stolika, wziął butelkę szampana.

"Niewiarygodne, że sam to wymyśliłeś," powiedziałam, podziwiając staranność, którą poświęcił na ten wieczór. "Dlaczego? Mówiłem, że jestem przekonujący," odparł, zaczynając jeść. Wzięłam kęs jedzenia, mówiąc: "To jest pyszne." Uśmiechnął się, a ja nie mogłam przestać się dziwić, jak doskonały jest ten wieczór.

Jesteś mojaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz