Dokąd zmierzasz? (2/?)

999 107 11
                                    

Kei

-Mogę ci mówić Tsukki-kun?

Po tych słowach wiedziałem, że na pewno są ze sobą spokrewnieni. Pamiętam jak bardzo się wkurzałem, gdy na obozie Tetsuroo zaczął mnie tak przezywać. Choć na początku robił to tylko Yamaguchi. Nienawidziłem tego. A Kuroo wcale nie pytał się o zdanie.

-T-tak, oczywiście.

Miałem inne wyjście niż się zgodzić? Widziałem kobietę pierwszy raz w życiu. Nie chciałem się narażać.

Choć 'Tsukki' w innych ustach niż Tetsuroo brzmi dziwnie obco. I źle.

-Zawsze chciałam cię poznać Tsukki-kun! Tylko jakoś Tetsu nie chciał mi tego umożliwić.

-Ah tak, rozumiem.

Nie chciał umożliwić. Nie chciał. Nie ma się czym chwalić.

-Mamo, jak zwykle wszystko kręcisz. Tsukki jeszcze pomyśli, że się go wstydzę, czy coś.

Spojrzałem na siadającego Tetsuroo. Przyniósł nam kubki z herbatą. Natychmiast pochwyciłem jeden z nich. Może trochę zbyt gwałtownie. Czułem na sobie jego spojrzenie. Nie miałem odwagi podnieść wzroku.

Coś mi mówiło, że jestem tu obcy.

-Więc, Tsukki-kun, chodzisz do pierwszej klasy liceum?

-Tak, zgadza się.

-Skoro poznaliście się na obozie, to pewnie nie do Nekomy. W takim razie, za pewne do Fukurodani!

Miałem zamiar odpowiedzieć, ale ubiegł mnie Kuroo.

-Mamo, Tsukki jest z Miyagi...

-Serio?! Dojeżdżasz taki kawał drogi tylko po to, żeby spotkać się z moim głupkowatym synem?!

Podniosłem nieco głowę. Zobaczyłem jej szeroki uśmiech. Nie mogłem tego nie odwzajemnić. Choć w minimalnym stopniu.

Tak, spotykam się z pani głupkowatym synem, i choć nie wiem co w nim takiego widzę, nie mogę przestać. Zwyczajnie nie mogę.

-Tak, Kuroo-san. Tetsuroo-kun jest jednym z moich...przyjaciół, dlatego lubię go odwiedzać. Nawet jeśli to oznacza kilkugodzinną podróż pociągiem.

Herbata powoli zaczynała się kończyć. A przynajmniej w moim kubku.

-Wiesz, gdyby Tetsu znalazłby sobie w końcu dziewczynę to by cię tak nie zamęczał.

-Mamo, nie zaczynaj znowu...

-Nic nie zaczynam, tylko kończysz już liceum, a ja nie widziałam ani jednej twojej dziewczyny! A ty, Tsukki-kun, masz kogoś?

Powiedz tak, powiedz tak, powiedz tak.

-N-nie, niestety nie. Dlatego mogę sobie pozwolić na spędzaniu czasu w Tokio.

-Och, to szkoda. Słyszysz Tetsu? Chcę kiedyś zobaczyć swoje wnuki, ale najpierw dziewczyna!

-Mamo, wystarczy.

Czułem ogromną gulę w gardle. Jedna myśl nie dawała mi spokoju. Kiełkowała od kiedy zobaczyłem Kuroo-san. Tetsuroo, ja ci nic nie dam.

Nie dam ci nic, a chcę tak wiele.

-Mamo, drużyna Tsukkiego dostała się na narodowe. To cudownie, prawda?

Zmienił temat. Tylko po co?

-Tak, moje gratulacje! Na jakiej grasz pozycji? I do jakiej szkoły chodzisz?

-J-jestem środkowym w Karasuno.

Na jej twarzy zaczęło się malować ogromne zdziwienie. Czyżby nas znała?

-Karasuno? Toż to śmietnikowe wojny! Sama chodziłam do Nekomy, więc wiem.

Ciekawe jakby zareagowała, na wiadomość o tym, że jej kochany syn jest gejem. A w tej zbrodni pomagam mu ja.

Za pewne nie patrzyłaby na nas tak samo, jak teraz. Fakt, że zostałem tyle razy przez niego przerżnięty też chyba nie pomaga.

-Dobra, koniec tego dobrego. Zdaje się, że wstąpiłaś do mnie po drodze do pracy, prawda?

-Tak, tak. Już zmykam. Bardzo miło mi się z tobą rozmawiało, Tsukki-kun. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy.

-Mi tez było bardzo miło.

-Chodź mamo, odprowadzę cię.

Wyłączyłem się. Fakt, że dopiero co spotkałem matkę swojego ukochanego trochę mnie przytłoczył. W dodatku ona nic nie wie o nas.

Ja swojej powiedziałem. Przez przypadek. Nie zaakceptowała tego od razu, ale wiedziała.

Może to i lepiej. Nie chciałbym popsuć wizerunku idealnego ucznia i syna, jakim był Kuroo.

Nic nie chciałem popsuć. To chyba tylko ja byłem egoistą.

-Nie myśl za dużo, bo myślenie szkodzi.

Poczułem, jak ciepłe ręce oplatają się wokół mojego ciała, a ciepły oddech owionął moją szyję. Nie potrafiłem powstrzymać dreszczu.

-Chyba będę musiał się zbierać. W przeciwnym razie ucieknie mi pociąg.

-Kei, nie przejmuj się tym co mówiła. To nie miało żadnego znaczenia, ja nie wiem czemu...

-Wystarczy.

Odwróciłem ku niemu głowę lekko do tyłu. Na mojej twarzy zagościł uśmiech. Już dawno nie używałem tego sztucznego.

-Przecież nic się nie stało, prawda? Jesteś tu ze mną, Tetsuroo-kun, a gdy tylko zechcesz, możemy to zakończyć. Pewnie znalazłaby się jakaś ładna dziewczyna na moje miejsce.

Wstałem, zostawiając oniemiałego Tetsuroo na środku pokoju. Sam udałem się po moją torbę, a gdy byłem już gotowy, wróciłem z powrotem.

-To jak, idziemy, Tetsuro-kun?



Zapowiada się lekki angst. Spokojnie, będzie dobrze

Kot i kruk (KuroTsukki)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz