Dokąd zmierzasz? (4/?)

1.1K 102 28
                                    

Tego rozdziału również nie sprawdziłam. Wybaczcie ale początek karuzeli bólu czas zacząć ;_;

Kuroo

Do: Kei-chan

20:16

Temat: kocham cię

Lubię kiedy jesteś w Tokio. Nie chcę cię zmuszać, ale może znowu przyjedziesz ty do mnie?

Minął cholerny tydzień, a nadal pamiętam poprzednią sobotę. Nie tak wszystko miało wyglądać. I choć widok zazdrosnego Tsukkiego mile mnie zaskoczył, to jednak czułem, że coś jest nie tak. Nie jestem takim debilem na jakiego wyglądam, żeby flirtować z innymi laskami i to na oczach chłopaka.

Zacznijmy od tego, że w ogóle nie chcę z nimi flirtować. Bo niby po co? Kochałem Tsukkiego a on kochał mnie. Nie było potrzeby tego zmieniać, bo w życiu bym go nie zamienił.

Jestem od niego uzależniony, ale nie czuję potrzeby leczenia.

Wiedziałem, czego chciała Mushi. Napatoczyła się w najgorszym momencie. Gdy prowadziła zaskoczonego mnie w kierunku kawiarni, coś mnie tknęło, żeby jednak się wyrwać.

Ten chłód w oczach Tsukkiego. Natychmiast pobiegłem na stację. Daremnie, bo gdy tylko doskoczyłem do drzwi, pociąg odjechał.

Ale zdążyłem go zobaczyć. Jego cudne, głębokie oczy. Takie pożegnanie mi nie wystarczyło. Chciałem go mieć cały czas przy sobie. Co gdy pomyśli, że już go nie potrzebuję?

Nie dam sobie rady bez niego. Jak dziecko we mgle.

Spojrzałem na zegar w przedpokoju. Powinienem już wychodzić, jeśli mam zamiar zdążyć go odebrać z dworca.

Nasze spotkania mogły wydawać się dziwne. Ciągłe kursy między Sendai a Tokio mogłyby już kogoś zmęczyć. Muszę przyznać, że wolałem gdy to Kei przyjeżdżał do mnie. W Sendai czułem, że jestem tu obcy. Nie ze względu na miasto, a ze względu na pewną osobę. Yamaguchi Tadashi. Wiem o tym, że to właśnie on namówił Tsukkiego, żeby po tym wszystkim przyjechał do mnie. Właśnie dlatego czułem, że jestem mu coś winien. Bo w końcu odebrałem mu kogoś, kogo kochał. Mimo tego, Kei nic nie wiedział. Wolałem, żeby tak zostało.

Miałem już ubrane moje ukochane, czarne Vansy, gdy usłyszałem, że zamek w drzwiach się otwiera. Po chwili w progu stanął sam Kei Tsukishima.

-Co ty tutaj robisz?! Przecież pociąg miał dopiero przyjechać na stację!

-Za drobne kłamstwa nikogo do więzienia nie wsadzą, Kuroo-kun.

Zawsze mówił do mnie Tetsuroo. Kochałem tego słuchać.

-Dalej masz w pamięci rozmowę z moją matką, Kei-chan?

Wszedł do środka i zamknął za sobą drzwi, po czym zaczął się rozbierać. Zrobiło mi się gorąco, gdy ściągając bluzę jego koszulka podwinęła się do góry.

-Skądże.

-No dobra, to w takim razie zapraszam do mojej komnaty. Chcesz herbatę?

-Możesz zrobić.

Wziąwszy swoją torbę, poszedł do mojego pokoju. Ja stałem jeszcze przez chwilę jak debil i wpatrywałem się w drzwi, za którymi przed chwilą zniknął. Nie wiem, co mu się stało, ale wydawał się bardziej przygaszony. Smutny?

Pieprzyć herbatę. Idę do niego.

Podszedłem do drzwi sypialni i delikatnie je odepchnąłem. Kei siedział na łóżku z podwiniętymi nogami. Coś musiało się stać.

Kot i kruk (KuroTsukki)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz