Nie licz na to (1/?)

994 96 34
                                    

(Nie zostawiłam was promyczki :)

Kei

-Nie widzę potrzeby, żebym tam z tobą szedł. Jesteś prawie studentem, doskonale sobie poradzisz.

Już raz dałem się namówić na jakieś durnowate wyjścia, ale drugi raz nabrać się nie dam. Tym bardziej, że za oknem padał deszcz, a na poprawę warunków się nie zanosiło.

-Ale Tsukki, to jest mój ostatni mecz w barwach Nekomy. Gramy sparing przeciwko Fukurodani. Będzie Bokuto, Akaashi. No błagam cię, no! Wiesz jakiego kopa dostanę wiedząc, że siedzisz na widowni i mi kibicujesz? Nie daj się prosić.

-Moja odpowiedź nadal brzmi nie. Po pierwsze jest zimno i nie mam ochoty nigdzie wychodzić. Po drugie będzie tam Bokuto. Po trzecie nie chcę natknąć się przypadkiem na Mushi czy inną twoją beznadziejną fankę. Mam ochotę zwrócić śniadanie gdy je widzę, a po czwarte...

Nie zdążyłem dokończyć zdania. Ciepłe usta naparły na moje zimne odpowiedniczki. Poczułem jedną z dłoni Kuroo na swojej potylicy. Długie palce wślizgnęły się między moje włosy, sprawiając mi lekką przyjemność.

Której w żaden sposób nie okażę. Nie ma tak łatwo.

-Czyżby mój Kei-chan był o mnie zazdrosny?

-O ciebie? Chyba ci się coś w główce poprzewracało od nadmiaru sławy.

Pochylił się nad moją szyją i końcem nosa przejechał po niej, wywołując u mnie dreszcze wzdłuż kręgosłupa. Oparł dłonie na moich biodrach i lekko przesunął nas do tyłu, zmierzając w kierunku łóżka, które stało za nami.

-Kei-chan, nie daj się dalej prosić. Zrób to dla swojego chłopaka~

-N-nie Kuroo... N-nie dam się znowu...

-Oj zaraz mi się dasz~

Ułożył mnie delikatnie na łóżku, nie odrywając się od mojej szyi. W tamtej chwili umysł całkowicie zaszedł mi mgłą, co nie zdarzało mi się często.

Ale zawsze, gdy Kuroo był blisko. Za blisko.

Rozpiął dwa górne guziki mojej koszuli i przeniósł swoje zainteresowanie na wystające obojczyki.

Schudłem, to prawda, ale o dziwno nadal mu się podobałem. Nawet z wystającymi żebrami.

-No więc? Pójdziesz czy nie?~

-N-nie pójdę...N-nie...

-A jak zrobię tak?

Na te słowa wgryzł się lekko w skórę powyżej obojczyka. Jęknąłem delikatnie, ale natychmiast zagryzłem wargę, żeby nie dać mu satysfakcji, że tak na mnie działa.

Bo nie działa.

Polizał miejsce ugryzienia, a jedną dłonią zaczął rozpinać dolne guziki, wplatając drugą między moje blond pasma. Dolna warga zaczynała mi puchnąć. Jak tak dalej pójdzie, przegryzę ją całkiem.

No dobra, jednak działa.

-Uparciuś z ciebie, Kei-chan~ Ale i tak postawię na swoim~

Z powrotem na ziemię sprowadziło mnie kolejne ugryzienie Tetsuroo. Przecież on chciał mnie zamroczyć słodkimi słówkami i ciepłymi rączkami, bo wiedział, że zgodzę się na wszystko. Jedną ręką podparłem się za sobą a drugą zepchnąłem go ze swojego ciała.

-Złaź ze mnie. Co ty sobie wyobrażasz?

-Że po wygranym meczu razem weźmiemy prysznic. To sobie właśnie wyobrażam.

Nachyliłem się nad nim i musnąłem palcem jego krocze. Natychmiast się spiął.

-Nie ma mowy i proszę cię, zrób coś ze swoim przyjacielem. Możesz nawet tutaj, ja idę do kuchni zrobić herbatę, bo zaraz będzie leciał mój serial.

Wstałem z łóżka i udałem się w kierunku drzwi. Kuroo nie znał takiego słowa jak wstyd, ale w tym momencie uroczo się zarumienił.

-Czyli nie pójdziesz ze mną? I nie będziesz mi kibicował?

-Nie. Nie ma takiej opcji.

Tetsuroo również podniósł się, ale zamiast objąć mnie w pasie, na co oczywiście nie liczyłem bo po co, chwycił swoją torbę sportową i wyminął mnie w drzwiach.

-Świetnie. Lepiej żebyś tego nie żałował Tsukishima.

Zanim zdążyłem coś powiedzieć, on już miał ubraną kurtkę i swoje ukochane Vansy.

-Do wieczora. Raczej wrócę późno, bo będziemy świętować ostatnie zwycięstwo.

Trzask drzwi uświadomił mi, że zostałem sam w domu. Może jednak źle zrobiłem? Przecież to tylko głupi mecz.

Ale to nie ja mam problem tylko Kuroo.

W końcu to on będzie grał z erekcją w spodniach.

Kot i kruk (KuroTsukki)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz