dokąd zmierzasz? (9/?)

975 115 71
                                    

(nie wiem czy wiecie, ale to opowiadanie jest #599 w fanfiction. kocham was za każdą cyferkę)

Kei

Ze snu wyrwał mnie mój własny krzyk. Ostatnio często mi się zdarzało mieć koszmary. Nie pamiętam kiedy ostatnio spałem przez całą noc normalnie. Przetarłem zaspane oczy dłonią i rozejrzałem się po swoim pokoju. Tadashiego już nie było. Będę go musiał przeprosić za to zaśnięcie.

Oprócz jego nieobecności, dostrzegłem też karteczkę przylepioną do mojego telefonu.

"Nie miej mi tego za złe"

Czego niby? Czy wszyscy muszą wyrażać się jakimiś chorymi kodami, których oczywiście ja nie miałem zaszczytu poznać? I choć ciekawiło mnie co oznacza ta karteczka, to postanowiłem dać za wygraną.

Opadłem głową na poduszki i sprawdziłem godzinę na wyświetlaczu. 19:02. Spałem cztery godziny. Ciekawe, w którym momencie Yamaguchi zdał sobie sprawę, że rozmowa ze mną nic mu nie da. Bo i tak mu powiedziałem to, co chciał wiedzieć.

Teraz dostanę ten upragniony spokój? Wszyscy powinni być zadowoleni. Ja nie koniecznie. Decyzja, którą podjąłem była dobra. Najlepsza, jaką mogłem wybrać.

To dlaczego w takim razie czułem się, jak wrak człowieka? Jak ktoś, kto nie zasługiwał na nic. Najgorszy z najgorszych.

Trzy cholerne dni. Tyle wytrzymałem bez niego. Bez sms'ów, bez dzwonienia, bez jakiegokolwiek kontaktu. Wytrzymałem trzy dni, to wytrzymam kolejne setki. Potrzeba mi tylko czasu. I żadna rozmowa tego nie przyspieszy. Nic nie sprawi, że będzie mi lepiej. Nawet Tetsuroo. Bo to jego zraniłem najbardziej.

Po chwili poczułem, że znowu wylewam z siebie łzy. Katowałem się tak w imię czego? Przecież sam do tego doprowadziłem.

A wiercąca dziurę w sercu tęsknota tylko mi o tym dobitnie przypominała.

Chociaż w sumie mogę teraz umierać spełniony. Przynajmniej raz w życiu zaznałem czegoś, co inni nazywają prawdziwą miłością. Taką obustronną. Więc co mi teraz pozostało do zrobienia. Nic więcej. Kuroo zastąpić się nie da. Mam tak teraz egzystować?

Byłem rozkapryszonym bachorem, który sam nie wie czego chce. Chociaż nie. Wiedziałem, tylko że postanowiłem się poświęcić. Męczennik, prawda? Niekoniecznie. Bo krzywdziłem nie tylko siebie.

Nie chcę pamiętać twarzy Kuroo, gdy mówiłem, że dopuściłem się zdrady. Tak potworne kłamstwo jeszcze nigdy nie przeszło mi przez gardło.

Nie chcę pamiętać twarzy Kuroo, gdy biegł za mną, wołając bym został.

Nie chcę widzieć twarzy Kuroo, gdy cierpi bardziej ode mnie.

Ale to wszystko dla twojego dobra, Tetsuroo. Wystarczy tylko zapomnieć, a wszystko będzie jak dawniej. Dalej będziesz tym samym kapitanem Nekomy, tyle tylko, że na studiach. Będziesz nosił tą samą fryzurę. Będziesz nosił te same czarne koszulki. Twój pokój nadal będzie przyozdobiony plakatami siatkarzy. Tyle tylko, że nie będzie w nim naszego zdjęcia.

Tylko tyle się zmieni.

Otarłem twarz rękawem bluzy. Tylko spokój ratuje mnie od szaleństwa.

Spojrzałem jeszcze raz na telefon, po czym chwyciłem go w dłoń. Muszę napisać sms'a do Tadashiego. Nie mam ochoty na rozmowę z nim, ale jeden sms mnie nie zbawi.

Tylko, że coś było nie tak.

Bo w rejestrze połączeń i wiadomości widniała rozmowa z Kuroo.

Dokładnie mogłem zobaczyć, że w czasie gdy spałem, ktoś prowadził połączenie z kontaktem „Tetsu-san".

Yamaguchi Tadashi, przysięgam, że dla mnie już nie żyjesz.

Zacząłem panikować. Choć zwykle byłem spokojną osobą, teraz zerwałem się z łóżka i chwyciłem pierwsze lepsze ubrania. Miałem zamiar się ubrać i pójść do Tadashiego, żeby gołymi rękami dokończyć dzieła, ale usłyszałem głosy dochodzące z korytarza.

-Och, witaj, witaj. Może wejdziesz do środka? Tylko nie wiem, czy Kei wpuści cię do pokoju. Ostatnio nie chce z nikim rozmawiać, a jedyną osobą, którą do siebie dopuścił był Tadashi-kun.

-Przepraszam za najście, ale ja muszę z nim porozmawiać. Chociaż ten ostatni raz.

-Przepraszam, Tetsu-kun, ale tak coś czułam, że pewnie się pokłóciliście. Tylko myślałam, że zjawisz się tutaj wcześniej.

Stanąłem jak wryty na środku pokoju, ale natłok informacji sprawił, że musiałem usiąść na łóżku. Kuroo naprawdę tutaj był. Miał zamiar wejść do tego pokoju.

Po co ja to wszystko zrobiłem? Przecież miał nigdy nie wracać. Miał mnie zostawić. Miał być zły i obrzydzony moją zdradą.

Miał o mnie zapomnieć.

To co ja miałem jeszcze zrobić, żeby rzucił mnie w cholerę? Miałem mu wymordować pół rodziny, żeby zaczął mnie nienawidzić?

Chwyciłem się za głowę. Nie miałem żadnej drogi ucieczki.

Położyłem się na łóżku, opierając głowę na poduszkach. Zamknąłem oczy. Po moich policzkach znowu zaczęły płynąć łzy.

Ja już chciałem tylko zniknąć.

Nie usłyszałem pukania. Wyczułem tylko, że postać po prostu weszła do pokoju i zamknęła drzwi na kluczyk.

Nie spojrzałem na niego. Nadal leżałem z zamkniętymi oczami.

-Mogę wiedzieć, czego ode mnie chcesz, Kuroo-san?

Poruszył się i usłyszałem cichy plask, gdy usiadł na pufie obok mojego łóżka.

-Czego ja mogę od ciebie chcieć, pytasz? Jak na razie, to chyba tylko prawdy. Bo jej nie usłyszałem wcześniej na pewno.

Kot i kruk (KuroTsukki)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz