Do samego końca...

1.1K 89 32
                                    

(Wróciłam! Długo nie czekaliście, prawda? Dzisiaj krótko, ale treściwie. Wprowadzenie do nowego cyklu. Z tym pomysłem, na który dzisiaj wpadłam rzeczywiście dobiję do 100 rozdziałów. Kocham was.)

Kei

-Zamieszkajmy razem.

Podniosłem się z jego klatki piersiowej i popatrzyłem prosto w oczy, chcąc doszukać się żartu czy kłamstwa. Mówił poważnie. Uniosłem jedną brew do góry w akcie zdziwienia. Bo pijany przecież nie był. Zjarany tym bardziej nie. Nawet papierosów nie palił, bo mu zabroniłem.

Przyjeżdżając do Tokio nie spodziewałem się takiej propozycji.

-Co proszę?

-Zamieszkajmy razem.

Położył jedną dłoń na moim policzku i zaczął pocierać o niego kciukiem. Ten gest sprawił, że przymknąłem oczy. Pewnie chciał, żebym zamruczał czy coś. Nie ma tak łatwo. Niech sobie nie myśli, że tak bardzo mi się to podoba.

-Jak ty to sobie wyobrażasz? Ja rozumiem, że to tylko na wakacje, ale przecież będę miał pewnie treningi, obozy. Nie wiem, czy ty mówisz poważnie?

Podniósł się do siadu, tym samym zmuszając mnie do podniesienia się. Spuścił głowę w dół, przez co grzywka zasłoniła mu bardziej włosy.

-Kuroo, co ty wyrabiasz? Jeśli coś się stało, to po prostu mi powiedz, a nie odwalasz jakieś durnoty.

-Dostałem się na Uniwersytet Wychowania Fizycznego w Tokio*. Po wakacjach zacznę naukę na kierunku przygotowań zawodników.

Nie podnosił na mnie wzroku. A ja nie wierzyłem własnym uszom. Ten sam Kuroo, który zapierał się przed dalszą nauką dostał się na jedną z lepszych uczelni przygotowujących w tym kierunku. Czułem ciepło na sercu. Byłem z niego...dumny?

-Debilu, przecież wiedziałem, że się dostaniesz na jakąś uczelnię. Może rozumem nie błyszczysz, ale siłą już tak.

Chwycił dłońmi moje nadgarstki. Zaczynałem się bać, bo nadal nie uraczył mnie spojrzeniem.

-Bo ja...pomyślałem, bo...pewnie nie będę miał już tyle czasu dla ciebie, co kiedyś, uczelnia i te sprawy...więc, pomyślałem...żeby spędzić razem całe 4 tygodnie...tylko my....przeniósłbyś się tutaj...

Położyłem na jego podbródku dwa palce i zmusiłem do podniesienia głowy do góry. To nie był zwykły Kuroo. Zamiast zwyczajowego uśmiechu miał smutną podkówkę, a oczy nie były radosne tak jak zawsze. Smutne i bez wyrazu. Jakby się miał ze mną żegnać.

-A co z treningami? Nie mogę rzucić tak wszystkiego i nagle przyjechać.

-Tylko nie krzycz na mnie...bo ja...rozmawiałem z twoją mamą i Ukai'em...no bo wiesz, że wakacje trwają 6 tygodni no i Ukai powiedział...że planuje obóz na ostatni tydzień, a resztę macie wolną...twoja mama też nie ma nic przeciwko...

Wsunąłem okulary, które miałem już na krańcu nosa. Otworzyłem oczy szerzej. I on to wszystko zaplanował? Przecież to brzmiało niedorzecznie. Jak niby moja mama miała się zgodzić na coś takiego? A Ukai? Nie byłby sobą, gdyby nie zarządzał codziennych treningów do końca wakacji.

Które teraz miałem spędzić z Tetsuroo?

-Nie będę krzyczeć tylko...no jestem zdziwiony.

-Ale przyjemnie będzie w końcu nie jeździć miedzy miastami, co? Będziesz się rano budził przy mnie. Będę pierwszą osobą, którą zobaczysz każdego ranka!

-Ciebie i twój okropny oddech? To może ja podziękuję, co?

Przysunął mnie i oplótł w pasie rękoma. Położyłem głowę w zagłębieniu jego szyi wdychając zapach perfum Tetsuroo.

-Chyba nie mam wyjścia. Czy mam?

-Jutro twoja mama przywiezie ci rzeczy do Tokio. Nie masz wyjścia.

Przeniósł jedną dłoń na moją głowę i wplótł palce we włosy.

Ja zdałem egzaminy z jednym z lepszych wyników w szkole. Tetsuroo dostał się na wybraną uczelnię. Czy coś mogło pójść nie tak?

Odchyliłem się minimalnie i dotarłem do jego ucha.

-Jestem z ciebie dumny Tetsuroo.

Opadliśmy razem na kanapę. Na powrót położyłem się na jego wyrzeźbionym torsie.

-Zapowiadając się zajebiste 4 tygodnie, Kei-chan

Nic nie mogło pójść nie tak.





*sprawdzałam, jest takowa akademia, ale dla pań, więc nagięłam trochę rzeczywistość xD

Kot i kruk (KuroTsukki)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz