Dokąd zmierzasz? (część 1/?)

1.1K 109 4
                                    

Kei

Kuroo zdał egzaminy wstępne. Z bólem, ale zdał. Byłem z niego dumny. Naprawdę. Zajęło mu to całe dwa i pół tygodnia, ale udało się.

Choć czułem się dziwnie. Świadomość posiadania chłopaka prawie na studiach, gdy samemu dopiero kończy się pierwszą klasę była dla mnie jakoś obca. Nie potrafiłem sobie tego wyobrazić. Dla mnie było to nie tyle abstrakcyjne, co dosyć osobliwe.

Tęskniłem za nim. Tak cholernie tęskniłem. Bywały momenty, że chciałem powiedzieć mu przez telefon, żeby jednak rzucił to wszystko i przyjechał do mnie. Wiedziałem, że nie mogę tego zrobić. Byłbym najbardziej samolubną osobą na ty świecie, a krzywda jaką bym mu tym wyrządził byłaby nieporównywalnie większa do chwilowej przyjemności.

Ale miałem go teraz. Czułem jego zapach, widziałem jego cudowne oczy i uśmiech gdy mówił do mnie. Tylko do mnie. I choć siedział po drugiej stronie niskiego stolika, mogłem dostrzec to wszystko.

Tego stolika, który prawie pół roku temu oddzielał nas w dokładnie ten sam sposób co teraz. Wtedy byliśmy jeszcze niczyi. Kuroo nie był mój, ja nie należałem do Kuroo. Przyjechałem z głupią nadzieją. Wyjechałem jeszcze głupszy.

Jak dotąd nic się nie zmieniło.

-Słuchasz ty mnie w ogóle?

-Tak, czemu pytasz?

-Bo cały czas patrzysz się na moje usta.

Moja twarz oblała się delikatnym rumieńcem. Czyżbym został przyłapany?

-Ojej, Tsukki się rumieni. Jaaak słodko.

Jak on mnie wkurza. Chwyciłem małą poduszkę, która leżała tuż za mną i cisnąłem mu prosto w twarz. Ma za swoje.

-Tsuuuki, za co?

-Za całokształt.

Przez chwilę patrzył na mnie wzrokiem zbitego psa, a raczej w jego przypadku zbitego kota, ale po chwili wybuchnął radosnym śmiechem sprawiając, że i na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech.

Tak chyba można zdefiniować leniwą sobotę. W dodatku w Tokio.

-Ej, ale przyznaj, nie słuchałeś co mówiłem.

-Przyznaję się panie sędzio.

Naszą rozmowę przerwał dzwonek do drzwi. Czy to o tym usiłował mi powiedzieć Tetsuroo?

Kuroo podniósł się i skierował w kierunku drzwi. Usłyszałem kliknięcie zamka.

-Szybciej się nie dało? Żeby matka musiała stać pod drzwiami i czekać to już przesada. Czemu ty się zamykasz na wszystkie spusty?

-Też cię kocham, mamo.

Zmroziło mnie. Dosłownie. Czy to był głos mamy Tetsuroo? Miałem zobaczyć ją po raz pierwszy?

-Przyniosłam ci trochę potrawki, więc możesz ją zjeść na kolacje, jeśli będziesz miał ochotę. Choć, muszę to włożyć do lodówki.

Wtedy w progu pokoju dziennego pojawił się Tetsuroo wraz ze swoją rodzicielką. Kobieta była bardzo do niego podobna, choć nie mogła dorównać wzrostowi syna. Miała długie, czarne włosy, teraz spięte w kucyk z tyłu głowy. Jej oczy były podobnego koloru, co oczy Kuroo, choć nie miały tej samej głębi, dla której ja potrafiłem zwariować. Ubrana była w ciemne, dopasowane spodnie i dżinsową koszulę. Ogólnie sprawiała wrażenie bardzo opiekuńczej, może trochę roztrzepanej.

Gdy tylko weszli, natychmiast wstałem i do nich podszedłem. Pani Kuroo przeniosła wzrok ze mnie na swojego syna.

-Mogłem powiedzieć mi, że masz gościa! Lepiej bym się ubrała.

-Mamo...

Wykonałem lekki ukłon w jej stronę.

-Dzień dobry, Kuroo-san. Bardzo mi miło panią poznać. Nazywam się Tsukishima Kei i jestem...- gdy podniosłem głowę, napotkałem wzrok Tetsuroo, niepewność w jego oczach mieszała się ze strachem- ...kolegą Tetsuroo-kun z obozu siatkarskiego.

Ledwo mi to przeszło przez gardło. Kolega, to brzmi tak obco.

Wyprostowałem się i spojrzałem na Tetsuroo. Jego twarz nie wyrażała nic. Po prostu była.

-Ach, Tsukishima-kun! Tetsu mi trochę o tobie opowiadał. Naprawdę miło mi cię poznać osobiście.

Skończywszy mówić, obdarzyła mnie promiennym uśmiechem. Tak podobnym, do jednego z należących do Tetsuroo.

-Mamo, to może usiądziemy, co?

-Aaa tak, tak, tylko proszę cię, zanieś te siatki do kuchni.

Kuroo zabrał bagaż od swojej mamy, natomiast ja i Kuroo-san usiedliśmy przy stoliku na podłodze.

-Za nim zaczniemy, mam do ciebie pytanie Tsukishima-kun.

-Tak?

Z powagą na twarzy skierowała na mnie swój wzrok.

-Mogę ci mówić Tsukki-kun?

Po tym jednym pytaniu już wiedziałem, że na pewno są rodziną.





Nie znudziło się wam jeszcze? Powiem szczerze, że moim największym koszmarem jest to, że kiedyś będę musiała to skończyć ;_;

Kot i kruk (KuroTsukki)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz