Dokąd zmierzasz? (6/?)

946 97 39
                                    

Tetsuroo

Dałem ci wszystko, czego chciałeś. Bo mówiłeś, że mnie kochasz. Kłamałeś?

Każdego dnia czułem się coraz gorzej. Tak, jakby ktoś odciął mi dopływ tlenu. Nie miałem go przy sobie od trzech dni. Nie słyszałem jego głosu. Nie czułem jego ciała. Osoba, którą kochałem jak jeszcze nikogo innego na świecie tak po prostu mnie zostawiła. W imię czego? Jednej zdrady?

Nigdy nie uwierzę w to, że Kei, mój Kei mógł się oddać komuś innemu niż ja. Ta myśl codziennie do mnie wracała, na nowo ukazując się światu w postaci słonej cieczy spływającej po policzkach.

Byłem skończony. Wybiegłem wtedy za nim. Krzyczałem, błagałem, ale on dalej uciekał. Nadal uporczywie wbijał mi żelazo w serce. Nie dogoniłem go. Upadłem na kolana i tylko patrzyłem jak znika za horyzontem. Słyszałem tylko ciche „Tsukki, wracaj", bo nic innego nie mogłem wyksztusić. Wróciłem do domu. Wtedy zauważyłem, że na biurku leżą moje rzeczy, które zostawiłem w jego domu. Oddał je.

Od trzech dni nie wychodziłem z domu. Na moje szczęście trwał złoty tydzień. Nie miałem z nikim kontaktu, bo w przypływie złości rzuciłem telefonem o ścianę gdy po raz kolejny słyszałem w słuchawce „wybrany abonent w tej chwili nie odpowiada". Leżał teraz pod jedną ze ścian pokoju dziennego z otwartą klapą i porzuconą baterią.

Tylko jedna osoba odwiedziła mnie w ciągu tych kilku dni. Moja mama. Jednak jak szybko przyszła tak szybko poszła widząc w jakim jestem stanie. Nawet nie byłem pijany, choć nie raz myślałem, żeby utonąć w procentach i zapomnieć o wszystkim.

Cały czas zachowywałem trzeźwość ciała, ale tak naprawdę to mnie już nie było. Nie sądziłem, że przywiążę się do niego do tego stopnia, że nie będę w stanie normalnie funkcjonować.

„Nie przeżyję bez ciebie, dlatego nigdy mnie nie zostawiaj"

Tylko co zrobiłem takiego, że musiał posunąć się do zdrady? I z kim to zrobił? Bo jeśli to rzeczywiście był Tadashi, to psychicznie nie wytrzymam.

Gdyby tylko poczekał chwilę, to dalej bylibyśmy razem. Bo ja byłem gotowy wybaczyć mu nawet najgorszą zdradę. Nawet gdyby zdradził mnie z kobietą. Trwałbym przy nim. Do samego końca.

A teraz nie miałem nawet siły na to, żeby pojechać do tego pierdolonego Sendai, żeby mu to wszystko powiedzieć.

Chociaż nie miałem pewności czy miałbym do kogo wrócić.

Mam nadzieję, że jesteś teraz szczęśliwy.

Z letargu wybudził mnie dzwonek do drzwi. Podniosłem się z kanapy i udałem w stronę drzwi. Przysięgam, że jeśli to był Bokuto, to zatrzasnę mu drzwi przed nosem.

Gdy otworzyłem drzwi, zostałem upewniony, że nie był to mój bro.

-Kuroo-senpai! Wpadłam w odwiedziny, mam nadzieję, że nie przeszkadzam.

Mushi. Jej szeroki uśmiech sprawiał, że było jeszcze bardziej niedobrze. Bo ostatnie czego potrzebuję, to pocieszenia z jej strony.

-Chcesz coś konkretnego? Jak widzisz nie czuję się za dobrze.

Nie prosząc nikogo o zdanie weszła do mieszkania. Do mojej samotni. Skierowała się prosto do pokoju dziennego.

-Ojej, a co się stało z twoim telefonem? Mogę zerknąć?

Natychmiast podeszła do ściany, pod którą leżał rozbity telefon. Włożyła do niego baterią i nacisnęła przycisk blokady.

-O widzisz? Już działa, nie ma za co.

Nie miałem już na nic siły. Z głośnym plaskiem opadłem na kanapę. Chciałem tylko zostać sam. Czy prosiłem o zbyt wiele? Nawet moja matka mnie nie męczyła.

Bo powiedziałem jej co jest przyczyną mojego stanu.

-Jako dobry gospodarz powinieneś zapytać teraz czy mam ochotę na coś do picia.

Spojrzałem w jej stronę. Nie wiedziałem po co tu przyszła, ale zaraz stąd zniknie.

-Napijesz się czegoś?

-Nie, dziękuję ci bardzo Kuroo-senpai.

Ściągnęła z siebie bluzę i usiadła obok mnie. Telefon położyła na stoliku. Moje nozdrza przeszył słodki zapach perfum. Dusiłem się. Przymknąłem na chwile oczy.

-Jeśli mogę spytać, to po co tu przyszłaś?

-Jak to po co? Nikt cię nie widział od trzech dni. Nie odbierasz telefonu. Myślałam, że coś się stało.

Położyła dłoń na moim kolanie, na co otworzyłem szeroko oczy.

-Więc jestem, żeby cię wysłuchać. No to jak, co się stało?

-Mushi-chan, proszę cię, to nie jest najlepszy moment.

Przysunęła się do mnie bliżej. Poczułem jak opiera się swoją klatką piersiową o moje ramie. Kei nigdy nie musiał się do mnie łasić.

Bo się kochaliśmy

-Zerwała z tobą dziewczyna? Powiedz, może będę mogła na to cos poradzić.

-Mushi, ja naprawdę nie chcę o tym rozmawiać.

Chwyciła mój podbródek w trzy palce i skierowała moją twarz w swoim kierunku.

-Z chęcią mogę ci pomóc, Kuroo-senpai~

Nie zdążyłem się zorientować. Przysunęła swoją twarz do mojej i złączyła nasze usta. Smakowała ohydnie. Jej usta były pomalowane pomadką bananową. Nie czułem tego, do czego byłem przyzwyczajony. Do tego co kochałem. Gdy próbowała otworzyć moje usta i wedrzeć się do środka językiem, odepchnąłem ją na długość ręki i pośpiesznie zacząłem wycierać usta.

-Popierdoliło cię? Co ty wyrabiasz?

-Czemu przerwałeś?

-Bo tego nie chcę!

Natychmiast wstała z kanapy. Uczyniłem to samo. W jej oczach widziałem złość.

-Nie chcesz? Nie udawaj!

Z jej oczu popłynęły łzy. Nie chciałem jej zranić, ale nie mogłem pozwolić na to by dalej mnie całowała. Nie mogłem tego zrobić.

-Przepraszam cię, ale nie chciałem tego. Nigdy nie będę chciał, dlatego proszę cię wyjdź stąd.

Uderzyła mnie z otwartej dłoni prosto w twarz. Poczułem silne pieczenie.

-Żegnaj.

Skierowała się w stronę drzwi. Po chwili usłyszałem trzaśnięcie drzwiami.

Dotknąłem dłonią policzka. Piekł. Chyba zasłużyłem na to.

Opadłem z powrotem na kanapę. Nadal czułem ten okropny smak.

Po moich policzkach znowu zaczęły płynąć łzy.

Tak cholernie za nim tęskniłem. Nie mogłem go nawet objąć. Nigdy nie będę mógł tego zrobić.

Z letargu wybudził mnie dzwoniący telefon. Najwidoczniej jeszcze był sprawny.

Połączenie przychodzące:

Tsukki-chan

Moje serce przestało bić na chwilę. Bo nie myślałem, że tego się doczekam.

Kot i kruk (KuroTsukki)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz