Prolog

3.6K 260 24
                                    

Patrzał na skuloną postać wzrokiem, jakim kat patrzy na swoją ofiarę. Chłopak z rasy Kitsune zadrżał, co przyprawiło jego pokaleczone ciało o jeszcze większą dawkę bólu. Wojownik zaśmiał się perfidnie i wyszedł całkowicie z cienia, teraz się jego muskularna sylwetka ukazała się w całości. Chłopak znał go i jego metody, przyzwyczaił się do bólu psychicznego, fizycznego i duchowego.

-I co kiciu, jak się czujesz? - zapytał, jego głos odbijał się od surowych ścian wraz z brzdękiem metalu uderzającego o podłogę. - Takie ścierwo jak ty nigdy nie powinno istnieć. - kolejny zgrzyt. - Nic nie warte dziwactwo. Podły pomiot szatana i krwiożercza bestia. - obrażał go, choć trzynastoletni Kitsune znał te słowa na pamięć. - Potwór. Takie coś powinno się tępić. - śmiał nazywać go potworem, a sam pastwił się nad innymi. To on zabijał, katował, gwałcił i bił. To on był potworem, a nie nastolatek. Lisowaty zamknął oczy, był tak zmęczony, nie potrafił już wytrzymać... to tak bardzo bolało. Wtedy to poczuł. Uderzenie. Gruby łańcuch z metalu zderzył się z jego pokiereszowanymi plecami. Młody krzyknął. Ból nasilił się. I znów nastąpiło kolejne uderzenie. Jego oczy rozbłysły, tętno przyśpieszyło, skóra w okolicy uszu i kości ogonowej zaczęła mrowić. Z oczu lisowatego popłynęła fala łez, już nie potrafił kontrolować tego w sobie, starł się, jednak ból związany z torturami skutecznie to utrudnił. Napiął mięśnie ramion, kiedy ludzkie uszy zmieniły się w lisie, a kość ogonowa przedłużyła się, tworząc potężny lisi ogon. - Uspokój się! - krzyknął kat uderzając po raz kolejny dziedzica rodu Kayru. Krzyki i uderzenia nie przyniosły rezultatu, wręcz przeciwnie. Twarz dziecka zaczęła się zmieniać, wydłużyła przypominając lisi pysk. Z głębi gardła wydobyło się warczenie. Szarpnął przykutymi rękami, wyrywając łańcuchy ze ścian. Cela zapłonęła niebieskim ogniem.

-Chciałeś bestii? - zapytał. Jego głos już nie przypominał tego żałosnego kwilenia o zlitowanie się, lecz teraz był przepełniony nienawiścią, siłą i wyższością. - Chciałeś!? - ryknął otwierając paszczę. Wojownik zbladł, kiedy dostrzegł nienaturalnie długie kły. Po całym budynku rozniosło się wycie bestii, mężczyzna miał wrażenie, że słyszy w nim płacz każdej ze swojej ofiary.

-Ratunku! Wyciągnijcie mnie! - krzyknął, kiedy zrozumiał, że nic nie jest w stanie powstrzymać bestii. Bestii, którą sam stworzył. Puszysta, biała kita uderzała o zakrwawioną podłogę wyłożoną kamieniami. Postawił pierwszy krok ciągnąc za sobą łańcuchy, cały czas warczał. Złote oczy nie spuszczały wzroku z mężczyzny. Mięśnie ciała lisowatego naprężyły się, a z otwartego pyska zaczął ulatniać się jasnoniebieski dym. - Ruszcie się tam! - pośpieszył, kiedy usłyszał zbliżających się strażników. Teraz kiedy stali od siebie zaledwie metr role się zmieniły, teraz to chłopiec był katem, a wojownik jego ofiarą. Przykucnął na nienaturalnie wygiętych łapach i skoczył na mężczyznę wybijając kły w jego ramię. Wydłużonymi pazurami rozdrapywał skórę i palił ją błękitnym ogniem. Zaatakowany błagał aby bestia darowała mu żywot, jednak ta nie przestawała. Gryz po gryzie zjadał mężczyznę patrząc prosto w oczy strażnikom stojącym przy metalowych drzwiach, bali się podejść bliżej, ponieważ nigdy nie widzieli tak wielkiej furii, jak teraz w złotych oczach.

-Jak się zwę? - zapytał ledwo żywego mężczyznę. Ten popatrzał na niego zdziwiony.

-Ira. - odpowiedział. Kitsune słysząc swoje imię uśmiechnął się diabolicznie i przybliżył pysk do głowy wojownika. Ten wiedział, że to jego koniec, do którego sam doprowadził swoją pychą.

-Kim jestem? - zapytał po raz kolejny lisowaty.

-Ostatnim dziedzicem rodu Kayru, Białego Kruka. - odpowiedział z wahaniem.

-Zapamiętaj to i do zobaczenia w piekle. - warknął i zatopił zęby w czaszce mężczyzny niemal od razu ją łamiąc. Wstał, a ciało zmieniło się w proch. Obrócił się do strażników przykucając na czterech łapach całkowicie dając się ponieść bestii. Ciało trzynastolatka pokryła biała sierść, a wszystkie rany zniknęły. Zawył przeciągle i ruszył na drzwi rozpoczynając rzeź.

* * *

Piętnastolatek obudził się z krzykiem. Znów śniło mu się ten sam koszmar. Nabrał w swoje płuca powietrza przesiąkniętego zapachem dymu. Zerknął w stronę palącej się świecy. Niebieski ogień szalał, raz rosną, aby następnie zmaleć. Uśmiechał się do siebie samego w odbiciu okna. Białe kosmyki posklejane od potu, drobna, blada twarz pokryta cienkimi bliznami i złote oczy o zwężonych źrenicach, niczym jak u węża.

-Spokojnie Ira, to tylko wspomnienie... - westchnął. Dotknął swoich nadgarstków z bliznami po żelaznych okowach, następnie nóg z cienkimi, prawie niewidocznymi, białymi bliznami po drucie kolczastym, potem brzucha, klatki piersiowej, ramion i szyi również pokrytymi najróżniejszego rodzaju bliznami. Na sam koniec zostawił plecy. Sześć długich, chropowatych blizn po chłostach łańcuchem. - Chciałbym aby to wszystko było snem... - powiedział, z powrotem opadając na materac. Jego wzrok znów padł na okno, tym razem nie ujrzał nastolatka, a potężną, białą bestię z lisim ogonem oraz krwią na łapach, przekręciła łeb w lewo i uśmiechnęła się pokazując dwa rzędy ostrych jak brzytwa kłów. Białowłosy zamrugał szybko i pokręcił głową chcą się pozbyć tego obrazu. Przetarł dłonią twarz krzywiąc się kiedy wyczul w niektórych miejscach zgrubienia. Dmuchnął powietrzem w świece, a ta od razu zgasła pogrążając pokój w mroku. Nastoletni Kitsune ponownie zasnął dręczony obrazami z przeszłości i pytaniami co przyniesie jutro.

--------------

831 słów

Witam drogi czytelniku! Mam nadzieję, że zainteresuje Cię ta historia, a oto kilka słów wyjaśnienia:

1. Mam manie na punkcie białych włosów.

2. Akcja będzie stopniowo się rozkręcać.

3. Rozdziały dodawane minimum raz w tygodniu.

Mam nadzieję, że zostaniesz do końca tej historii.

(Jeśli znajdziesz jakieś błędy to śmiało pisz)


Ostatni z rodu KayruOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz