Rozdział XXIII

1.1K 133 23
                                    

Lustro stworzone z najcenniejszych górskich kryształów zajmowało cała lewą ścianę, kiedy młody Kitsune wraz z elfami, przemierzał jeden z korytarzy w Srebrnej Twierdzy. W odbiciu idealnie widział dobrze zbudowaną sylwetkę mężczyzny przed nim, jak i samego Cala idącego za nim z opuszczoną głową. Jednak nie zobaczył piętnastoletniego chłopca o złotym spojrzeniu, białych, rozczochranych włosach i bliznach pokrywających całe ciało. Zamiast niego znajdowała się tam bestia. Białe futro okrywało całe jej ciało, a złoto-żółte ślepia były zwężone. Wydłużony pysk o dwóch ostrych, zabójczych rzędach zębów. Uśmiechała się zadziornie do nastolatka, stojąc na dwóch łapach, jednym z pazurów przedniej łapy jeździł po powierzchni lustra. Zwykli ludzie pomyśleli by, że to wilkołak, jednak to był Biały Kruk, jeden z najpotężniejszych demonów, które żyły w Kitsune. Potężne dziewięć ogonów sunęło w ślad za nim, a lisie uszy dumnie sterczały na głowie.

"Byliśmy, jesteśmy i będziemy jednością. Pamiętaj o tym, Ira."

Szeptał cicho, co jakiś czas chichotając, niczym umyślnie chory człowiek. Bestia była wielce potężna i niemal niezwyciężona. Jej charakter był trudny, lis unosił się dumą, szybko popadał w gniew i zazdrość. Jednak Ira potrafił go ujarzmić, co nie zdarza się tak młodym osobnikom. Tej dwójce w porozumieniu się pomogły tortury, smutek i ból, wszystko przez co przeszli ukształtowało ich więź. Ira przytaknął na jego słowa i uśmiechnął się zadziornie. "Tylko nie sprawiaj kłopotów i trzymaj nerwy na wodzy" -pomyślał.

-Mówią, że tylko najczyściejsze z istot potrafią zobaczyć w tym zwierciadle swoje wewnętrzne demony. - usłyszał za sobą. Obrócił głowę, dostrzegając granatowe tęczówki.

-Tak... - westchnął. Zwolnił, czekając aż niebieskowłosy zrówna z nim kroku. - Czy ty coś tam widzisz? - zapytał. Gdzieś w głowie białowłosego istniał głos, mówiący, że przecież on nie jest czystą istotą. Zabijał, nie on mordował w zemście wielu Wojowników Wschodu. Palił ich żywcem rechotał w zadowoleniu, słuchając ich agonalnych krzyków, płaczu, błagań i modlitw. Rozrywał ich ciała, kiedy błagali go by przestał, a potem palił doszczętnie. Tak, zdecydowanie nie był czystą istotą.

-Można powiedzieć, że tak. - szepnął mu do ucha. - Zamiast mnie stoi tam sylwetka zbliżona do młodego mężczyzny. Cała z niebiesko-złotego ognia. Czym bardziej się jej przyglądam, tym bardziej ona się zamazuje.

-Ja tam widzę Białego Kruka. - cicho zachichotał młodszy. Wzruszył ramionami, odpychając zmartwienia i myśl. Wtedy wydawać by się mogło, że przez lustro przeszedł cień. Ciemna smuga z prędkością światła przeszła wszystkie kryształy i znikła tak szybko jak się pojawiała.

* * *

Przeszli przez złote wrota i wkroczyli do sali. Przy okrągłym stole zasiadały elfy, mierząc spojrzeniem Irę. Włosy na karku Kitsune zjeżyły się. W którą stronę by nie spojrzał, dostrzegał białe, bądź srebrne włosy, szpiczaste uszy i przepełnione nienawiścią oraz dumą oczy.

-Zajmijcie miejsca. - polecił do trójki stojących Baltazar. Lumon od razu podszedł do wolnego krzesła stojącego obok Katrin z dumnie uniesionym podbródkiem. Ira niepewnie spojrzał na Cala po swojej prawej. Ten uśmiechnął się pocieszająco i położył mu dłoń na plecy. Razem niepewnym krokiem, dodając sobie wzajemnie wsparcia, zajęli miejsca na specjalnie przygotowanych krzesłach. Masywne drewno zostało okryte czarnym materiałem złotym znakiem mroku. Ira nerwowo zacisnął dłoń na podłokietniku fotela, jego wzrok był utkwiony w kolanach. Nie chciał okazywać strachu, jednak wiedział, że nie wytrzyma kontaktu wzrokowego z elfami. Wystarczył mu już demon, który warczał i szczerzył kły wewnątrz niego.

-Przedstaw się demonie. - usłyszał głos, przez który jego kości przeszedł zimny dreszcz. Jego mięśnie spięły się. Sztywno niczym robot, podniósł głowę i przyjrzał się postaci utworzonej z dymu. Postawa mężczyzny odzianego w najcięższą i najtrwalszą zbroje skonstruowaną w dziejach świata, w dłoni dzierżył włócznie zakończoną ostrzem. Po drugiej stronie pokoju, stworzony z dymu, Wojownik Wschodu wychodził z cienia. Ira wiedział, że mężczyzny nie ma w pomieszczeniu, jest on kilkaset kilometrów stąd, ponieważ do Twierdzy nie można było przyprowadzać dwóch mrocznych stworzeń na raz, a przecież on tu już jest. Starożytne zabezpieczenia działały bezbłędni, a żaden z elfów nie odważyłby się ich naruszyć.

Ostatni z rodu KayruOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz