Rozdział XXXIII

888 115 34
                                    

Czy widzicie w medii tego słodziaka aka. Irę?

---------------

Krew ozdabiała szklane wzgórza. Każde stworzenie walczyło. Panował ogólny zamęt, jednak gdzieś w środku, bardzo mocno ukryty istniał schemat. Nie wiadomo jakim cudem ale elfy znalazły wspólny język z istotami mroku.

-Uważaj! - krzyknęła Safa. Jeden z elfickich żołnierzy zrobił unik, cudem uciekając sprzed zabójczych szponów strzygi. Gdzieś za nimi wampir wraz z wilkołakiem, odpierał atak potworów ochraniając wiedźmę ratująca rannego elfa. Ostrza przecinały powietrze, próbując zranić albo zabić umarłych żołnierzy. Armia była wręcz niepokonana, nawet same wielkie smoki padały pod atakiem ich trujących zębów, kłów i ogłuszających ryków.

-Safa za tobą! - usłyszała głos swojej siostry. Wróżbitka zamachnęła się srebrnymi szponami, jednym pociągnięciem zabijając demona. Harriet w tym czasie dzielnie walczyła z dwoma bestiami z pomocą Diega, dzierżącego długi miecz. Zielonowłosa nie poddawała się, niczym najdzielniejsza z wojowniczek cięła ciała bestii z gniewnym okrzykiem. Każda z niedawno przeciwnych stron zaciekle walczyła, próbując ujść z życiem. Gdzieś w zamieszaniu pojawiały się niebieskie włosy należące do Cala. Osiemnastolatek walczył mieczem pożyczonym od jednego z elfich wojowników. Granatowooki patrzył co jakiś czas w kierunku swej siostry, która z biczem w ręku walczyła u boku Lumona, broniąc Baltazara.

-Cal! - znajomy głos obił mu się o uczy w całym hałasie bitwy. Spojrzał w tym kierunku i dostrzegł Rozalię. Staruszka miała całe zakrwawione dłonie, a jej paznokcie zamieniły się w stalowe, ogromne szpony.

-Rozalia? - zapytał z wahaniem.

-Nie, matka boska i reszta świętych! - krzyknęła. Podeszła do niego bliżej. - Posłuchaj mnie uwa... - urwała. Obróciła się nagle i zablokowała atak jednej ze słabszych strzyg. Rozdarła jej brzuch pazurami, chcąc się upewnić, że potwór na pewni zginie. - Posłuchaj mnie uważnie. - zaczęła od nowa, czujnie się rozglądając. - To co teraz się dzieje to ostateczna wojna, wielu zginie...

-Wiesz kto umrze prawda? - przerwał jej. Spojrzał na nią przenikliwie granatowymi oczami, jakby chciał wywiercić w jej ciele dziurę.

-Tak, wiem kto prawdopodobnie zginie. Czasu nie da się tak łatwo przewidzieć, wszystko może się zmienić w jednej sekundzie za sprawą jednego czynu. - westchnęła. - Ale jeśli cokolwiek by mi się stało... pamiętaj, że Ira to mój najcenniejszy skarb. Nigdy nie miałam dzieci ani ukochanego. Tylko jego traktowałam z tak wielkim uczuciem... - mówiła coraz szybciej, dostrzegając nadchodzące stwory, a gula w jej gardle rosła. - Przekaż mu, że jest dla mnie najwspanialszą istotą na świecie i najlepszym co spotkało mnie w moim życiu. 

-Nie powiem mu tego. - odrzekł niebieskowłosy. - Ty powiesz mu to osobiście. - uśmiechnął się do niej cwaniacko i złapał mocniej miecz w dłoni. - Pokarzmy kto tu rządzi.

* * *

Ira czuł jak szkarłatno-złota krew wypływa z jego ran, a pot stróżkami spływał po czole. Jednakże nie opuszczał gardy ani na moment, walczył zaciekle. Co rusz robił unik lub atakował, jego mięśnie powoli zawodziły. Z trudem skupiał się na postaci Azumy, jego sylwetka rozmazywała mu się przed oczami. W uszach odbijały mu się przeraźliwe krzyki.

-Masz dość? - zapytał sapiąc czarnowłosy. Sam demon był zmęczony skakaniem i przywoływaniem czarnomagicznych zaklęć.

-Nigdy. Będę walczył dopóki nie skonasz. - warknął w jego stronę. Siłą woli zgromadził strumień ognia i uderzył w mężczyznę. Zaskoczony demon odleciał kilka metrów dalej powalony siłą ataku, a strumień płomieni zostawił na jego kimono na klatce piersiowej wypaloną dziurę.

-Jesteś silniejszy niż dawniej. - powiedział z ironicznym uśmiechem. Wszystko byłoby dobrze gdyby nie przeraźliwy krzyk, znajomy krzyk. Ira jak oblany wodą święconą obrócił się i dostrzegł obraz, który zamroził mu krew w rozpalonym ciele. Rozalia zmagała się z prawie dwumetrową strzygą o kolczystym ognie i dwóch paszczach. Jej ramię obficie krwawiło, tak samo jak i brzuch. W dłoniach dzierżyła sztylet, który z porównaniu z kolczugą bestii wydawał się nożem do masła. Ledwo przytomny Cal leżał na plecach na ziemi za nią. Miał rozcięty łuk brwiowy, a w jego udzie tkwił jeden z kolców z ogona umarłego. Jego klatka piersiowa unosiła się wolno i nieregularnie, mimo to trzymał otwarte oczy. Granatowe tęczowi utkwione były w drobnej postaci z dziewięcioma ogonami.

-On umiera. - zaśmiał się władca mroku. Powstał z klęczek, patrząc z zazdrością i gniewem na elfa. - Jad strzygi go zabije, a nawet jeśli znajdziesz antidotum to wykrwawi się w przeciągu godziny.

-Nie prawda. - zaprzeczył. Ponowił atak strumieniem ognia, jednak Azuma zrobił unik.

-Dajesz mu umrzeć, kolejna ważna osoba dla ciebie umiera. - wytarł podartym rękawem krew cieknącą mu z wargi. - Oni  wszyscy umrą. - zatoczył drugą ręką koło. - Nie dając rady z potęgom umarłych. - zaśmiał się. - Zginą przez ciebie. - wybuchnął niepohamowanym i głośnym śmiechem. Radość sprawiało mu dręczenie Iry. Jeśli on nie mógł mieć na wyłączność jego serca, nikt inny też nie otrzyma tego zaszczytu. Czarnowłosy wolał zabić Kitsune, niż się nim dzielić.

-Nie prawda. - słowa wydobyły się z gardła chłopca, jednak to nie był jego głos. W jednej chwili kontrolę nad nastolatkiem przejął Biały Kruk, chodź przejął to złe słowo, Ira mu je oddał. 

-Witaj, Biały Kruku. - Azuma przełknął ciężko ślinę, widząc przed sobą krwiożerczego demona. Złote oczy zaszły niebieskimi i czarnymi nitkami, a źrenice stały się małymi, pionowymi kreskami. Białe włosy Iry zaczęły się wydłużać i swobodnie opadać na plecy i tors.

-Nie wiesz jak bardzo się cieszę Azumo, że wreszcie mogę się z tobą osobiście spotkać. - warknął. Podszedł o krok bliżej, a w tym czasie jego kły wydłużyły się przecinając dolną wargę, a paznokcie zaostrzyły się, przypominając te od strzyg. - Nareszcie mogę odpłacić ci się... - oblizał krew z brody. - za wszystko co zrobiłeś Irze. - Jego wypowiedzi towarzyszyły potworne krzyki umierających.

-Nie dasz rady. - powiedział. Starał się ukryć strach przed najpotężniejszym z demonów Kitsune. Biały Kruk mu nie odpowiedział, jedynie podniósł rękę, a na jej wierzchu pojawiła się kula. Nie była złożona z ognia, a jedynie z życiowej energii Iry i demona oraz ich wspólnej mocy. To co teraz zamierzała zrobić istota zamknięta w nastolatku przekraczało wszelkie możliwości i myśli.  

-Zaraz spłoniesz jak twa armia. - ogłosił, biorąc zamach. Jego włosy szalały na wietrze, tak samo jak puszyste kity. Rzucił pociskiem w stronę toczącej się bitwy, a pola wypełnił niebieski blask. Stało się. Świat zobaczył to na co czekał kilkaset lat, a mianowicie najprawdziwszą potęgę demonów. Bardzo dawno temu, pewien władca już go zastosował niszcząc wszelki porządek i harmonię mroku i światła. Dziś w tym pamiętnym dniu, Ira wraz z Białym Krukiem stworzyli nowy etap w historii wszechświata, używając pradawnej mocy.

*********

1055 słów

Ja już chcę wakacje..... i te uczucie, gdy dowiadujesz się tydzień przed zakończeniem roku, że praktycznie całe wakacje spędzasz ze swoją BFF na wyjazdach, a nie przed laptopem w domu.



Ostatni z rodu KayruOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz