Znienawidzicie mnie już na wstępie.
-----
Wstał z klęczek i złapał swój podbródek w dłonie. Uśmiechnął się, ukazują wydłużone kły. Oblizał blade, suche wargi. Wysilił słuch skupiając się na nierównym biciu serca demona, może i nieregularne ale za to silnym. Potężne uderzenia rozbrzmiewały w klatce piersiowej drobnej istoty, świadcząc o tym, że chłopak noszący je jest bardzo silny. Obok niego spokojniejszy, cichszy i słabszy rytm krwi elfa. Zamruczał z przyjemności, jaką dawała mu woń krwi niezwykłych istot.
-Ufasz mi? - zapytał po chwili ciszy niebieskowłosy. Kitsune odsunął się od niego i spojrzał prosto w oczy wyższego. Złoto przelewało się w jego spojrzeniu, tak jak płomienie walczą na wietrze. Nagle stały się zimniejsze, cięższe, pojawił się w nich cienka struga mgły.
-Nie. - odpowiedział. Wyminął elfa i ruszył biegiem przed siebie. Rozbrzmiały ciche brawa. W cieniu rzucanym przez budynki pojawiła się postać. Rude włosy zabłysły w mroku, tak jak rubinowe ślepia. Śnieżnobiałe kły rozjaśniły mrok.
-Wampir. - warknął, przybierając pozycję obronną.
-Oto i mój gatunek. - zaśmiał się perliście. - Coś nie wychodzi ci oswajanie potwora.
-On nie jest potworem. - odburknął. Cal wiedział, że po części wampir ma rację, Ira był potworem, ukształtowanym przesz nienawiść, ból i smutek. - Co od niego chcesz Kler?
-A czego wy od niego chcecie? - odpowiedział pytaniem na pytanie. Przez dłuższą chwilę panowała cisza. To mu wystarczyło aby wybuchnął ironicznym, głośnym śmiechem. - Sam nie wiesz, co stary dziadyga od niego chce, co?
-Chce zapewnić mu bezpieczeństwo! - krzyknął, jakby sam próbował przekonać się w tych słowach. Wampir udał, że wyciera łzę z kącika oka.
-Wzruszająca odpowiedzi, jednakże nieprawdziwa. - obrócił się na piecie i powoli zagłębił w mrok.
-A czego ty chcesz? - zapytał.
-Ja? - obrócił lekko głowę. - Może słodkiej zemsty, silnego sojusznika, demonicznego niewolnika, groźnej zabawili? - delektował się każdym słowem. Przyjemność sprawiało mu męczenie istot, kochał jak tętno krwi przyśpiesza, serce bije coraz szybciej.
-Dlaczego grasz w tą grę? - zapytał ponownie, gdy wampir niemal w całości zniknął.
-To jeszcze nie jest gra, wciąż brakuje nam jednego zawodnika... nie obawiaj się dotrze za niedługo. - rozpłynął się w cieniu, a echo jego słów roznosiło się po całej ulicy, płosząc ptaki z drzew.
* * *
Rozalia kończyła gotować obiad dla swoich chłopców -mogła ich chyba tak nazywać? Obaj mieszkali u niej, karmili się, a ona o nich dbała i pilnowała, żeby się nie pozabijali- kiedy Cal wpadł do domu. Trzasnął drzwiami i w szybkim tempie zdjął swoje czarne adidasy. Wychylił się za próg i zajrzał do kuchni. Ujrzał Rozalię, a jego przestraszona mina sugerowała, że coś się stało.
-Jest Ira? - zapytał w końcu. Metalowa chochla, którą wiedźma miała w ręce, uderzyła o rondo garnka.
-Nie, przecież miałeś czekać na niego pod szkołą? - odwróciła się do niego. - Mieliście wrócić do domu razem!
-Zawaliłem! Uciekł mi. - krzyknął przestraszony. Oparł się o futrynę i pociągnął się za włosy, sprawiając, że kok popsuł się, a błękitne fale opadły na ramiona.
-A co zrobiłeś, że Ira wolał uciec, niż zostać z tobą, hm? - oparła rękę na biodrze. Jej oczy na krótką chwile stały się stalowoszare, aby po chwili wrócić do normy. - Już nie mów, wiem wszystko. - obróciła się i zaczęła z powrotem gotować zupę z dyni.
-Jak jesteś taka mądra to wywróż gdzie on się podziewa. - warknął w jej stronę. Nie panował nad swoim głosem. Coraz bardziej denerwował się i zamartwiał. Co jeśli Irze przytrafił się coś złego, napadną go, porwą?
-Jak już pewnie zauważyłeś Ira jest... niecodzienny. Nie potrawie przepowiedzieć mu przyszłości, ani odgadnąć co się wcześniej u niego działo. Czasami całkowicie blokuje moje wizję, bądź zagłusza przekazy. Tak to bym wiedziała, że spotkacie tego hrabiego do siedmiu boleści.
-I nic nie zrobisz, wiedząc, że gdzieś tam polują na niego? - zapytał. Prostując się i podchodząc do starszej. Zastanawiał się, czy ona jest normalna? Przecież groziło mu niebezpieczeństwo!?
-Poradzi sobie, jest dużym chłopcem w przeciwieństwie do ciebie. - zaśmiała się perliście. - A teraz pomóż mi nakryć do stołu. Obiad jest gotowy! - otworzył szeroko oczy na jej słowa. "Ta wiedźma na prawdę jest nienormalna!"- krzyknął w myślach.
* * *
Można było jedynie dostrzec białe błysk wśród zieleni i cieni, gdy Ira biegł pośród drzew. Stał się nieuchwytnym duchem, czymś co nie powinno istnieć. Chwile po tym gdy wybiegł w magiczne części lasu, uwolniły się jego demoniczne atrybuty. Dziewięć, białych, lisich ogonów, przypominających wstęgi ciągły się za nim. Białe uszy roztrzepały jeszcze bardziej jego włosy. Świat zwolnił, jakby czas nigdy nie istniał, wszystko stało się bardziej wyraźne. Czarno-białe motyle zawirowały, trawa zlała się z niebem, drzewa stworzyły twardy mur nie do przebicia. Cały krajobraz zlał się w plamę. Nastolatek padł na kolana.
"Potwór. Nie ufaj. Bestia. Nie wierz. Stworzony by zabijać. Nie przyzwyczajaj się."
Szepty. Słyszał głosy, które oblepiały go jak muchy padlinę. Coraz głośniejsze, przez nie przebijał się dźwięk uderzeń bata.
"Licz bestio, masz wiedzieć jak kara cię spotyka. Zdechniesz kreaturo."
Jego oddech przyśpieszył, serce waliło jakby miało wybuchnąć. Złapał się za włosy. Ogony uderzały w dzikim tańcu o ziemię. Rozniósł się zapach siarki. Ziemia zaczęła płonąć, kiedy ryk wydobył się z gardła nastolatka. Potwór zamknięty w jego ciele rozrywał łańcuchy, palił więzy, wył. Wył z radości. Cieszył się i oznajmiał to całemu światu.
-Uspokój się, proszę. - szeptał, zwijając się w spazmach bólu na kolanach. - Uspokój się, proszę... - powtarzał jak mantrę. Bestia nie chciała tego słuchać, warczała, wyła, szarpała i cięła bariery. Szał, tym słowem można było opisać w co wpadał biały diabeł ziejący ogniem. - Proszę, proszę. - błagał. Łzy na jego policzkach parowały pod wpływam temperatury panującej dookoła. - Obiecuję Biały Kruku, że już nigdy nie zaufam. Proszę przestań. - szeptał. Jednak bestia wiedziała, że tak się nigdy nie stanie. Dopóki żyje ta wiedźma i on, ten przebrzydły elf. "Zabiję każdego po kolej." -syczał. Ira krzyknął, a wtedy metalowy kaganiec zamknął paszczę potwora, obroża zatrzasnęła się na jego szyi i jednym szarpnięciem przywołała go do porządku. Zamknął ją głęboko, w jego sercu. Martwym sercu o niezniszczalnym murze.
-----------------
1001 słów
Jak się podoba?
Jak myślicie, co teraz będzie?
![](https://img.wattpad.com/cover/103024379-288-k264858.jpg)
CZYTASZ
Ostatni z rodu Kayru
FantasyJedno zdarzenie potrafi zapoczątkować serię katastrof. Wewnątrz niej znalazła się mała, zniszczona istotka. Demon o białych włosach, ostatni z rodu Kayru. Czy uda mu się pokonać przeszłość i uporządkować świat? Co się stanie, kiedy na jego drodze st...