Noc zapadła na dobre, a blask gwiazd oświetlał komnatę w wierzy w Srebrnej Twierdzy. Pod materiałem baldachimu na łóżku leżały dwie osoby. Jedna siedziała oparta o zagłówek łóżka, a jej złote oczy skanowały pokój okryty srebrnym blaskiem. Słyszał jak wiatr powoli szumi za oknem, tak jakby pragnął uspokoić Kitsune.
-Dlaczego nie śpisz, Ira? - usłyszał zachrypnięty głos Cala. Niebieskowłosy podparł się na ramieniu i spojrzał spokojnie na młodszego.
-Nie umiem zasnąć. - odpowiedział. Po chwili starszy usiadł i uśmiechnął się do białowłosego, potarmosił go po włosach.
-Co cię gryzie? - zapytał. Ira przygryzł wargę i opadł na kolana Cala, wtulając twarz w jego brzuch. Niebieskooki nie mógł się nie rozczulić na ten widok. Zaczął głaskać piętnastolatka po ramieniu, pamiętając aby nie dotykać pleców chłopca.
-Coś nie nie daje mi spokoju. - wyznał patrząc na niego z dołu. Cal skinął głową aby kontynuował. Ira naprał w płuca powietrza. - Elfy maja srebrne albo białe włosy, jednak twoje są niebieskie, dlaczego?
-To dość długa historia. - zaśmiał się. Ręka Iry powędrował w górę. Palcami złapał za jeden kosmyk z rozpuszczonych włosów chłopaka. Pociągnął go lekko i zaśmiał się.
-Proszę opowiedz mi. - poprosił. Cal nie był zbytni do tego przekonany, jednak widząc tę odmianę Iry, jego prawdziwego, nie mógł się powstrzymać. Blask księżyca oświetlał jego bladą cerę, sprawiając, że wyglądał jak zrobiona z kryształu.
-A więc zacznijmy od tego, że ja jestem mieszanką dwóch krwi, a Katrin to stuprocentowa elfka, z charakteru też. - dodał. - Mamy takich samych ojców, jednak różne matki. - Ira przytaknął. - Całe zamieszanie rozpoczęło się kiedy mojemu ojcu rozkazano ślub z kobietą z elfickiego rodu, jednak on miał już swoją ukochaną. Niestety nic nie dało się zrobić, to było dwadzieścia trzy lata temu, kiedy jeszcze nie można było żenić się z kim się chce.
- I co dalej? - popędził go zaciekawiony złotooki.
-Mój ojciec ożenił się z tą elfką, jednak wciąż spotykał się z moja matką. Niestety rada domagał się potomka... i tak oto powstała Katrin, piękna, mądra, chamska, nietolerancyjna elfka. - wzruszył ramionami i uszczypnął lekko jego policzek.
-A co z tobą? Kim była twoja matka? Gdzie teraz się wasi rodzice? - zasypał go lawiną pytań. Złote oczy były otwarte szeroko, a z podekscytowania młodszemu ukazały się demoniczne atrybuty. Cal zaczął drapać go za lisim uszkiem.
-Ja zostałem spłodzony kilka dni potem. Moją matką była zwykłą, słabą nimfą leśną. Ojciec mi o niej opowiadał jak byłem młodszy. Mówił, że była to najpiękniejsza istota, jaką kiedykolwiek widział, o długich, niebieskich włosach, granatowych oczach i dobrodusznym uśmiechu. Nie umiała patrzeć na cierpienie innych, z chęcią pomagała, kochała las. Tam się poznali gdy mieli po szesnaście lat, to ona nauczyła go, że ważna jest równość. Nazywał ją "Anielicą Ari o czarnej krwi". - teatralnie rozłożył ręce i zrobił gest oznaczający machanie skrzydłami. Nie chciał, aby ta historia jakkolwiek go zasmuciła.
-I co się z nią stało? Gdzie ona i twój ojciec są? - zapytał po tym jak karcąco pstryknął go w nos.
-Niestety zmarła podczas porodu, a mój ojciec szybko otrząsnął się z żałoby, podobno nie musiał nawet chować jej ciał, Ari była tak dobra, że zamieniał się w światło i stała się jednością z lasem. - dodał jakby do siebie. - Zaniósł mnie tutaj. Oczywiście nikt mnie tu nie chciał, jednak ojciec walczył o mnie. Wychowywał tutaj sam, całkowicie ignorując Katrin i jej matkę, możliwe, że przez to mnie nienawidzi. - zakończył szeptem. Ira usiadł na swoich złożonych nogach, po chwili tuląc się mocno do Cala.
-Ale tata cię kochał! -próbował go pocieszyć.
-Niestety zmarł dwa lata temu wraz z matką Katrin, mieli wypadek podczas jednej z misji, szczegóły są nieznane. - dodał. Zagryzł zęby żeby się nie popłakać. - Dzięki ich genom wyglądam jak wyglądam i mam tą umiejętność z ogrzewaniem. - Ira spojrzał na niego czujnie, przechylając głowę w bok.
-Przestań na siłę próbować być kimś kim nie jesteś. To normalne, że się boisz, że to cię przerasta. Nie wstydź się łez bo to nie oznaka słabości tylko siły, a czasami trzeba sobie popłakać.- powtórzył jego słowa. Uśmiechnął się i pocałował policzek starszego, po którym powoli zaczynały spływać łzy.
* * *
Na szali wykonanej ze złota warzyły się kamienie. Jeden biały niczym śnieg, drugi za to czarny niczym smoła. Szala przechylała się w jedną, to drugą stronę. Jednak w końcu stanęła na równi.
-Cóż za dziwy. - szepnął do siebie starzec. Oszołomiony patrzał na kamienie nie rozumieją, co było przyczyną, że pierwszy raz od dziesięcioleci wskazała na równi.
-Nie dziw się, Baltazarze. - usłyszał za sobą. Nagle za nim postać zmaterializowała się z dymu. Miała figurę kobiety o bardzo mocno wyciętej talii, a włosy okalały jej ramiona. - Mówiłam, że tak się stanie. Ale ty mi nigdy nie ufałeś...
-Nie dziw mi się Marionetto. - wtrącił. - Zdradziłaś mnie nie raz, nie dwa. Nie jestem ci w stanie zaufać.
-Nie przekładaj naszego romansu nad dzieje świata, Baz. - skróciła jego imię tak jak to robiła lata temu. Podeszłą do niego. Rozpoznał by ją wszędzie, nawet jeśli jest stworzona jedynie z dymu. Nigdy się nie zmieniła i nigdy się nie zmieni, przecież to wampirzyca. Nieśmiertelna kobieta. - To się zdarzy, nie ma innej drogi.
-Nie. - zaprzeczył. - Sprawię, aby nasza strona wygrała. Światło to jedyna słuszna droga, mrok jedynie niszczy i sprawia ból.
-Kiedyś byłeś inny. - odsunęła się od niego. - Miałeś własne zdanie, poglądy. Zgłupiałeś na starość, Baltazarze. Stałeś się tym przed czym próbowałeś mnie bronić. Gdzie twoja wola walki o lepszy świat?! Wiesz, że tak było zapisane w księgach, tak przepowiedzieli najlepsi wróżbiarze. - postać zaczęła powoli się rozmazywać. - "Postać o dusz zniszczonej, sile walki odnowionej, stąpać będzie w blasku, pośród ciemnego oklasku. Z siłą miłości u boku wyciągnie świat z mrocznego uroku. Zmieni czasy nasze tak jak zapisano, przywróci czystości serca jakie nam zabrano." - wyrecytowała przepowiednie z pamięci.
-Milcz żmijo! - krzyknął. Wampirzyca zamilkła oszołomiona. - Widocznie nie zrobiłem wystarczająco aby go zabić, mojego błędu już nie powtórzę. Nie mogę pozwolić by ta bestia rządziła światem.
-To będzie wojna, Baltazarze! - szepnęła z ogromną siłą w głosie i rozpłynęła się w ciemności.
----------------
1013 słów.
Zbliżamy się powoli do punktu kulminacyjnego książki.
Kto się cieszy?
Ja! (i to wcale nie ma powiązania z moimi fioletowo-różowymi włosami)
![](https://img.wattpad.com/cover/103024379-288-k264858.jpg)
CZYTASZ
Ostatni z rodu Kayru
FantasyJedno zdarzenie potrafi zapoczątkować serię katastrof. Wewnątrz niej znalazła się mała, zniszczona istotka. Demon o białych włosach, ostatni z rodu Kayru. Czy uda mu się pokonać przeszłość i uporządkować świat? Co się stanie, kiedy na jego drodze st...