Rozdział XVI

1.2K 162 19
                                    

-I-ira? - wyszeptał cicho Cal. Nastolatek stanął między kanapą, a fotelem Cala. Wzrok cały czas miał utkwiony w przybyszach.

-Uspokój się. - poprosiła. Białowłosy nic nie robiąc sobie z jej słów posłał płomienie niebieskiego ognia ku elfom.

-Czego chcecie? - odezwał się.

-M-my p-przybyli-liśmy a-aby... - zaczęła jąkając się elfka.

-Mamy cię zabrać do Srebrnej Twierdzy. - przerwała jej Katrin. Nie pokazując przerażenia stała prosto, patrząc co rusz na płomienie zbliżające się ku jej nogą. - Rozkaz Najwyższej Rady Elfów. - Lumon w spokoju przyglądał się postaci Kitsune, zduszając chęć uśmiechnięcia się. Wiedział, że demon będzie mieć niską samokontrole, jednak to co widział... miał plan jak to stosownie wykorzystać.

-Spróbujcie. - odpowiedział tylko i uśmiechnął się podle. Podniósł bark, a kość nieprzyjemnie strzeliła. - Bardzo dawno nie smakowałem krwi... - oblizał przednie kły. -... szczególnie tak przebrzydłych istot.

-Zamilcz! - krzyknęła chcąc wyciągać miecz przypięty do pasa. Jednak powstrzymała ja dłoń Lumona.

-Czy dasz nam porozmawiać z chłopcem, którego ciało opanowujesz demonie? - zapytał.

-Zachowaj ten sztuczny szacunek do swego przywódcy, elfie. - zaśmiał się demon, a następnie zamilkł, sprawiając, że Ira powrócił do swojej normalnej postaci, a dym powoli znikał. Nastolatek potrząsnął głową i cofnął się o krok przestraszony z niezrozumiałą miną.

-Musisz iść z nami. - szepnęła powoli mediatorka. Złote tęczówki skupiły się na niej. - Tak będzie najlepiej, uwierz. - przekonywała.

-Cal spakuj się, ja z nim porozmawiam. -powiedziała Rozalia. Delikatnie złapała rękę chłopca i poszła z nim na górę.

-Zadowolona? - warknął w stronę siostry Cal.

-Bardzo. - odpowiedziała. - A więc tego dzieciaka szukamy tak długo...

-Uwierz Katrin, że jest silniejszy od ciebie. - wtrącił Lumon. - Nie bądź taka do przodu z pewnością siebie.

-Pierwszy i ostatni raz się z tobą zgodzę. - wtrącił niebieskowłosy. Odwrócił się od nich i wziął torbę leżącą za jednym z foteli. Zarzucił ją sobie na ramię. - Co tu robicie, dokładniej?

-Rada kazała was znaleźć i sprawdzić, trochę długo czekaliśmy na ciebie. - odezwał się po raz pierwszy strażnik. - Widzę, że przyprawi nam kłopotu. - skinął głową i w stronę miejsca gdzie zniknął Kitsune, wraz z opiekunką.

-Bez wątpienia. - dodała mediatorka. Wygładziła delikatny materiał sukienki i przygryzła nerwowo wargę. - Wiesz czym to się skończy jeśli pozostanie taki agresywny na dłużej?

-Nie pozwolę na to, uspokoi się. - zapewnił ją.

-Bez wątpienia. - zadrwiła Katrin. - Jesteście siebie warci.

* * *

Delikatnie posadziła Irę na materacu łózka. Uklękła przed nim i położył mu dłoń na kolanie.

-Nie możesz pozwolić mu tobą zawładnąć. - szepnęła patrząc w jego oczy. Po chwili Ira zaczął płakać bezgłośnie.

-Ja już nie mogę. On jest coraz silniejszy. - wyszeptał. - Ja nie wiem kiedy przejmuje nade mną kontrole, nie spostrzegam, kiedy używam mowy demonów. Ja... ja już się poddaje.

-Nie możesz tego zrobić, Ira. - powiedziała szybko. Złapał jego dłoni i przyłożyła do swoich ust, całując je krótko. - Pamiętaj, masz cel, do którego musisz dążyć. - przytaknął jej krótko.

-Wiem.

-Teraz musisz pójść z nimi, chodź uwierz, naprawdę nie chce abyś tam poszedł. - zaczęła delikatnie. - Będziesz miał tam Cala, musisz mu zaufać, on ci pomoże, kiedy mnie nie będzie. - utrzymywała cały czas kontakt wzrokowy z młodszym.

-Nie chcę tam iść, oni będą mnie wypytywać... - ledwo dało się usłyszeć jego słowa. Zamknął oczy i pokręcił przecząco głową. - Nie, nie, nie.

-Posłuchaj, Ira. - pogłaskała go delikatnie po knykciach. - Dasz radę, jesteś silny, najsilniejszy ze wszystkich stworzeń jaki kiedykolwiek spotkałam na świecie. Powtórz za mną, wrócę do domu.

-Wrócę do domu. - powtórzył, uspokajając się. - Wrócę do domu. - otworzył oczy.

-Tak trzymaj. - uśmiechnęła się czule do niego. - Zadzwonię do szkoły i powiem, że jesteś zwolniony. Nie musisz się niczym martwic. - skinął jej głową i wstał wolno. - Masz racje, teraz trzeba się spakować. - poszła w ślady lisowatego. Złotooki zabrał swoja torbę i wyłożył książki na biurko, zamiast tego włożył kilka ubrań.

-Ja już do nich zejdę, a ty się przebież. - powiedziała wiedźma, wychodząc z pokoju. Ira w mgnieniu oka przebrał się w czarną bluzkę, ciemnoszare rurki i czerwoną bluzę. Zarzucił torbę na ramię i powoli zszedł ze schodów. Sześć par oczu śledziło jego ruchy. Przełknął ciężko ślinę i stanął obok swojej opiekunki. Rozalia utuliła go i pocałowała w policzek. - Do zobaczenia. - szepnęła mu do ucha.

-Do zobaczenia. - uśmiechnął się do niej smutno.

-Poczekaj przed furtką, ja muszę z nimi jeszcze porozmawiać. - dodała. Ira lekko skołowany wyszedł do przedpokoju i ubrał swoje zniszczone trampki. Zgodnie z prośbą Rozalii wyszedł na dwór.

-Straż za nim! - zarządziła Katrin. Mężczyzna z westchnieniem poszedł w ślad za młodszym. Czarnoskóra uśmiechnęła się podle, a przez jej oczy przeszedł niebezpieczny błysk.

-Ma wrócić w jednym kawałku. Jeśli coś mu się stanie wybije wasz wszystkich. - rzuciła dwójce przemądrzałych elfów mściwe spojrzenie.

-Nie rozkazuj nam wiedźmo, twoje groźby są śmieszne! - przerwała jej. Odrzuciła swoje srebrne włosy na plecy i obróciła się na pięcie. Zaczęła kierować się w stronę wyjścia, kiedy usłyszała drwiący głos wróżbitki.

-Znam naprawdę wielu, którzy z przyjemnością wybiją ród Iskry. Zbyt długo wchodziliście nam w drogę, a ja z miłą chęcią dopilnowałabym aby wasza ścieżka się urwała. Raz na zawsze. - Katrin prychnęła na jej słowa i wyszła z domu, trzaskając głośno drzwiami. Za nią podążyła blada ze strachu mediatorka oraz Lumon z kpiącym uśmieszkiem na ustach.

-Przepraszamy za najście. - zaśmiał się na koniec. Rozalia spojrzała na Cala.

-Przyprowadź go z powrotem do domu, proszę. - poprosiła patrząc na niego szklącymi się oczami. - Zadbaj tam o niego i uspokajaj.

-Obiecuję Rozalio. Wróci to zanim powiesz "przystojny, niebieskowłosy Lisfe". - uśmiechnął się ciepło do niej. - Do zobaczenia niedługo. - po cichu wyszedł z domu.

-Do zobaczenia przystojny, niebieskowłosy Lisfe. - szepnęła, jej głos odbił się echem po pustym pomieszczeniu. Jednak mimo jej nadziei Ira nie wrócił, pozostało jej tylko czekać. - Ja na prawdę nie żartuję, poruszę piekło jeśli mu się coś stanie...

------------------

998 słów

Kto się cieszy, że jest rozdział?

Ostatni z rodu KayruOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz