Rozdział XXVI

1K 131 10
                                    

Otworzył zamknięte powieki. Pierwsze co rzuciło się jego oczom to wszystko okalająca biel, następnie poczuł dłońmi coś miękkiego i zimnego. Zorientował się, że leży na puszystym śniegu. Podniósł się do siadu i rozejrzał się po obcym miejscu, w którym się obudził. Siedział na środku dużej polany, wokół niej rosły drzewa o jasnej, wręcz białej korze, a na ich koronach siedziały małe ogniki, świecąc złotym blaskiem. Miejsce było majestatyczne, w całości obsypane białym puchem. Przypominało zimowe ogrody w najwspanialszych bajkach, jakby zaprojektowała go sama Królowa Śniegu. Ira powoli wstał z oczami otwartymi z zachwytu. Światełka mieniły się, a ich blask spadający na śnieg sprawiał, że wszystko wyglądało jakby zrobione było z diamentów.

-Piękne miejsce, nieprawdaż? - usłyszał za sobą znajomy głos. Odwrócił się gwałtownie, a śnieg wokół jego nóg zawirował. Znów dostrzegł Pożeracza Dusz, jednak tym razem wyglądał inaczej, zamiast czarnej jak smoła sierści posiadał piękną białą, jak śnieg pokrytą jasnymi szarymi pręgami, mimo tego nadal był przerażający, piękny, a jego widok napawał podziwem. Zwierzę podeszło do niego jeszcze bliżej świdrując przeszywającym spojrzeniem czarnych oczu.

-Tak. - odpowiedział. - Gdzie jestem? - zapytał. Następnie przypomniały mu się wcześniejsze zdarzenia, poczuł jak jego skronie pulsują. Gdzie podział się Cal i ten wampir? Nie mógł uwierzyć, że ich zostawił. Ja to możliwe, że tu trafił?

-Spokojnie. - powiedział do niego. - Oto i mój pałac, Ira. - wyjaśnił. - Przeniosłem cię tu, aby wytłumaczyć pewne fakty związane z twoim życiem...

-Gdzie oni są? - przerwał mu. - Co się stało z Calem i Srebrną Twierdzą?

-Twoi towarzysze uciekli, nic jak na razie im nie grozi. - przechylił głowę, jak miał w zwyczaju. - Ten piękny budynek zamienił się w gruzy, mój drogi. - ostre kły błysnęły w świetle ogników, gdy na twarzy bestii pojawił się szeroki uśmiech.

-Jeśli z nimi wszystko w porządku... - westchnął Ira i przeczesał dłonią swoje białe włosy, które komponowały się ze śniegiem. - To powiedz, dlaczego mnie tu sprowadziłeś? - zapytał podnosząc głowę i patrząc prosto w jego ślepia. W przerażających oczach błysnęło podekscytowanie oraz coś niezwykłego, innego niż dotychczas widział Ira. Czyżby była to nadzieja, a może duma?

-Za mną przechylona szalo. - ogłosił. Obrócił się, machając ogonem i ruszył w kierunku drzew. Ira powoli ruszył za nim, cały czas będąc czujnym. Białe uszy Pożeracza Dusz poruszyły się nasłuchując cichych kroków młodszego. Poruszał się z gracją, niczym drapieżnik polujący na zwierzynę, nastolatek był tego nieświadomy, jednakże jego bestia już świadoma. Biały Kruk zdawał sobie doskonale sprawę, że Ira jest niczym marionetka w jego rękach, idealnie wyszkolony wojownik, drapieżnik, zabójca... jednak nie wykorzystywał tego. Obaj stworzyli duet, zgraną dwuosobową drużynę, jak yin i yang. Wybuchowy charakter, gniew, zazdrość, mściwość i nienawiść, zmieszały się wraz z delikatnością, troskliwością, cierpliwością, dyscypliną i nadzieją. Mało kiedy, praktycznie nigdy, zdarzało się aby Kitsune tak szybko porozumiewało się z demoniczną duszą, cóż Ira osiągnął to w wieku kilku lat.

-Gdzie idziemy? - usłyszał za sobą.

-Do pewnego miejsca. - odpowiedział tajemniczo. Po chwili weszli w las, jednak ku zdziwieniu Iry lasu dalej tam nie było. Piękne jezioro, ogromne niczym ocean, nie było widać jego brzegów. Cała tafla była pokryta lodem o pięknie udekorowanymi szlaczkami ze szronu. - Wiesz co to za miejsca, prawda?

-Czy to... Jezioro Osobliwość? - zająknął się. Rozejrzał się i niepewnie postąpił kilka kroków w przód. Przed nim rozpościerał się najstarszy i najbardziej znany zbiornik magi na świecie, skrycie ukryty przed wszelkimi istotami dostępny jedynie dla Władców Świtała, według legend. - Dlaczego...?

-Tak, to najwspanialsza rzecz podarowana światu. Dostępna jedynie dla mnie. - dodał na końcu. Białowłosy obrócił się gwałtownie, nie mogąc uwierzyć. Przecież władcy światła i mroku to bogowie, a bogowie nie stąpają po ziemi. To tylko zwykły zabobon. - Właśnie dlatego pragnę wytłumaczyć ci całą historię, jednak wcześniej musisz coś zobaczyć. Chodź za mną. - rozkazał. Nastolatek miał cały czas szeroko otwarte usta i oczy ze zdziwienia, kiedy dalej podążał za wielką bestią. Powoli obaj weszli na lód, a wokół nich zaczęły latać światła. -Spójrz w dół i powiedz co widzisz.

-Ja... to mój ojciec w młodości. - powiedział od razu, gdy ujrzał postawną, młodzieńczą sylwetkę oraz lśniącą, złotą koronę na głowie.

-Blisko, Ira. - pokiwał głową. - Jednakże to twój przodek Murmus Kayru, zwany również księciem i hrabią piekieł, gdyż był pierwszym z Kitsune stąpających po tej ziemi. - wyjaśnił.

-Co on ma wspólnego z dzisiejszą historią? - zapytał niczego nieświadomy Ira.

-Ponieważ od niego zaczęła się cała nasza historia...

* * *

Pozłacany fotel o aksamitnym odbiciu już na niego czekał. Ira zasiadł w nim i oparł się. Bestia usiadła na przeciwko niego na puszystym śniegu. Dopiero co wrócili znad jeziora, jednak Władca Świata nie mógł dłużej przeciągać tej chwili. Ira musiał poznać prawdę, całą prawdę.

-A więc... - lekko go pośpieszył.

-Zacznijmy możne od tego, że znajdujemy się w moim pałacu. Cały ten las, polana oraz jezioro to mój dom, biały symbol światła. - westchnął. - Moja sierść również przybrała ten kolor, gdyż tu przyjmujemy kolory dusz, dlatego też twe oczy są czarne...

-Co!? - krzyknął niespodziewanie Ira. Szybko przybliżył dłoń do oka i zakrył je dłonią. - Jak...?

-Spokojnie. Później twoje oczy wrócą do normy. - uspokoił go. - Teraz zacznijmy od początku. Jak pewnie wiedz Kitsune to jedna z najstarszych ras świata, prawie tak stare jak wampiry. Powstały, kiedy jeden z ludzkich rodów miał poważne kłopoty, wtedy też zwrócili się z prośbą do bóstw. Demony zgodziły się na ich umowę i wstąpiły w każdego członka rodu oraz w każde dziecko, które przychodziło na świat z tymi genami.

-Czyli ten mężczyzna w odbiciu to mój przodek? Pierwszy z Kitsune powstałych na świecie.

-Tak pierwsze z mrocznych istot, najbliżej zbliżonych do demonów.

-Co działo się dalej...? - dopytywał zaciekawiony.

-Pewnego dnia na świecie wybuchło zamieszanie, tak dawno, że nikt nie pamięta przyczyny. Wtedy też bogowie dla równowagi wybrali Władce Światła, Murmusa...

-Mimo, że był stworzeniem mroku? - wtrącił.

-Tak, mimo tego, miał naprawdę dobre i czyste serce. Za to na Władcę Mroku wybrano jednego z demonów. Porządek wrócił do domy do pewnego czasu i to wszystko moja wina i mojej siostry...

* * *

1009 słów

Przepraszam, że tak długo nie było rozdziału.

Jest ktoś zaciekawiony historią świata Iry?

Ostatni z rodu KayruOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz