Rozdział XVII

1.3K 155 8
                                    

Cal wyszedł, szybkim krokiem podchodząc do białowłosego. Ira stał lekko skulony, otoczony przez srebrnowłose elfy. Spojrzenie złotych oczu utkwione było w popękanych płytkach chodnika, dłonie nerwowo ściskały pasek torby.

-Kim ty dokładnie jesteś? - usłyszał głos strażnika. Ciśnienie niebieskowłosego podniosło się jeszcze bardziej, gdy zielonooki spróbował dotknął ramienia Kitsune.

-Zostawcie go! - warknął. Wszystkie pary oczy zwróciły się ku niemu. Przeszedł przez furtkę i stanął między istotami światła, a dzieckiem ciemności. Nie mógł uwierzyć w przedstawicieli swojej rodziny. To oni powinni być obrońcami, strażnikami magicznego świata, a nie zastraszać i dbać tylko i wyłącznie o siebie! - Nic ci nie jest, Ira? - zapytał obracając się do dziecka.

-Przecież tylko z nim rozmawialiśmy idioto. - prychnęła Katrin. Obróciła się na pięcie wchodząc do białej limuzyny.

-Wszystko w porządku. - szepnął i wtulił się w Cala. Czuł, że ma w nim oparcie, po tym jak wyznał mu swoje lęki... przestał postrzegać jako zagrożenie. Nawet jego bestia jakby odpuściła, stała się bardziej otwarta na towarzystwo niebieskowłosego.

-Właśnie widzę... - szepnął i złożył czuły pocałunek na czole młodszego. Uśmiechnął się odrobinę. - Damy radę , nie? - objął młodszego.

-Jasne. - przytaknął mu. Wyplątał się z czułych objęć i uśmiechnął. Jednakże nie tak ja wcześniej, nie był to smutny uśmiech, drwiąc czy też maskujący przerażenie, tylko szczery, może nie aż tak szeroki jednak szczęśliwy. W złotych oczach tańczyły wesołe ogniki, jak dziecku, które po raz pierwszy bawi się w śniegu.

-Chodźmy już. - ich chwile przerwała negocjatorka. Z uśmiechem na ustach otworzyła drzwi limuzyny. - Tutaj będziemy oddzieleni od niej. - wskazała kciukiem na drzwi od strony kierowcy.

- Nie zapominaj, że ja tutaj też jestem. -  zaśmiał się Lumon i wsiadł do wnętrza auta. W jego ślady poszła elfka z grymasem wypisanym na twarzy. Cal i Ira posłali sobie znaczące spojrzenia. Młodszy jako pierwszy wsiadł do auta. Jego wnętrze wyłożone było czarnym materiałem, za to fotele zdobiła biała skóra. Dwie kanapy ułożono na przeciwko siebie, po lewej była pusta, a prawą zajmował Lumon, który rozsiadł się wygodnie i niebieskimi oczami skanował każdy ruch kotowatego, obok niego siedziała mediatorka, wyprostowana i napięta jak struna. Obawiała się konsekwencji zamknięcia potężnego demona w małym pomieszczeniu wraz z elfem o okropnym charakterze. Usiadł na przeciw Lumona odwzajemniając jego spojrzenie. Zaraz za nim wszedł Cal i szybko zasiadł obok białowłosego i potarł uspokajająco jego dłoń, spoczywająca na kanapie. Strażnik zamknął drzwi i odetchnął z ulgą. Limuzyna odjechała, a on sam zamienił się w białą sowę i wzbił się w powietrze, jaką radość dziś sprawiło mu to, że nie musiał znosić towarzystwa Lumona. Każdy przyzna szczerze, że niebieskooki elf to zgorzkniała, samolubna i wredna istota.

* * *

Nie przestawali taksować się spojrzeniem. Stworzenie mroku, drobny chłopak o złotych oczach, skórze szpeconej przez blizny oraz stworzenie światła, postawny mężczyzna, przystojny i masywnie zbudowany. Dwa przeciwieństwa, jednak oboje mieli jedną cechę wspólną, mianowicie nienawidzili  osoby na przeciw siedzącej. Z ust Iry wydobyło się ostrzegawcze warczenie, kiedy ręka Lumona znalazła się niebezpiecznie blisko miecza wykonanego z magicznego żelaza.

-Może zachowamy pokojowe nastawienie? - zapytała cicho elfka. Srebrne oczy przeniosła na Cala siedzącego spokojnie i głaskającego ramię Kitsune. Mimo jej starań nic się nie zmieniło. Odkaszlnęła zwracając na siebie uwagę niebieskowłosego. Posłała mu znaczące spojrzenie.

-Pewnie nie wiesz kim oni są. - powiedział. Ira zerknął na niego. - Ta elfka, która siedzi z przodu to Katrin, niestety moja siostra. - brwi białowłosego uniosły się ku górze. - Ten, którego bombardujesz wzrokiem to Lumon Lysandr, jeden z ważniejszych członków rady elfów.

-Ja jestem Selena Amber, mediatorka. - przerwała mu szarooka. Uśmiechała się przez cały czas miło. Wytarła o materiał sukienki spocone dłonie. - Moim zadaniem było wyjaśnienie ci całej sytuacji, która nastąpiła. - kontynuowała, jednak zamilkła, kiedy morderczy wzrok Iry przeszedł na nią.

-Nie będę słuchał waszych kłamstw. - powiedział zniżonym głosem. Zabrzmiało to niczym warczenie drapieżnika, szykującego się do ataku. Jednak Ira nie atakował, tylko ostrzegał. Zaczął cicho mamrotać słowa. Jego wargi poruszały się szybko, kiedy słowa w mowie demonów wydobywały się z jego gardła. Cal zdołał wyłapać kilka słów o mrocznym znaczeniu, które upewniły go, że białowłosy walczy z rozwścieczoną bestią wewnątrz niego. Złote oczy wydawały się płonąć, kiedy co rusz wzrok skanował sylwetki elfów przed nim.

-Pięknie opanowana mowa demonów. - odezwał się Lumon. - Gdybyś chciał mógłbyś wysoko zajść w świecie. - dodał. Cal wstrzymał oddech, jego serce podeszło mu do gardła. Zaczął błagać w myślach, aby Ira opanował się na tą chwilę, albo żeby Lumon zamknął swoją jadaczkę. - Jakim znanym mediatorem, politykiem...

-Zdrajcą, kłamcą. - przerwał mu. - Tego od mnie oczekujecie? Pragniecie wykorzystać mnie, moje siły? Może chcecie uśpić moją czujność?

-Stop! - krzyknęła Selena. Zamilkli, jednak nadal mierzyli się spojrzeniem, ta dwójka naprawdę się nie lubiła i nic w świecie tego by nie zmieniło. Cisza zapadła przerywana oddechami czwórki istot. Cal przeniósł dłoń na kark piętnastolatka i podrapał go tam. Ku jego uldze Ira lekko się uspokoił i spojrzał na niego. Uśmiechnęli się do siebie. Był to konspiracyjny uśmiech, jednak pełen uczucia i zaufania. Obaj zbliżyli się do siebie. Dwa gatunki, które powinny się  nienawidzić, darzyły siebie zaufaniem. Cal widząc, że oczy Iry się uspokajają, upewnił się, że dotrwał do końca "Kości zaufania" i wygrał stracie. Ira pomyślał to samo i uśmiechnął się lekko.

-I tak go nienawidzę. - dodał opierając głowę o siedzenie. Przymknął powieki, wciąż obserwują ruchy elfa.

* * *

Wampir przyglądał się gobelinowi wiszącemu na ścianie. Złoty materiał, z którego został wykonany lekko się starł i pobrudził, jednak nadal było widać scenę na nim uwiecznioną. Na samym środku gobelinu wyszyto białą nicią bestie, przypominająca lisa. Posiadała rubinowe oczy, jej pysk był otwarty, a z niego wydobywa się niebieski ogień. Woków niego stali ludzie, wyszyci samą czarną nicią. Niektórzy się kłaniali, inni uciekali. Wokół tego rysunku czerwoną jak krew, lekko błyszczącą się nicią wyszyto słowa w nieznanym mu języku.

-To słowa w najstarszej odmianie mowy śmierci. - usłyszał za sobą. Obrócił się gwałtownie. Za nim stała wampirzyca o mądrym spojrzeniu, która widziała wiele dziejów świata. Jej kasztanowe włosy opadały niemal do ziemi, upięte w luźny warkocz. 

-Zna pani ją? - zapytał oniemiały pięknem nieznajomej. Ta uśmiechnęła się miło do kilka wieków młodszego od niej.

-Tylko jeden wampir na świecie jest tak stary aby to odczytać. - powiedziała. - Ja zam zaledwie kilka z nich. Ten gobelin pochodzi z pierwszego wieku przed naszą erą.

-O czym on opowiada?

-O dziejach powstania demona, zwanego Kitsune. - odpowiedziała i ruszyła dalej korytarzem. - Twój ojciec mnie wezwał, abym pomogła mu właśnie z osobnikiem tego gatunku. - dodała. Diego wstrzymał oddech patrzą na wspaniałą i znaną Lady Marionette, wampirzyce liczącą jedenaście wieków. Skanował wzrokiem jej wspaniałą rubinową suknie, ozdobioną kamieniami szlachetnymi, gorset wyszywany najprawdziwszą złotą nicią i naszyjnik z pereł.

-O pani. - ukłonił jej się z szacunkiem.

-Pamiętaj, że niektóre ściany są tak bardzo cienkie. - mrugnęła do niego okiem. Marionnetta widziała wiele w swoim długiem życiu i teraz bez problemu mogła odczytać plany Hrabiego Klera de Chamiilta. Tylko głupiec nie domyślił by się, że zbliża się koniec ery, którą znali.

___________

1168 słów.

Kolejna nowa postać... do czego to zmierza, jak myślicie?

Ostatni z rodu KayruOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz