Wszedł do domu. Jego mokre ciuchy przykleiły się do ciała, niczym druga skóra, z włosów kapała woda, a z twarzy zmył się makijaż. Zrzucił z nóg trampki. Nie przejmował się wodą ściekającą z jego ciała na podłogę. Czuł się wyprany z emocji, jakby wszystko ucichło. Wolnym krokiem przeszedł przez kuchnię i dotarł do salonu. Spodziewał się zastać śpiącego elfa, jednak tak się nie stało. Na rozłożonej kanapie siedział Cal bez koszulki, jego włosy były rozpuszczone i sięgały ramion. Granatowymi oczami patrzał prosto w te Iry. Po chwili dopiero podniósł się z materaca w pełni odsłaniając swoje umięśnione, szczupłe ciało odziane jedynie w szare spodnie dresowe.
-Gdzie byleś tak długo? - zapytał ostro. - Martwiłem się o ciebie. - poprawił się, chcąc uniknąć powtórzenia się sytuacji. Nastolatek zachował kamienną twarz, jego oczy wydawały się martwe w słabym świetle gwiazd. Ruszył wolnym krokiem w stronę schodów w całości ignorując niebieskowłosego. - Ira. - szepnął. Nie uzyskał żadnej reakcji od strony młodszego. Jedynie ciszę i spokojny, jednak ciężki oddech.
-Radzę ci odejść. - odezwał się niespodziewanie, stojąc przy schodach. - Tak będzie lepiej dla nas. - dodał, nie odwracając się. Zaczął wchodzić po stopniach, a woda skapywała z jego rękawów na podłogę.
-Nie poddam się tak łatwo. - odparł.
-A więc cię do tego zmuszę. - szepnął. Cal zadrżał, czując, że była to groźba ze strony młodszego. Nie wiedział jeszcze co to oznacza, jednak był pewien, że to nic przyjemnego. Patrzał z otępiałym wyrazem twarzy, jak białowłosy znika w mroku.
* * *
Głowę rozsadzał mu niewyobrażalny ból. Tępe, silne pulsowanie roznosiło się po całym jego ciele. Ira czuł się żałośnie, jak pisklę wyrzucone z gniazda, człowiek pozbawiony ojczyzny. Zapomniałby, on właśni takim kimś jest. Warknął cicho przeklinając swój los. Niechętnie wstał i ruszył do drzwi, zawiesił na chwilę spojrzenie na niedokończonym szkicu bezgłowego jeźdźca. Poprawił za duży czarny t-shirt z białym napisem "Bywało lepiej" jak na ironię doskonale wpisywał się w sytuację. Materiał kończył się w połowie mlecznobiałego buda, skutecznie zakrywając szare bokserki. Wszedł do salonu, kiedy Rozalia uderzyła Cala ścierką w głowę. Uniósł wysoko brwi w zdziwieniu.
-Skończony idiotyzm! - krzyknęła ponawiając uderzenie.
-Ale... - zaczął jednak przerwał dostrzegając młodszego. - Witaj Ira. - uśmiechnął się. Jego policzki przybrały jasny odcień różu, gdy zobaczył w co młodszy jest ubrany.
-Ira jak ty wyglądasz? - zaśmiała się i podeszła do młodszego, podniosła rękę, chcąc pogłaskać go po włosach, jednak ten szybo się odsunął. Przeszedł do kuchni, a ból głowy ustał aby dać miejsce szeptom.
"Każdy dotyk pali, niszczy, psuje. Uważaj na słowa, wszystkie słowa niszczą, krzywdzą. Miłość, miłość nie istnieje."
-Ira? - zawołała za nim. Ten jednak ją zignorował i wyciągnął z małej, białej lodówki karton mleka. Zamknął skrzypiące drzwiczki i przytulił zimny karton do piersi. Stanęła w progu i przyglądała mu się, zmartwiona nagłą zmianą jego zachowania.
-Coś się stało? -zaczął Cal i podszedł do nastolatka. Położył mu rękę na ramieniu, jednak szybko ją odsunął, jednocześnie odskakując od młodszego, który parzył. - Dlaczego jesteś taki gorący? - zapytał nieświadomie używając podtekstu, przez który młodszy się zarumienił. Kitsune nie odpowiedział, obszedł elfa i ostrożnie wyminął Rozalię, uciekając do swojego pokoju. Tam zasiadł do małego biurka oświetlanego słabym światłem poranka, upił kilka łyków zimnego mleka, które łagodziło pieczenie w gardle i zaczął kończyć szkic jeźdźca bez głowy.
* * *
Cal otworzył szeroko oczy, nie dowierzając temu co zobaczył. Podniósł rękę, na której widniało małe zaczerwienienie. Podszedł do zlewy i odkręcił kurek od zimnej wody. Pod strumień włożył pokaleczoną dłoń.
-Co mu się stało? - zwrócił się do kobiety. Wiedźma spojrzała na niego hebanowym spojrzeniem.
-Boję się, że wracamy do początku. - westchnęła podchodząc do niego. Ze skupieniem obejrzała jego poparzoną dłoń. - Na szczęście to nic poważnego, za niedługo się zagoi.
-Co masz na myśli mówiąc "Boję się, że wracamy do początku"? - zapytał siadając na krześle przy blacie.
-Wiesz o tym, że znalazłam go na pograniczu śmierci? - osiadła obok niego. - Wtedy był... właściwie to go nie było. Leżał zamyślony, każdy najmniejszy dotyk wywoływał u niego ból, nie odzywał się i uciekał wzrokiem. Potem, kiedy w miarę wydobrzał zwiększyła się jego temperatura ciała. Była to forma obrony przez atakiem, po prostu się bał.
-Jak z tego wyszedł? - zapytał, przerywając jej. Zapanowała chwila ciszy, w której Rozalia wróciła do swoich wspomnień.
-Sama dokładnie nie wiem jak to się stało. - uśmiechnęła się smutno. - Minął wtedy dokładnie rok odkąd go znalazłam, siedzieliśmy w salonie. Ja na kanapie on na fotelu zawinięty w koc. Niespodziewanie na głowie wyrosły mu uszka, a woków fotela pojawiły się ogony. Jeden z nich magicznie wylądował na moich kolanach, zaczęłam go głaskać... i tak się wszystko zaczęło.
-Czyli nie wiesz jak przekonać go do mówienia, ani co by go zmusiło do zmiany? - zapytał. Rozalia pokręciła głową i zdmuchnęła grzywkę z oczu. - Co teraz robimy?
-A co twoim zdaniem powinniśmy zrobić, nie zmusimy go przecież? - uniosła wyżej brwi i wstała. - Ja ugotuje przysmak Ira, a ty... rób co chcesz.
-Naprawdę pozwalasz im? - zdziwił się.
-Czytałam z twoich oczu, nie masz złych intencji Cal. - zaśmiała się i wyjęła z lodówki potrzebne składniki. Na szybko zrobiła parę małych kanapek z szynką i serem. - Najpierw możesz zanieść mu śniadanie. - Podniosła talerz i wręczyła go elfowi.
-Będzie to odpowiednie? - zapytał.
-Idziesz do Iry czy z wizytą do pary królewskiej? - zaśmiała się. Zarumieniony Cal mruknął coś niezrozumiałego i ruszył w stronę pokoju białowłosego. Przystanął przed drzwiami i lekko w nie zapukał. Mimo tego, że nie dostał odpowiedzi wszedł do środka. Uderzył niego zapach siarki oraz smutku. Ira siedział przy małym biurku i rysował. Dziewięć długich ogonów leżało rozrzucone po pokoju.
-Przyniosłem śniadanie. - szepnął. Podszedł do nastolatka i zerknął na to co robił. Dojrzał piękny rysunek, przepełniony grozą. Zanim zdążył obejrzeć szczegóły ciała z oderwaną głową, młodszy odwrócił się. Przechylił głowę, a jego uszy oklapły lekko. W złotych oczach pojawiły się małe płomienie. Wziął szybko szklane naczynie i postawił na wolnej przestrzeni mebla. Wszystkie ogony napuszyły się i zagrodziły dostęp Calowi do młodszego. Westchnął i udał się z powrotem do Rozalii.
----------
1008 słów
Nie ma to jak siedzieć samemu trzy dni (nie wliczając ukochanego psa i ściany, z którą rozmawiasz)....
![](https://img.wattpad.com/cover/103024379-288-k264858.jpg)
CZYTASZ
Ostatni z rodu Kayru
FantasyJedno zdarzenie potrafi zapoczątkować serię katastrof. Wewnątrz niej znalazła się mała, zniszczona istotka. Demon o białych włosach, ostatni z rodu Kayru. Czy uda mu się pokonać przeszłość i uporządkować świat? Co się stanie, kiedy na jego drodze st...