Rozdział VI

1.7K 202 19
                                    

Ira w skupieniu przyglądał się śpiącemu Calowi. Księżyc w pełni słabo oświetlał pomieszczenie, przez co źrenice kotowatego powiększyły się kilkakrotnie. Pociągnął nosem wdychając niecodzienny zapach czystej magi zmieszanej z czymś mrocznym. Mężczyzna leżący na rozłożonej kanapie przed nim różnił się od innych elfów. Główną cechą tamtego gatunku były długie, szpiczaste uszy oraz srebrno-białe włosy. W pewnym momencie młodszy kichnął, budząc przy tym elfa.

-Na zdrowie. - powiedział zaspany. Przetarł dłonią oczy, a następnie przeciągnął się, siadając. Brązowy koc opadł, ukazując tym samum umięśnioną pierś mężczyzny. Na policzkach Iry pokazał się soczysty rumieniec. - Co tu robisz? - zapytał nagle orientując się z kim ma do czynienia. Kitsune przechylił głowę w jedną, następnie w drugą stronę. Jednak żadne słowo nie wydobyło się z jego ust. Osiemnastolatek zrzucił nogi z materaca, siadając na krawędzi materaca. Wzrokiem granatowych oczu prześwietlił nastolatka. Był nadzwyczaj drobny, jakby najlżejszy podmuch powietrza mógłby go zdmuchnąć. Matowe, białe włosy opadały nierówno na twarz i przysłaniały oczy praz uszy. Pod kosmykami kryły się złote, kocie oczy, pozbawione blasku i radości, osłonięte kurtyną ciemnych rzęs. Posiadał drobny nos, wąskie, jasne usta oraz dziecięce rysy twarzy. Najbardziej jednak w wyglądzie nastolatka zaszokowały go jego blizny. Dzięki krótkiemu rękawkowi oraz szortom bez problemu dostrzegał na bladym, chudym ciele wiele blizn. Całe nogi, ręce i twarz pokryte w zgrubieniach, białych paskach oraz bliznach po zszyciach. Nie kontrolując swoich ruchów niebieskowłosy wstał i podszedł do niego. Wystraszony Kitsune warknął i wyzwolił swoje demoniczne atuty. Dziewięć potężnych ogonów oplotło ciało starszego unieruchamiając go pół metra przed białowłosym.

-Nie podchodź. - szepnął ledwo słyszalnie.

-Spokojnie, nie chcę ci nic zrobić. - powiedział powoli. Kiedy patrzył prosto w jego oczy, przypomniał mu się lekcja na temat Kitsune. Jego profesor mawiał, że zaufanie Kitsune jest ciężko zdobyć, a zatrzymać je, jest jeszcze ciężej. Bowiem to są bardzo pamiętne i  mściwe stworzenia. Nie można traktować ich jak zwierzęta, ani jak ludzi. Lisie demony szczególnie z rodu Kayru, zwane Białymi Krukami, były dumne, silne i mądre, niektórzy traktowali je jak bogów. Niegdyś słyszał o grze zwanej "Kości Zaufania", był to rodzaj wyzwania, które Kitsune rzucał osobą pragnący zdobyć jego przychylność. Obowiązywało w niej tyle zasad, że można było nazwać to brakiem zasad. Teraz właśnie w nią grał.

* * *

Ogromne cielsko pokryte czarnymi łuskami pełzło po ciemnej trawie. Wszelkie zwierzęta uciekały z drogi przerażającej kreaturze. Gałęzie łamały się pod jej ciężarem, dopóki nie wpełzła na ogromną polanę, znajdował się na niej zamek. Cztery wierze pięły się ku górze, jak dusze próbujące uciec z głębi Hadesu. Szary kamień okalał wszystko woków chłodem i cieniem. Czarne wrota otworzyły się, a stwór prześlizgnął się do ogromnej sali z kryształowym żyrandolem, na którym zapalone były czarne świece. Wąż długi na kilkadziesiąt metrów opełzł całą sale, aż w końcu zatrzymał się przed tronem zrobionym z kości. Czarny pysk ozdobiony obsydianowymi oczami i parą ostrych, trujących kłów, uniósł się ku wyciągniętej, szkieletowej dłoni. 

-Znalazłaś go? - zapytał. Zgrzytliwy głos brzmiał jak nienaoliwione zawiasy. Długie paznokcie, przypominające pazury dotknęły śliskich i twardych łusek.

-Tak, panie. - wysyczała. Dłoń przeniosła się na połyskujący kieł gadziny.

-Biel... symbol światłości. - Postać wstała leniwie i podeszłą do jednego z wielkich okien w komnacie. Czarne jak smoła włosy opadły na plecy odziane w szare kimono. - On ma białe włosy, prawda? - zapytał.

-Tak, jest niezwykle silny, jednak jego serce skrywa tak dużo bólu, cierpienia i ciemności. - odpowiedziała i ze skupieniem oglądała poczynania swego pana.

-To dobrze, bardzo dobrze. - zaśmiał się. - Nana idź do świata ludzi i dopilnuj, aby za dużo osób nie kręciło się wokół Iry. - rozkazał obracając się gwałtownie.

-Tak, mój panie. - spuściła głowę i wycofała się z zamku.

-On jest tylko mój. - zaśmiał się i przyłożył szpon do ust rozciągniętych w złowieszczym uśmiechu. - Jedynie potwór potrafi kontrolować bestie. - dodał, a brzdęk metalowych obcasów rozniósł się po posiadłości, kiedy mroczna postać kierowała się ku ogromnym schodom prowadzących do jednej z wież. 

* * *

Usiadł na drugim końcu materaca, po drugiej stronie kanapy. Z zaciekawieniem przyglądał się młodemu Kitsune.

-Czego ode mnie chcesz? - zapytał. Rozluźnił się, jednak nadal zostawiając demoniczne atrybuty. Nie ufał elfowi, jednak coś mówiło mu, że niebieskowłosy jest niegroźny.

-Przekonać się jedynie czy jesteś niebezpieczny. - odpowiedział utrzymując kontakt wzrokowy z młodszym. Pamiętał, że jeśli chce uzyskać szacunek demona, nie może okazywać strachu.

-Mówisz to do jednego z najśliczniejszych przedstawicieli Kitsune jakich ten świat widział. - zaśmiał się lekko. Jego wewnętrzna bestia naprężyła się dumnie, jakby oczekując gromkich braw i rozbłysku fleszy.

-Jednak nie chodzi mi o twoje umiejętności, tylko czy zagrażasz stworzeniom wokół siebie. - zrobił nieokreślony ruch ręką. Ira zjeżył się na ten gest. Podejrzliwe spojrzenie złotych tęczówek prześledziło sylwetkę elfa szukając zagrożenia. - Przepraszam. - westchnął cicho. Ira jednak nie zmienił pozycji, cały czas gotów był do uniku. - Nie zamierzam cię skrzywdzić.

-Mnie już nie da się skrzywdzić, jedynie dodać bólu. - zamarł na ciche słowa młodszego.

-Co oni ci zrobili? - zapytał. Białowłosy uśmiechnął się smutno.

-Pytanie czego mi nie zrobili? - odpowietrzał pytaniem, na co wnętrzności podeszły do gardła elfowi. - Wykąpiesz w wodzie święconej? Schłostasz łańcuchem z magicznego żelaza? Obrzucisz zaklęciami? Wyrwiesz siłą krzyki bólu i rozpaczy? Zniszczysz całą wiarę, chęci i marzenia? Odbierzesz czystość, dumę i zdolność do uśmiechu? - zapytał. Calowi wydawało się, że dostrzegł w swojej głowie wszystko co spotkało młodszego w twierdzy Wojowników Wschodu. Niemal czuł jego ból.

-Spróbuję nauczyć cię jak cieszyć się życiem i uśmiechać. - powiedział pewnie i przybliżył się do demona. Młodszy jednak niczym oparzony wstał i udał się na górę do swojego pokoju. Zatrzymał się u szczytu schodów i nie obracając się powiedział.

-To nie jest możliwe. - szepnął i wszedł w głąb cienia panującego na piętrze. Gdy nalazł się w swoim pokoju, położył się na łóżku i spojrzał na sufit. Dostrzegł tam wypalony napis.

"Jeśli nie chcesz się zawieść, musisz liczyć wyłącznie na siebie"

-----

977 słowa

Te uczucie publikowania szóstego rozdziału, gdy masz napisany dziesiąty...

Ostatni z rodu KayruOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz