Rozdział XVIII

1.3K 162 24
                                    

Limuzyna pojawiła się na miejscu magicznego portalu, przejechała po ścieżce wyłożonej białymi płytkami i zatrzymała się na dziedzińcu z fontanną wykonaną z białego marmury. Pośrodku koła, na podwyższeniu stała postać anielicy o dużych rozprostowanych skrzydłach. Jej ciało okrywała biała szata, a włosy powiewały na wietrzne. Twarz uwieczniona w kamieniu wyrażała spokój, opanowanie, a na ustach rozlegał się nikły uśmiech. Oczy zadawały się patrzeć wprost w niebo, kiedy w lewej ręce trzymała miecz wykonany z magicznego żelaza, o białej rękojeści wysadzanej niebieskimi i zielonymi klejnotami, za to w prawej dzierżyła identyczny miecz wykuty z zaczarowanego diamentu i onyksowej rękojeści ozdobionej rubinami. Starożytne miecze światła i ciemność. Jak głosiła legenda, ten kto został zraniony przez anielice ostrzem Has, stawał się światłem, a jeśli Estą, zostawał mrokiem.

-Robi wrażenie, prawda? - zaśmiał się cicho Cal. Ira bez słowa otworzył drzwi i wyszedł z limuzyny, która dopiero co się zatrzymała. Stanął na płytkach z marmuru, były tak czyste, że widział własne odbicie. Jednak najbardziej niesamowita była budowla, najprawdziwszy zamek niczym z bajki. Majestatyczny, ogromny pałac w całości wykonany z marmur i kamieni szlachetnych. Posiadał sześć wierz pnących się ku niebiosom, zakończonych ostrym szpikulcem ze złota. pośrodku nich stała główna konstrukcja, masywna z masą okien, balkonów i pomniejszych wieżyczek. Balustrady zrobione ze złota, w niektórych miejscach na ścianach wyrzeźbiono zawiłe wzory. Przed nim stało wejście, podwójne masywne drzwi z białego kamienia, ozdobnego złotym napisem w starożytnych runach. Po jego bokach stały kolumny, były to złote ogromne smoki podtrzymujące taras. Oto przed jego oczami stała Srebrna Twierdza, budynek wychwalany przez stworzenia światła i nienawidzony przez mrok. Przez jego ciało przeszedł dreszcz. - Co się dziej? - usłyszał za sobą. Nie musiał się obracać, aby dowiedzieć się kto to.

-Nie mogę uwierzyć, że stoję przed Srebrną Twierdzą, Cal. - szepnął. Potrząsał głową i poprawił poprawił torbę na ramieniu. "Pokaz im kto rządzi. Zdejmij ten czar" -usłyszał w głowie. Uśmiechnął się przebiegle i obrócił do fontanny. Podszedł do niej i wszedł na nisku murek.

-Ira! - krzyknął zaskoczony niebieskowłosy. Piętnastolatek nie przejął się nim i wychylił nad wodę, wyciągając rękę w stronę czarnego miecza. Z jego palców wyłoniły się niebieskie strumyki ognia. Podpełzły do ostrza i owinęły się wokół niego. Oniemiałe elfy patrzyła na niego i to jak miecz pod wpływem ognia zmienia się. Klinga wydłużyła niemal dotykając tafli, rękojeść stała się bardziej masywniejsza, a zwieńczał ją duży niebieski kamień, na którym wygrawerowano słowa w starej mowie dromonów. Teraz ostrze Has wyglądało jak najtańsze ostrze z bazaru, w blasku,z raczej cieniu Esty.

-Tak wygląda prawdziwe Mroczne Ostrze. - zaśmiał się i zeskoczył z murku.

-Kto ci pozwolił dotykać starożytne artefakty! - warknął w jego stronę rozwścieczony Lumon. Ruszył szybko w stronę młodszego.

-Ten, kto wcześniej rzucił na niego czar. - odpowiedział. Napręży ramiona, czekając na atak ze strony elfa. Jego serce biło szybciej, tak długo nie walczył, jego bestia skakała z radości, chciał zobaczyć krew i elfa skąpanego w czerwonej posoce.

-Głupia bestia!- warknął do niego i wyciągnął miecz, przypięty do pasa. Ira wtedy ukazał swoje demoniczne atrybuty, jego ogony zawirował wokół niego. Skoczył i wylądował za Calem, broniąc go przed atakiem Lumona, widział, że osiemnastolatek ucierpiałby, kiedy stał między nimi. Zmrużył złote oczy, kiedy magiczne żelazo dotknęło jego ogonów, które blokowały atak. Nie przejął się pieczeniem i zapachem spalanej skóry.

-Tylko na tyle cię stać? - zakpił i zamachnął się jednym z dziewięciu ogonów. Uderzył w bok elfa, a siła ciosu odepchnęła Lumona kilka metrów dale na równo przycięty trawnik. Elf kaszlnął, kiedy w jego ustach pojawiła się krew, a płuca pozbyły się powietrza. - Ups! Chyba złamałem ci żebro albo kilka... - zaśmiał się, wracając do normalnej formy. Jego bestia uśmiechnęła się, dumna z nastolatka. Obrócił się przodem do oniemiałej Katrin, której ręka sunęła po miecz.

-Ira, przestań w tym momencie! - krzyknął Cal. Złapał go za ramię i obrócił w swoją stronę. - Nie dawaj im powodów do nazywania cię potworem. - poprosił cicho. Ira zawiesił głowę w dół.

-Przepraszam. - szepnął. Cal pogłaskał go po włosach i uśmiechnął się pobłażliwie. Jak ktoś mógłby się gniewać na białowłosego?

-Należało mu się, a teraz chodź... Ktoś z pewnością chciałby cię poznać. - objął go ramieniem i poprowadził w stronę schodów prowadzących do wejścia. Odetchnął z ulgą, kiedy nie usłyszał za sobą dodatkowych kroków, jedynie ciche przekleństwa siostry i Lumona. Przed nimi masywne drzwi otworzyły się, ukazują ogromny hol z mnóstwem portretów i schodów. Jak spodziewał się niebieskowłosy przy każdej ze spirali schodów znajdował się jeden strażnik, za przeszklonymi drzwi na końcu korytarza wyszedł Blatazar. Uśmiechał się do młodszych ciepło. Cal szedł po płytkach, mocno trzymając Ire i uspokajająco głaskał jego ramię. Młodszy był napięty jak struna ze strzałą gotową do wystrzału.

-Witaj Cal i młody Kitsune. - przywitał ich i skłonił lekko głowę przed Irą. Młodszy przyjrzał się dokładnie staremu elfowi. Jego metalowe oczy emanowały mądrością i spokojem, jednak kryło się e nich coś mrocznego, miał siwą brodę sięgając klatki piersiowej i był wyjątkowo wysoki. - Nazywam się Baltazar Silver IV. - przedstawił się.

-Ira Kayru, Biały Kruk. - przedstawił się z niechęcią kłaniając głowę. Wyprostowali się, a najstarszy z nich obrócił się i otworzył szklane drzwi.

-Za mną. - polecił. Młodsi ruszyli za nim, stąpając po wykładzinie o kolorze zbliżonym do rubinów. Na ścianach wisiały spaniałe obrazy i gobeliny, opowiadające najróżniejsze historie, które widział świat. Czym dalej szli, historie stawały się starsze. Ira zaczął dostrzegać obrazy z przed wieku. Na jednym z obrazów w złotej ramie była uwieczniona ostatnia bitwa gryfów, majestatycznych stworzeń o temperamencie jak tsunami i sile godnej demona. Wojna trwała dziewięć lat nazywana była "Wojną Ziemskiego Boga", kiedy to śmiertelnie niebezpieczne lwy o orlich głowach i skrzydłach, pokroju boga wyginęły raz na zawsze. Następny zaś był gobelin z całą historią powstania Morskich Ludzi. Zrodzili się oni z zakazanej miłości syreny i człowieka. - Znasz te historie Ira? - usłyszał głos Baltazara.

-Tak. - odpowiedział z zbolałym wzrokiem. Szybko utkwił spojrzenie w dywanie, nie chcąc pokazywać elfom swego bólu. Kitsune pamiętał, jak jego matka opowiadała mu te historie na dobranoc, kontynuując tradycję swej matki, babki i prababki.

-Wszystko w porządku? - usłyszał zmartwiony szept Cala.

-Tak, tylko coś mi się przypomniało. - przełknął ciężko ślinę i podniósł głowę.

___________

1008 słów

Patrzę sobie ostatnio i wiecie co widzę?

Ostatni z rodu Kayru ma 1.4K wyświetleń i 256 gwiazdek, dodatkowo 36 miejsce w fantasy. Dziękuję Wam!

Jesteście wspaniali!

Ach i mam do Was jedno pytanko.. moja wena uciekła w połowie XXI rozdziału, może wiecie jak ją przywrócić?

Ostatni z rodu KayruOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz