Rozdział XXII

1.2K 139 15
                                    

Ubrani chłopcy powoli schodzili po szklanych schodach. Cal widział, że Ira jest nieswój, jednak myślał, że to przez wysokość na jakiej się znajdowali, bądź nerwy przed spotkaniem z Radą. Niebieskowłosemu nie przyszło do głowy, że Irę dręczy myśl o jego seksualności, jakkolwiek to brzmi. Kitsune cały czas myślał o książkach w pokoju starszego. Miał naprawdę potężny mętlik w głowie. Co miał sobie myśleć? Jak teraz miał spoglądać w oczy Calowi i rozmawiać z nim, kiedy w głowie cały czas kotłowało mu się jedno zdanie "Cal jest gejem".

-Coś cię trapi? - ciekawość nie pozwalała Calowi nie zadać tego pytania.

-Nie, nie. - odpowiedział bardzo szybko, dają elfowi, że kłamie. Osiemnastolatek przystanął i obrócił się przodem do młodszego, ten pogrążony w myślach nawet tego nie zauważył. Wpadł na jego klatkę piersiową, odbił się niczym piłeczka od jego mięśni i zachwiał się. Przed upadkiem uchroniły go ramiona Cala, które owinęły się wokół jego tali.

-Mnie nie okłamiesz, Ira. - szepnął. Ich twarze dzieliło tylko kilka centymetrów. Ciemny granat nocnego nieba spotkał się ze złotem. Czas zwolnił, a oni wstrzymali oddech. - Powiedz co się dzieje. - młodszy przełknął ciężko ślinę. Czuł jak niewidzialna lina zaciska się na jego gardle, odbierając oddech, jak i możliwość wykrztuszenia choćby słowa.

-J-ja... - szepnął ciężko. Uścisk na jego tali się wzmocnił. - Ja widziałem książki na twojej półce.- dodał cicho, jakby ktoś stał za nimi i słuchał ich słów. Cal zbladł. Jego skóra przypominała odcieniem najprawdziwszą, białą porcelanę.

-Tak? - wyprostował się, ciągnąc za sobą Ire. Stanęli na przeźroczystych schodkach. Policzki Kitsune lekko się zaróżowiły.

-Jesteś gejem, Cal? - wykrztusił w końcu. Granatowe oczy powiększyły się w zdziwieniu i szoku. Cal spuścił głowę i nerwowo podrapał się dłonią po karku.

-Tak się zdarzyło, znaczy... tak. - urwał i podniósł pusty wzrok. - Czy to cię obrzydza? - zapytał zimnym tonem, jakiego Ira nigdy nie słyszał. Białowłosy się zarumienił pod jego nachalnym spojrzeniem. Uśmiechnął się zakłopotany i przeszedł z nogi na nogę. Po jego wnętrzu rozległo się ciepło, które zatrzymało się w żołądku.

-N-nie... - szepnął cicho, jednak jego słowa przecięły jak nóż panująca wokół cisze. Po chwili przypomniał sobie siebie, swoją odmienność. On też przecież nie był tym "zwyczajnym", również jego społeczeństwo odpychało, nie szanowało. Stanął na palcach i dotknął dłonią jego policzka. Uśmiechnął się słodko i miło, jak jeszcze nigdy, tak sam z siebie. Podskoczył cmokając starszego w drugi policzek. - Oczywiście, że mi to nie przeszkadza! - powiedział z entuzjazmem. Ominął Cala i w podskokach zaczął schodzić ze schodów. Niebieskowłosy zamrugał kilka razy, kalkulując co przed chwila miało miejsce. Obrócił się powoli z rozszerzonymi ustami. Informacje docierały do niego w zwolnionym tępię, aż w końcu wybudził się z otępienia. Dotarło do niego, że Ira powiedział: "Oczywiście, że mi to nie przeszkadza" i pocałował go w policzek. Zszedł ze schodka, prawie się wywracając i westchnął.

-Ja na prawdę nie wiem co jest z tym chłopakiem.

* * *

Ira jako pierwszy zszedł ze szklanych schodów. Jego oczom ukazał się duży korytarz z masą marmurowych schodów, przy których stali strażnicy odziani w pięknie ozdobione zbroje. Elfy zachowały szczególną ostrożność, nie dając mrocznemu stworzeniu szans na ucieczkę. Białowłosy przełknął gulę, która rosła mu w gardle i obejrzał się za siebie. Mimo tego, że wyczuwał postać Cala za sobą, nie zobaczył niebieskowłosego. Stał sam na korytarzu, gdzie z każdej strony stał uzbrojony elficki wojownik największej klasy.

Ostatni z rodu KayruOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz