Rozdział XIX

1.2K 153 16
                                    

Piane na lekcji wybaczcie błędy

Przeszli przez następną parę drzwi. Wtedy ich oczom ukazał się duży pokój z kominkiem. Dwa ogromne okna wychodziły na las za zamkiem, a przed nimi stały dwie, stare kanapy obite czerwonym aksamitem. Na ścianach wisiały portrety najznakomitszych elfów w historii świata. Baltazar podszedł do mosiężnego stołu.

-Usiądźcie. - powiedział wskazują sofy, a sam zasiadł w fotelu stojącego obok. Poczekał chwilę, aż młodsi od niego usiądą na miejscach. Ira czuł jak jego tętno bije przyśpieszone. Obecność w Srebrnej twierdzy źle na niego wpływała.

-Dlaczego posłałeś po nas Katrin i Lumona? Miałem przecież jeszcze czas. - odezwał się Cal.

-Miałeś przyprowadzić Irę, od razu gdy go znalazłeś. - powiedział. Złączył dłonie na kolanach i spojrzał z uwaga na piętnastolatka. - Wiesz dlaczego tu jesteś? - zapytał białowłosego.

-Tak. Chcecie się dowiedzieć dowiedzieć co wydarzyło się w Wierzy Wojowników Wschodu. - stwierdził. Odłożył torbę na podłogę, cały czas utrzymując kontakt wzrokowy z starszym elfem. Baltazar odwzajemnił spojrzenie młodszego.

-Chcemy wiedzieć, kto pomagał ci uciec, bądź jak ogromną moc masz, aby samemu uciec. W jakim byleś stanie, co wydarzyło się za murami Twierdzy? - zapytał. Uniósł lekko brew. - Lecz spokojnie oficjalne zebranie odbędzie się jutro, do tego czasu zostaniesz tutaj.

-Kpicie sobie?! - krzyknął i poderwał się gwałtownie. Powietrze zawirowało wokół niego.

-To już ustalone. - odparł spokojnie. Ira nabrał powietrza do płuc, gotując się aby wygłosić własne racje. Przecież oni nie mogli kazać mu tu zostać! Może i traktowali siebie jak panów świata, jednak to nie dawało najmniejszego prawa aby robić co się spodoba! Jego kość ogonowa i okolice uszu zaswędziała. Nagle wyczuł jak ktoś złapał go za rękę. Spojrzał w dół i uspokoił się widząc Cala. Usiadł obok niego na sofie i złączyli razem palce.

-Ira zanocuje u mnie w pokoju, innego wyjścia nie ma. - powiedział. Zgodził się na grę własnej rodziny, jednak on też jest elfem, a to oznacza, że też potrafi narzucać swoje warunki.

* * *

Rzucił wazonem, a on rozbił się o ścianę, zasypując podłogę drobinkami szkła. Krzyknął wściekły. Mury zamku zadrgały, jakby przestraszone szałem Pana ciemności.

-Jak?! Jak to jest w Srebrnej Twierdzy?! - krzyczał. Czarne jak smoła włosy kołysały się niespokojne, niesione własnym życiem. Długie i ostre szpony co rusz zostawiały szramy w skale. -Jak mogłaś na to pozwolić?! - obrócił się gwałtownie do wężycy, jego czarne, bezkresne oczy przepełnione były gniewem.

-Przepraszam, panie. - powiedziała, pochylając duży łeb ku ziemi. Azuma podszedł do niej szybko, ciemność wiła się wokół niego spragniona potęgi demona.

-Wiesz co narobiłaś, ty bezmózga gadzino? - warczał pochylając się nad nią. - Rozumiesz co teraz będę musiał zrobić aby go dostać?

-Panie, to nawet lepiej, że tam jest. - podniosła delikatnie ślepia.

-Doprawdy? - zapytał z kpiną. Uniósł wysoko brwi wracając na swój kościsty tron. Ręką nakazał jej mówić dalej. Nana podpełzła do niego i owinęła się wokół tronu.

-Dla elfów Ira nic nie znaczy. Bez wątpienia oddają go tobie, panie chcąc uniknął wojny z mrokiem. - wyznała. Rozdwojony język ukazywał się miedzy ostrymi zębami. - To dla nas szansa...

-Jeszcze potrafisz podstępnie myśleć. - przyznał opierając głowę na bladej i chudej ręce. - Jednak to nie usprawiedliwia cię od tego, że zaniechałaś swe obowiązki.

-Proszę wybacz mi. Już nigdy się to nie powtórzy. - poprosiła.

-Mam taką nadzieję, Nana. - westchnął. - Teraz przyprowadź do mnie Brena. - polecił.

-Dobrze mój panie. - syknęła i wypełzła z zamku. Szybko i zwinnie kierowała się pośród lasu waz z wiatrem. Podążała do oddalonego o kilkaset kilometrów zamku, tam gdzie spoczywał najbliższy przyjaciel Azumy, jeśli mogła go tak nazwać.

* * *

Ira ostrożnie przeszedł przez posrebrzane drzwi pokoju Cala, który znajdował się na jednej z najwyżej położonych wieżyczek. Do owalnego pomieszczenia prowadziła masa zaokrąglonych schodków stworzonych ze szkła. Białowłosy omal nie zemdlał patrzą na szkoło pod nim, kiedy znajdowali się na górze.

-Spokojnie to szkło wymieszane z niezniszczalnego diamentu. - powiedział do niego wtedy spokojnie Cal. Teraz, kiedy Ira stał w progu pokoju nie wiedział czy dobrze robi wkraczając do królestwa, jaki i świata niebieskowłosego. Ściany pomalowane na jasnoszary, a podłogę zdobił czarny dywan. Po prawej stała ogromna biblioteczka z masą książek, obok niego stała szafa z ciemnego drewna. Oprócz tego na samym środku stało ogromne łóżko z ciemną fioletową pościelą i szarym baldachimem. Po lewej za to mieściło się ogromne okno z wyjściem na balkon. Wszystko byłoby idealne gdyby nie okropny bałagan. Na podłodze walały się ubrania, książki, talerze, Ira zdołał nawet dojrzeć broń.

-Eee? - uniósł wysoko brwi dostrzegając zdjęcie,a raczej plakat przedstawiający dwójkę chłopaków w dość wyzywających pozach i ubranych w samą bieliznę, składającej się ze samej koronki.

-Wita w moim pokoju. - powiedział nie zauważając na co patrzy młodszy. Wyprzedził go i stanął przed nim. - Za łóżkiem są drzwi do łazienki, wejście na balkon jest zawsze otwarte i odsłonięte przez co w nocy pokój oświata blask gwiazd... - urwał dopiero zauważając na czym skupia się wzrok zarumienionego Iry. Cal szybko podbiegł do ściany i zerwał obrazek zgniatając go w kulkę papieru. -Ja... ten.. no... e...

-Udajmy, że tego nie było? - uśmiechnął się lekko, podchodząc do łóżka i delikatnie gładząc satynowy materiał baldachimu.

-Dziękuję. - westchnął, chowając zgnieciony plakat do kieszeni swojej torby. - Jeśli ci to nie przeszkadza to mogę spać z tobą? - zapytał niepewnie zbliżając się do Iry. - Wiesz w jednym łóżku, jestem zbyt zmęczony, aby teraz szukać dodatkowego koca i pościeli... - dodał szybko.

-Nawet byłbym ci wdzięczny. Te miejsce, cała twierdza mnie przeraża, dodatkowo ta wysokość na której się znajdujemy. - zarumienił się lekko. Nie wiedział co się z nim dzieje, jednocześnie chciał wszystkich pozabijać i poprzytulać się do niebieskowłosego. Przeszedł go dreszcz, a oczy dziwnie zapiekły. Nie wiedział co się, bał się, kiedy poczuł jego podbrzusze kurczy się wywołując ból.

-Och Ira. - westchnął. - Przestań na siłę próbować być kimś kim nie jesteś.* - otulił go ramionami i przyciągnął do swojej klatki piersiowej. Obie torby spadły im z ramion i upadły na podłogę. - To normalne, że się boisz, że to cię przerasta. Nie wstydź się łez bo to nie oznaka słabości tylko siły, a czasami trzeba sobie popłakać. - Ira nie wiedział co mu odpowiedzieć, po prostu wtulił się w niego i dawał upust swoim emocją, cichutko plącząc. Złapał materiał bluzki Cala, wdychając jego uspokajający zapach.

* * *

1046 słów

* - cytat z bajki "Jak wytresować smoka".

I jak się podoba?

Ostatni z rodu KayruOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz