Rozdział 20

5.9K 326 28
                                    

- Kto to jest? - zapytała wrogo moja mama, patrząc raz na mnie, a raz na Aarona, który się stresował.

- Ktoś ważny - rzuciłam. - Nic wam do tego - burknęłam, ściskając dłoń bruneta.

- Trzymajcie mnie, bo nie wytrzymam - spojrzała na swojego męża, który uśmiechnął się do mnie.

- Rick - wyciągnął dłoń mój tata do chłopaka.

- Aaron - odwzajemnia gest. Chyba się polubią.

- Isabell - powiedział przez ze zęby tata, posuwając moją mamą w naszą stronę.

- Isabell - wyciągnęła niechętnie dłoń do chłopaka i spojrzała na mnie, jakbym jej zrobiła jakąś krzywdę.

- Aaron - uwolnił swoją prawą dłoń i podał jej, a następnie objął mnie w tali.

- Więc jesteście razem? - zagadał mój ojciec, siadając na krześle.
Spojrzeliśmy na siebie z Aaronem porozumiewawczo i skinęliśmy głową, co spotkało się ze zdziwieniem mamy.

- Dlaczego nam nie powiedziałaś? - zmarszczył brwi.

- Bo wiedziałam jak zareaguje mama - wyruszyłam ramionami. - Gdyby nie fakt, że jestem chora, to by jeszcze na mnie nawrzeszczała, że to nie pora na chłopaków - wysyczałam.

- No bo ja mam rację - złapała się za pierś moja mama.

- Wiesz co? - zacisnęłam rękę na dłoni bruneta, który nic nie mówił. - Mogłabyś stąd wyjść!

- Ty - wskazała na bruneta, siedzącego obok mnie. - Źle na nią wpływasz.

- Nie! Mylisz się! - patrzyłam na nią złowrogo i miałam nadzieję, że wnet sobie pójdą. - To ty cały czas mnie trzymałaś pod kloszem, nic nie mogłam robić, tylko się uczyć. Dzięki Aaronowi ruszyłam się z domu, a ty najchętniej zamknęłabyś mnie tam i nigdzie nie wypuszczała. Musiałam się spotykać z Aaronem wtedy, gdy was nie było w domu. Wymykałam się tylko po to by się z nim zobaczyć. Nie mogłam tak po prostu powiedzieć, że idę na randę. Nawet babcia wiedziała, a ty nie! - wyrzuciłam jej i byłam z tego dumna, że w końcu powiedziałam, to co myślę. Musiałam to z siebie w końcu wyrzucić, a to był najlepszy moment. - Jedyną osobą, która źle na mnie wpływa jesteś właśnie ty - mama tylko nabrała więcej powietrza do płuc i kręciła głową, niedowierzając.

- Jak możesz? - oburzyła się. - Dałam ci wszystko, ty miałaś jedynie się uczyć.

- Kiedy w końcu to zrozumiesz, że istnieje inny świat niż praca i nauka? - krzyknęłam, nie wytrzymując już tego, że ona nic nie ogarnia.

- Ona ma rację - wtrącił się tata, kładąc dłoń na jej ręce.

- Ale Rick.. - westchnęła.

- Nie, Isabell - powiedział stanowczo i w końcu poczułam kto tu jest naprawdę głową rodziny. - Musisz się zmienić, bo inaczej zniszczysz naszą rodzinę.

- Może ja wyjdę - wskazał na drzwi Aaron i powoli zaczął unosić się.

- Nie - pociągnęłam go z powrotem na łóżko. - Zostajesz - ponownie przytuliłam się do jego boku.

- Porozmawiamy o tym jak wrócisz do domu, tak na spokojnie - powiedział już łagodniej, a ja tylko skinęłam głową.

- Więc - klasnął w dłonie. - Odpowiedz nam coś o sobie - zmienił temat, tak żeby rozluźnić trochę atmosferę.

- A co chce pan wiedzieć? - uśmiechnął się do niego, a ja spojrzałam na mamę, która dochodziła powoli do siebie.

- Najlepiej wszystko - zaśmiał się, posyłając mi oczko.

Po prostu walcz! Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz